Poranne, wrześniowe promienie wpadały przez uchylone okna
gryfońskich dormitoriów. Dorcas wraz z Lily spały sobie w
najlepsze zupełnie nie świadome tego, co zaraz miało je spotkać.
Brunetka niespokojnie przewróciła się na bok wdychając zapach
świeżej pościeli, a gdy promienie oświetliły jej twarz lekko
otworzyła zaspane oczy. Po chwili wygramoliła się z pościeli i
usiadła na brzegu łóżka przeciągając się i ziewając
przeciągle.
- Lily… - szepnęła do przyjaciółki leżącej w łóżku obok.
- Tak..? – Ruda nieprzytomnie podniosła głowę z poduszki i spojrzała na Dorcas.
- Gdzie są Alicja i Mary? – Obie zaczęły się rozglądać po dormitorium, ale nigdzie nie było choćby najmniejszego śladu po ich przyjaciółkach.
- Dorcas… - Lilka spojrzała przestraszona na brunetkę. – A gdzie my właściwie jesteśmy?
- Co? – Do Meadowes na początku w ogóle nie dotarły słowa przyjaciółki. – No, u siebie…
- Nie, Dor…To nie jest nasze dormitorium…
- Jak to nie? – Meadowes wytrzeszczyła oczy. – A niby czyje?
- No właśnie… - Lily przestraszona szczelniej okryła się kołdrą. – Może…
Nie zdążyła dokończyć, bo przerwał jej głos dochodzący ze strony łazienki.
- O, widzę, że panienki się już obudziły… - Syriusz stał oparty o framugę i wpatrywał się zachłannie w Dor ubraną jedynie w nocny podkoszulek i spodenki.
- Black…Ty..Ty … - Meadowes szybko zakryła swoje ciało kołdrą. – Ty zboczeńcu!
- Oj nie bądź taka… - Syriusz wyszczerzył zęby. – Po takiej nocy jesteś mi coś winna…
Oczy Dor wyleciały z orbit, a jej mózg zawędrował do miejsc, do których zbliżać się nie powinien. Co on jej zrobił?
- Black, jeżeli cokolwiek się stało…- Dor syknęła przez zaciśnięte zęby, a w tym samym czasie do pokoju wparował James.
- Meadowes, Meadowes… Od razu, że coś się stało…- Wywrócił oczami, po czym mrugnął do Evans, łobuzersko się uśmiechając…- Po prostu zabawiliśmy się z wami, tak ja to wy zabawiłyście się z nami…
- Potter! – Wrzasnęła ruda zeskakując z łóżka wraz z kołdrą. – Ty obleśny dupku! Jak mogłeś mnie tak wykorzystać?! – Podeszła do niego i syknęła mu prosto w twarz. – Pożałujesz tego…
- No, ej… Lily – Rogacz zrobił niewinną minę. – Przecież i tak wiem, ze mnie kochasz…
- Ja ciebie? – Jej głos przesiąknięty był irytacją. – Nigdy! - Tupnęła nogą ze złości, po czym wyszła z dormitorium porzucając po drodze kołdrę. – Meadowes idziesz? – Wrzasnęła będąc już na schodach.
- Idę! – Odkrzyknęła obrzucając Blacka jeszcze jednym pogardliwym spojrzeniem, po czym razem z kołdrą wymaszerowała z dormitorium.
- Ej, Meadowes! Nie zapomniałaś o czymś? – Syriusz spojrzał znacząco na kołdrę, która Dor pociągnęła za sobą.
- A to… - Brunetka odparła zbytecznym tonem. – Zatrzymam ją sobie, na pamiątkę…
- O nie, nie, nie…- Syriusz szybko doskoczył do Dorcas, nadeptując na kawałek kołdry.
Meadowes z piskiem upadła na ziemię zaplątując się w fałdy materiału.
- Ty debilu! – Wrzasnęła. – Zostaw mnie w spokoju!
- Oj, Meadowes…- Black ukląkł przy lezącej dziewczynie. – Nigdy nie zrozumiem kobiet… - To mówiąc wziął ją na ręce i chociaż ona zdecydowanie się temu sprzeciwiała, jemu to nie przeszkadzało.
- Puść mnie! – Krzyknęła wierzgając rękami i nogami, lecz Syriusz niewzruszony zniósł ją już ze schodów do pokoju wspólnego, pełnego piątoklasistów.
Gdy stanęli na środku pokoju, uczniowie cicho zaczęli szeptać miedzy sobą. Bo w końcu, co mogli pomyśleć, gdy zobaczyli dziewczynę w skąpej piżamie lekko zakrytą kołdrą i chłopaka niosącego ją na rękach ze swojego dormitorium. Dor aż momentalnie ucichła wpatrując się głupio w tłum.
- Chodźmy już szybko! – Szepnęła Syriuszowi na ucho, całkowicie zapominając o swojej złości. – Błagam…
Łapa posłusznie zaniósł brunetkę do jej dormitorium, gdzie rzucił ją na pierwsze lepsze łóżko.
- Jezus, Maria, Meadowes ważysz więcej niż słoń. – wystękał wreszcie pozbywając się balastu.
- Wy faceci, potraficie tylko truć życie! – Dorcas pokręciła głową patrząc z pogardą na czarnowłosego. – Zero uczuć…
- Ależ Dor ja mam uczucia! – Syriusz wyszczerzył się i nim Dorcas się zorientowała pocałował ją w usta.
Odskoczyła jak oparzona patrząc na niego jak na idiotę.
- Mało ci? – Wrzasnęła. – To, co dziś rano mi zrobiłeś nie wystarczy?
- Ale Dor…Ja nic nie zrobiłem…- mruknął przywołując do głowy myśli, co by było gdyby jednak coś tej nocy miedzy nimi zaszło.
- I ja mam ci uwierzyć?! – Prychnęła wstając z łóżka i opierając palec na jego klatce piersiowe…- Ty poskramiacz damskich serc, nie byłbyś w stanie zaciągnąć zwykłej, bezbronnej gryfonki do łóżka…
- Najwyraźniej nie takiej zwykłej. – Uśmiechnął się lubieżnie, za co oberwał po twarzy.
- Wynoś się! – Dorcas wskazała mu ręką wyjście.
- Ale…co ja?
- WYNOŚ SIĘ! – Krzyknęła, a on szybko zaczął się cofać aż w końcu zniknął na schodach.
- Wszystko dobrze?- Dor dopiero teraz dostrzegała Rudowłosą przyjaciółkę siedzącą na swoim łóżku.
- Ta…Czemu nie… - Stęknęła rzucając się na łóżko. – Myślisz, że oni naprawdę nas…no wiesz?
- Myślę, że nie. – Lily odparła wzruszając ramionami. – Znam Jamesa dość długo i nawet zważając na to, że czasem ma głupie pomysły, to nie posunąłby się tak daleko…
- Może masz rację…- Dor westchnęła patrząc na zegarek. – Ej jest już 11!
- Mary i Ala są już na lekcjach, zresztą pewnie tak jak Remus i Peter… To by wyjaśniało ich nieobecność. – Odparła logicznie Ruda chwytając za swój mundurek szkolny. – Ja idę się ubrać i tobie też radzę…
- No pewnie, zaraz. – Mruknęła Dor i zaraz poszła w ślady Lily. - Ej, a co z zemstą?
- Jaką zemstą?! – Lilka wytrzeszczyła oczy.
- No, za to, co nam zrobili…
- Ja nie mam zamiaru robić żadnej zemsty…- Pokręciła głową. - Nigdy więcej!
- Ale Evans…
- Nie i koniec! Nie chce dawać Potterowi tej satysfakcji.
- Eh, no dobrze. – Dor odparła markotnie. – Jak chcesz…
- Lily… - szepnęła do przyjaciółki leżącej w łóżku obok.
- Tak..? – Ruda nieprzytomnie podniosła głowę z poduszki i spojrzała na Dorcas.
- Gdzie są Alicja i Mary? – Obie zaczęły się rozglądać po dormitorium, ale nigdzie nie było choćby najmniejszego śladu po ich przyjaciółkach.
- Dorcas… - Lilka spojrzała przestraszona na brunetkę. – A gdzie my właściwie jesteśmy?
- Co? – Do Meadowes na początku w ogóle nie dotarły słowa przyjaciółki. – No, u siebie…
- Nie, Dor…To nie jest nasze dormitorium…
- Jak to nie? – Meadowes wytrzeszczyła oczy. – A niby czyje?
- No właśnie… - Lily przestraszona szczelniej okryła się kołdrą. – Może…
Nie zdążyła dokończyć, bo przerwał jej głos dochodzący ze strony łazienki.
- O, widzę, że panienki się już obudziły… - Syriusz stał oparty o framugę i wpatrywał się zachłannie w Dor ubraną jedynie w nocny podkoszulek i spodenki.
- Black…Ty..Ty … - Meadowes szybko zakryła swoje ciało kołdrą. – Ty zboczeńcu!
- Oj nie bądź taka… - Syriusz wyszczerzył zęby. – Po takiej nocy jesteś mi coś winna…
Oczy Dor wyleciały z orbit, a jej mózg zawędrował do miejsc, do których zbliżać się nie powinien. Co on jej zrobił?
- Black, jeżeli cokolwiek się stało…- Dor syknęła przez zaciśnięte zęby, a w tym samym czasie do pokoju wparował James.
- Meadowes, Meadowes… Od razu, że coś się stało…- Wywrócił oczami, po czym mrugnął do Evans, łobuzersko się uśmiechając…- Po prostu zabawiliśmy się z wami, tak ja to wy zabawiłyście się z nami…
- Potter! – Wrzasnęła ruda zeskakując z łóżka wraz z kołdrą. – Ty obleśny dupku! Jak mogłeś mnie tak wykorzystać?! – Podeszła do niego i syknęła mu prosto w twarz. – Pożałujesz tego…
- No, ej… Lily – Rogacz zrobił niewinną minę. – Przecież i tak wiem, ze mnie kochasz…
- Ja ciebie? – Jej głos przesiąknięty był irytacją. – Nigdy! - Tupnęła nogą ze złości, po czym wyszła z dormitorium porzucając po drodze kołdrę. – Meadowes idziesz? – Wrzasnęła będąc już na schodach.
- Idę! – Odkrzyknęła obrzucając Blacka jeszcze jednym pogardliwym spojrzeniem, po czym razem z kołdrą wymaszerowała z dormitorium.
- Ej, Meadowes! Nie zapomniałaś o czymś? – Syriusz spojrzał znacząco na kołdrę, która Dor pociągnęła za sobą.
- A to… - Brunetka odparła zbytecznym tonem. – Zatrzymam ją sobie, na pamiątkę…
- O nie, nie, nie…- Syriusz szybko doskoczył do Dorcas, nadeptując na kawałek kołdry.
Meadowes z piskiem upadła na ziemię zaplątując się w fałdy materiału.
- Ty debilu! – Wrzasnęła. – Zostaw mnie w spokoju!
- Oj, Meadowes…- Black ukląkł przy lezącej dziewczynie. – Nigdy nie zrozumiem kobiet… - To mówiąc wziął ją na ręce i chociaż ona zdecydowanie się temu sprzeciwiała, jemu to nie przeszkadzało.
- Puść mnie! – Krzyknęła wierzgając rękami i nogami, lecz Syriusz niewzruszony zniósł ją już ze schodów do pokoju wspólnego, pełnego piątoklasistów.
Gdy stanęli na środku pokoju, uczniowie cicho zaczęli szeptać miedzy sobą. Bo w końcu, co mogli pomyśleć, gdy zobaczyli dziewczynę w skąpej piżamie lekko zakrytą kołdrą i chłopaka niosącego ją na rękach ze swojego dormitorium. Dor aż momentalnie ucichła wpatrując się głupio w tłum.
- Chodźmy już szybko! – Szepnęła Syriuszowi na ucho, całkowicie zapominając o swojej złości. – Błagam…
Łapa posłusznie zaniósł brunetkę do jej dormitorium, gdzie rzucił ją na pierwsze lepsze łóżko.
- Jezus, Maria, Meadowes ważysz więcej niż słoń. – wystękał wreszcie pozbywając się balastu.
- Wy faceci, potraficie tylko truć życie! – Dorcas pokręciła głową patrząc z pogardą na czarnowłosego. – Zero uczuć…
- Ależ Dor ja mam uczucia! – Syriusz wyszczerzył się i nim Dorcas się zorientowała pocałował ją w usta.
Odskoczyła jak oparzona patrząc na niego jak na idiotę.
- Mało ci? – Wrzasnęła. – To, co dziś rano mi zrobiłeś nie wystarczy?
- Ale Dor…Ja nic nie zrobiłem…- mruknął przywołując do głowy myśli, co by było gdyby jednak coś tej nocy miedzy nimi zaszło.
- I ja mam ci uwierzyć?! – Prychnęła wstając z łóżka i opierając palec na jego klatce piersiowe…- Ty poskramiacz damskich serc, nie byłbyś w stanie zaciągnąć zwykłej, bezbronnej gryfonki do łóżka…
- Najwyraźniej nie takiej zwykłej. – Uśmiechnął się lubieżnie, za co oberwał po twarzy.
- Wynoś się! – Dorcas wskazała mu ręką wyjście.
- Ale…co ja?
- WYNOŚ SIĘ! – Krzyknęła, a on szybko zaczął się cofać aż w końcu zniknął na schodach.
- Wszystko dobrze?- Dor dopiero teraz dostrzegała Rudowłosą przyjaciółkę siedzącą na swoim łóżku.
- Ta…Czemu nie… - Stęknęła rzucając się na łóżko. – Myślisz, że oni naprawdę nas…no wiesz?
- Myślę, że nie. – Lily odparła wzruszając ramionami. – Znam Jamesa dość długo i nawet zważając na to, że czasem ma głupie pomysły, to nie posunąłby się tak daleko…
- Może masz rację…- Dor westchnęła patrząc na zegarek. – Ej jest już 11!
- Mary i Ala są już na lekcjach, zresztą pewnie tak jak Remus i Peter… To by wyjaśniało ich nieobecność. – Odparła logicznie Ruda chwytając za swój mundurek szkolny. – Ja idę się ubrać i tobie też radzę…
- No pewnie, zaraz. – Mruknęła Dor i zaraz poszła w ślady Lily. - Ej, a co z zemstą?
- Jaką zemstą?! – Lilka wytrzeszczyła oczy.
- No, za to, co nam zrobili…
- Ja nie mam zamiaru robić żadnej zemsty…- Pokręciła głową. - Nigdy więcej!
- Ale Evans…
- Nie i koniec! Nie chce dawać Potterowi tej satysfakcji.
- Eh, no dobrze. – Dor odparła markotnie. – Jak chcesz…
~*~
Po lekcjach
Lupin siedział sam w
pokoju wspólnym i czytał jakąś grubą księgę usadowiony w
wygodnym fotelu.
- O hej Lunatyku!-
Meadowes właśnie przecisnęła się przez dziurę pod
Portretem.- Tak się
składa, że dzisiaj cały dzień cię szukam.
- Mnie? - Zdziwił się
chłopak, odkładając książkę na stół.
- Tak ciebie. - Meadowes
usiadła na przeciwko Lupina. – Wiesz może gdzie jest Black.
Dzisiaj ani razu na niego nie wpadłam, a tak się składa, że ty
chyba wiesz gdzie mogę go znaleźć?
- Black szoruje kible, po
tym jak go dziś wkopałyście z Lily. - Remus uniósł brew i
uśmiechnął się rozbawiony. – Ale najwidoczniej zasłużył. Tak
samo, jak James.
- Och, w takim razie
bardzo ci dziękuję! - Dor wyszczerzyła zęby zadowolona z tego, że
Huncwotów spotkała zasłużona kara.- A, i Mary cię dziś szukała!
- Dodała, wstając z fotela.
- Naprawdę? - Chłopak
ożywił się, ale gdy zobaczył minę Meadowes, od razu
się speszył. - A wiesz
może po co? - spytał, pochylając głowę by nie
pokazać swojego
zawstydzenia.
- No skoro jesteście
razem... - Dor wywróciła oczami.
- My razem?- Lupin
wytrzeszczył oczy.
- No, w sensie nie my
tyko wy...W sensie..
- Wiem, wiem Dorcas. -
Pokręcił głową. - Ale nie przypominam sobie, żebym był
z Macdonald.
- Och naprawdę? -
Meadowes wzruszyła ramionami. – To przepraszam za pomyłkę...-
Mrugnęła do niego zalotnie, po czym zniknęła na schodach
prowadzących do dormitorium dziewcząt, pozostawiając zaskoczonego
Remusa samego.
- Cześć Dor. -
Przywitała ją Mary, siedząca na łóżku. - Już wszystko w
porządku?
- W jak najlepszym
porządku. - Meadowes rzuciła się na swoje
Łóżko. – Black
dostał to, na co zasłużył!
- Czyżby kara u Filcha?
- zaśmiała się Mary, na co Dorcas pokiwała głową. - A gdzie
reszta dziewczyn?
- Lily opieprza Pottera,
a Ala jest nad jeziorem razem z Frankiem.
- Boże, jak ja im
zazdroszczę. - Westchnęła Mary.
- Niby, czego? - Dorcas
spojrzała na nią zaskoczona.
- No wiesz Frank i Alicja
są razem, a Lily i James
zachowują się jak
stare, dobre małżeństwo.
- Chciałabyś być
stara?- Wyszczerzyła się Dor.
- Boże Meadowes, ja na
poważnie! - Mary rzuciła w nią poduszką.- Ty
nawet masz Blacka, a ja?
- Masz Lunatyka. -
stwierdziła Dor, odrzucając poduszkę.
- On nawet ze mną nie
gada!- Mary pokręciła smutno głową.
- To chyba teraz
zacznie…- Zachichotała brunetka, przypominając sobie
rozmowę z Remusem.
- Dorcas Meadowes, coś
ty znowu zrobiła?- Mary przerażona spojrzała na
przyjaciółkę, a ta
roześmiała się.
- No jak ty ostatnio
mówiłaś o nim "Remusek", to sobie pomyślałam, ze
wiesz...No- brunetka
próbowała jakoś wyjaśnić blondynce nieporozumienie, ale ta wciąż
patrzyła na nią ze strachem w oczach.
- Nie wiem, co sobie
pomyślałaś, ale jeśli cokolwiek mu powiedziałaś to
lepiej idź zaraz do
niego i to odwołaj! - Mary wskazała ręką drzwi, ale
Dorcas uniosła ręce.
- Spokoje Mac, po prostu
pomyślałam, że jesteście razem no i tak wyszło...
- Co wyszło? – Mary
bezradnie uniosła ręce. – Na Merlina, coś ty znowu
zrobiła?
- No, ja powiedziałam
mu, że jesteście parą. - wyszczerzyła się Dor, a
Mary otworzyła oczy
jeszcze szerzej.
- TY KRETYNKO! -
wrzasnęła i znów rzuciła w nią poduszką. - Co on sobie teraz
pomyśli?!
- Ej Mary, nie ma tego
złego, co by na dobre nie wyszło! - Dor zrobiła unik i uśmiechnęła
się, ukazując bielutkie zęby. - On wyglądał raczej, jakby dostał
mega prezent na gwiazdkę.
- To nic nie zmienia,
Dor! - wydarła się Mary, ale brunetka by uniknąć
kolejnego ciosu poduszką, uciekła schodami do
pokoju wspólnego.
~*~
Wieczór był naprawdę
piękny, a księżyc rzucał swą srebrzystą poświatę
na Hogwartowskie błonia.
Szum lasu i cichutkie pluskanie wody dodawało klimatu temu miejscu
gdzie najczęściej spotykali się zakochani. Alicja wraz z Frankiem
siedzieli przy brzegu jeziora, wpatrując się w jego ciemną toń.
- Frank? - Alicja
podniosła głowę i spojrzała na niego.
- Tak, Alu? - Siedzieli
na przeciwko siebie, a chłopak odgarnął jasny
kosmyk włosów, który
opadł na jej twarz.
- Spotykamy się już od
pewnego czasu.. i czy myślisz, że my…- Przerwała na chwilę
spoglądając chłopakowi w oczy. Było w nich coś nieodgadnionego,
co nie dawało jej spokoju.
- Myślę, że tak…-
Frank dokończył za nią gładząc jej jasne włosy. Chwilę
wpatrywali się w siebie, zbliżając się ku sobie. Dzieliły ich
zaledwie milimetry i gdy Frank zamknął oczy, by już złożyć na
ustach Alicji pocałunek, ta odwróciła głowę słysząc czyjś
krzyk.
- Lepiej znajdź inną
wymówkę, Potter! - Gdzieś niedaleko nich stała Lily
i James, których
sylwetki widać było w świetle księżyca tuż obok
bijącej wierzby.
- Lily, teraz nie mogę
rozmawiać, idę do Remusa!- Rogacz uniósł ręce w
obronnym geście. -
Proszę cię, pogadamy potem.
- Nie mam ochoty
poświęcać ci ani chwili dłużej!- Znów wydarła się
Evans, lecz nagle
spostrzegła zbliżających się do nich Franka i
Alicję, więc ściszyła
głos.- Idź już sobie..- Warknęła, a James smutny
spuścił głowę i
odszedł.
Gdy Al i Frank stanęli
przy Evans, Rogacz zniknął za bijącą wierzbą,
przemieniając się w
jelenia.
W sercu Lily coś pękło.
Nie wiedziała czemu tak się poczuła, ale jej mina wyrażała
głęboki smutek, który czaił się również w wilgotnych od łez
oczach.
- Wszystko dobrze, Lily?
- spytała Alicja, kładąc rękę na ramieniu przyjaciółki.
- Tak...Jasne. - Mruknęła
Ruda, po czym przeszła parę kroków do przodu..
- Lily?! - krzyknęła za
nią Alicja. - Co się dzieje? - Podeszła do niej,
zostawiając zawiedzionego Franka parę
metrów dalej.
- Nic mi nie jest! - Ruda
odwróciła się do niej plecami i spuściła głowę.- Zostaw mnie w
spokoju...- Szepnęła.
- Ale Lily...
- Proszę cię...-
Odwróciła głowę i spojrzała przyjaciółce w oczy. - Chce
zostać sama...
- No dobrze... -
Westchnęła Alicja i powoli się cofając wróciła do Franka.
Lily patrząc na
oddalającą się parę, usiadła pod wierzbą. Podkurczyła
kolana i ukryła w nich
twarz, dając upust emocjom.
Po jej policzkach
pociekły obfite łzy. Nie wiedziała dlaczego? Przecież to
tylko głupi Potter. Co z
tego, że właśnie go spławiła? Po raz kolejny.
Jak zawsze. To wszystko
było bez sensu. Otarła twarz rękawem i szybko
wróciła do zamku.
~*~
Słońce powoli
wschodziło, lecz jego promienie nie były wstanie przedrzeć
się przez grube zasłony wokół łóżka Dorcas. Dziewczyna spała
sobie spokojnie śniąc o poprzedniej nocy. Nawet nie
zauważyła, gdy jej koleżanki opuściły dormitorium i udały się
na lekcje. W końcu zaspana zaczęła po omacku szukać budzika. Gdy
wzięła go do swojej ręki, spojrzała spod zasypanych powiek na
jego tarczę. Kilka razy zamrugała,
by obraz przed jej oczami
nabrał ostrości i po chwili dormitorium wypełnił jej krzyk.
~*~
-
Mary, widziałaś Dorcas? - Lily wraz z przyjaciółkami siedziała
na trybunach stadionu Quidditcha i czekała na przyjście pani
Hooch.
- Nie, to chyba Ala ją
miała obuuuudzić - Blondynka ziewnęła przeciągle,
zasłaniając dłonią
usta.
- Ja sobie nie
przypominam żebym to ja miała zajmować się Meadowes - Alicja
odparła oburzona. - To Lily...
- Dobra spokój, spokój
- Ruda przerwała dyskusję. - Może ktoś po nią pójdzie?
- Nie ja! - Wykrzyknęły
jednocześnie Mary i Ala, ale nim Evans zdążyła coś powiedzieć,
przyszła nauczycielka i klaśnięciem rozkazała im by ustawili się
w szeregu.
- Witajcie moi drodzy! –
krzyknęła, przykładając sobie różdżkę do krtani. - Dziś
nauczymy się jak uniknąć
uderzenia przez tłuczek! Czy wszyscy są?
~*~
Dor biegła zdyszana
korytarzem. Pierwsza lekcja na miotłach, a ona jak zwykle się
spóźnia. Już samo to, że ledwo co zdała w zeszłym roku powinno
ją zmobilizować do pracy, a tu proszę. Podpadnie po raz kolejny.
- O! Kogo ja widzę! - syknęła przeciągle Hooch,
której Dorcas tak nienawidziła. Brunetka wpadła właśnie na
stadion z miotłą pod pachą i w podartym stroju do gry. - Meadowes
przyjdziesz
do mnie po lekcji.... Black, ty też! - Krzyknęła
do śmiejącego się za jej plecami Syriusza. - A teraz proszę na
miotły!
- Czemu mnie nie obudziłyście? - Dorcas syknęła
przez zęby, wznosząc się w powietrze.
- Wybacz, Dor - Alicja podleciała do niej. -
Zapomniałyśmy...
- Jak miło słyszeć, że własne przyjaciółki
zapomniały o twoim istnieniu. - Mruknęła Dor, po czym ruszyła za
przyjaciółkami.
- Dor...Naprawę przepraszamy. - Dodała Mary kryjąc się za przyjaciółką.
- A ty co się tam chowasz? - Spytała zdziwiona brunetka.
- Wiesz...Wolę unikać jakichkolwiek kontaktów z Remusem... - Syknęła jaj na ucho. - ...po tym jak wczoraj niechcący wymsknęło ci się, że "niby" jesteśmy parą.
- Oj, Mary przesadzasz. - Zaśmiała się Dor, po czym zrobiła unik przed tłuczkiem. - Naprawdę powinnaś się cieszyć! - Skwitowała i ruszyła do gry.
~*~
Po lekcji Dor odniosła
swoją miotłę do składziku, po czym zrezygnowana wróciła
na stadion od Quidditcha. Już z daleka dostrzegła stojącego na
środku boiska Syriusza Blacka i zbliżającą się z naprzeciwka
panią Hooch. Przyspieszyła kroku i już zaraz stała przy Łapie,
mierząc go wzrokiem.
- No moje gołąbeczki...
- Hooch zbliżyła się do nich i zatarła dłonie. - Meadowes, masz
spore zaległości, które musisz nadrobić. - Zwróciła się do
brunetki. - Przez następny miesiąc, w każdy czwartek masz mieć
korepetycje z Quidditcha.
- To co słyszałaś, Meadowes - odparła oschle
Hooch. - A lekcji udzielać ci będzie Syriusz. - uśmiechnęła się
do ciemnowłosego. - Pierwsza lekcja jutro!
- Ale...- Dor próbowała coś powiedzieć, lecz
nauczycielka już zakończyła z nią rozmowę i odeszła
pozostawiając ją z Łapą.
- No i co się tak szczerzysz? - warknęła do
uśmiechniętego od ucha do ucha Syriusza.
- Oj Meadowes, nie bądź taka... Nie pamiętasz już
jak wczoraj się do mnie dobierałaś? - Uśmiechnął się
zawadiacko, a Dor poczuła jak nogi się pod nią
uginają. To tylko Black..- pomyślała i odwróciwszy się na
pięcie, odeszła bez słowa.
Padfood ~ O ja ten komentarz był po prostu boski. Zmotywował mnie i podpowiedział co dodać, co zmienić. Było też kilka pochwał ( *.*). To wszytko co mi przekazałaś w tym jednym (okropnie długim) komentarzu na pewno wykorzystam w przyszłości :)
I cała reszta ~ było jeszcze parę osób które skomentowało mój rozdzialik, co wywołało u mnie nie mały uśmiech na twarzy :) Wybaczcie, że nie podziękuję wam wszystkim z osobna, ale wiedzcie, że o was pamiętam i komentarze od was nie są wcale mniej ważne od tych osób wymienionych wyżej :)
A teraz kilka słów o rozdziale:
Za namowa Livvi rozdział jest dziś! A dlaczego dziś? Bo dziś mija miesiąc od założenia bloga! TADAM! Zaszłam tak daleko w tak krótkim czasie WOW *.* Mam 17 obserwatorów i ponad 2600 wyświetleń :D
Dobra, teraz serio o rozdziale XD
Za namowa Livvi rozdział jest dziś! A dlaczego dziś? Bo dziś mija miesiąc od założenia bloga! TADAM! Zaszłam tak daleko w tak krótkim czasie WOW *.* Mam 17 obserwatorów i ponad 2600 wyświetleń :D
Dobra, teraz serio o rozdziale XD
Rozdział nie wyszedł zabójczo długi...6 stron w Wordzie to nie tak wiele, ale jestem z niego jako tako zadowolona :)
Trochę więcej uczuć i *nareszcie* oczekiwana kłótnia Dor i Syriusza. Może nie powala na kolana, ale postaram się wprowadzić w następnych rozdziałach więcej takich akcji. Wiem, wiem mało Petera i tak dalej, ale go zbytnio nie lubię to dlatego :P Ale postaram się też coś z nim wymyślić, bo w końcu to też Huncwot.
Eh...No dobra to chyba tyle na dziś....Jestem pod wrażeniem mojego wywodu XD Zaraz normalnie będzie dłuższy niż rozdział XD No dobra nie zanudzam.
Do napisania!
Mania :*
PS Zrymowało się XD