wtorek, 31 marca 2015

Rozdział 6 "Nowe życie" cz.2

Wiatr i szumienie drzew nagle ustały. Wokół zapanowała grobowa cisza, przerywana tylko urywanym oddechem Dorcas. Ta cisza była przerażająca i napawała dziewczynę lękiem i obawą, przed tym, co mogło się za chwilę wydarzyć. Powoli wstała, wyciągając z lekko poszarpanej szaty różdżkę i przeszła parę metrów mocno wytężając słuch. Lekko przymrużyła oczy wodząc wzrokiem wzdłuż drzew na skraju polany. Nic jednak się nie wydarzyło. Po chwili jednak dostrzegła mały ruch w zaroślach i zbyt długo się nie zastanawiając wypaliła z różdżki. Czerwony promień zniknął gdzieś w ciemności lasu, a Dor odetchnęła z ulgą. Chyba była sama, jednak pohukiwanie sów i ciche odgłosy przyrody wcale nie dodawały jej odwagi. Jej przeczucia niestety się sprawdziły i po chwili usłyszała za plecami czyjeś ciche, prawie bez szelestne kroki. Nim się obejrzała zza jej pleców dobiegł zimny i szyderczy głos, który nie jednego czrodzieja napawał lękiem.
- Mała Dor...Jak miło znów cię widzieć….
Brunetka przestraszona powoli obróciła się i dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, przed kim, tak naprawdę, stoi.
- Nie przypominam sobie, żebyśmy kiedykolwiek mieli okazję się spotkać - syknęła mocniej zaciskając spocone palce na różdżce.
-Jaka szkoda, że mnie nie pamiętasz. - Voldemort przeszedł kilka kroków, a wypowiadając te słowa zasyczał niczym wąż. - Byłaś taka mała jak zabiłem twoich rodziców - zakpił przejeżdżając brudnym palcem wzdłuż swojej różdżki. - Taka niewinna...
- Moi rodzice żyją! - Dor krzyknęła dzielnie wyciągając różdżkę przed siebie, lecz Voldemort zaśmiał się tylko kręcąc głową.
- Masz odwagę po matce...- westchnął krążąc po polanie.
Na początku Dor myślała, że są tutaj tylko we dwójkę, lecz teraz poczuła te natarczywie patrzące oczy świecące w gąszczu lasu. Bała się, że Śmierciożercy w każdej chwili mogą ją zaatakować. Była sama i w życiu nie dałaby sobie z nimi rady. Miała okazję walczyć z nimi jedynie dwa razy. Pierwszy był w 5 klasie, gdy wdarli się do dormitoriów, lecz żadnego nie udało jej się wtedy zabić. Jednemu wtrąciła jedynie różdżkę, ale nic poza tym. Drugą szansę dostała wczoraj, lecz po tym jak ledwo, co uniknęła spotkania ze śmiercią, uciekła do lasu i skryła się w jego cieniu, opuszczając przyjaciół. I teraz miała zmierzyć się sam na sam z ogromną armią poplecznikom Czarnego Pana. Każdy z nich był starszy, i o wiele bardziej doświadczony, więc niby jakie miała szansę?
- Zabiłem twoich rodziców 15 lat temu. - Czarny pan kontynuował. - I oddałem cię do tych mugoli. Musiałem się ciebie pozbyć, żałuję do dziś, że cię nie zabiłem.
- To zabij mnie teraz! - Dor syknęła przez zęby z determinacją. Nie wierzyła w to wszystko. To był jakiś stek kłamstw, przecież zna swoich rodziców bardzo dobrze i wie, że nigdy by jej nie okłamali.
-W sumie mógłbym cię teraz zabić...- Voldemort zamyślił się. – Ale czy chcesz takiej śmierci? Nie wolałabyś do nas dołączyć. Była byś idealną kandydatką na Śmierciożerczynię. Miałem nadzieję i mam ją do dziś, że jak dorośniesz dołączysz do naszych szeregów i razem zawładniemy tym światem.
-Nigdy! - krzyknęła i już nie potrafiąc utrzymać nerwów na wodzy wypaliła z różdżki.
Voldemort śmiejąc się kpiąco odparł atak Dorcas i zbliżył się do niej dając znak swoim sługom, by opuścili kryjówki. Dor przestraszona cofnęła się o krok, patrząc jak na polanę wchodzą kolejno Śmierciożercy. Aż zachłysnęła się, gdy wśród nich dostrzegła Severusa. Dawnego przyjaciela Lily.
Było ich, około dwudziestu, lecz jeden nie pokazał swojej twarzy. Wiedziała, że już nic nie zrobi. Pomoc nie nadejdzie, bo niby skąd? Każdy ze Śmierciożerców wyciągnął już przed siebie rękę, w której dzierżył różdżkę. Każdy z nich miał wymalowany ma twarzy kpiący uśmiech i rozbawienie odwagą kogoś tak słabego. Dorcas nie miała zbyt wielu rozwiązań, a jedyne, co uznała za rozsądne to pierwszą zacząć tą bitwę, która i tak dla niej była przesądzona. Nigdy jeszcze nie udało jej się rzucić porządnego zaklęcia niewybaczalnego, teraz jednak nie mogła się zawahać. W jednej chwili wykrzyknęła zaklęcie, a z jej różdżki wydobył się zielony promień. W tym samym momencie w jej stronę poleciał tuzin takich samych zaklęć, a ostatnią myślą, jaka przeszła jej przez głowę było, „Żeby Syriuszowi nic się nie stało”.

~*~

Kilka minut przedtem

Syriusz wraz z Kłem szli ciemnym gąszczem lasu, co jakiś czas oświetlani przez promyki słońca, którym udało się przedrzeć przez gęste korony drzew. Mimo, że Syriusz był w dosyć podłym i przygnębiającym nastroju, Kieł, aż rwał się do zabawy, goniąc świerszcza umykającego wśród traw. Ich wędrówka trwała już dobre 10 minut, a Syriuszowi wciąż wydawało się jakby chodzili w kółko. Wciąż mijali te same drzewa, a może po prostu tak im się wydawało, bo właściwie one niczym się od siebie nie różniły. Gdy szli już kolejne minuty nagle usłyszeli czyjś głos. Syriusz od razu go rozpoznał. Był to ten sam głos, który prześladował go od poprzedniej nocy. Ten sam głos, który każdego czarodzieja napawał lękiem. Ten sam głos, który wypowiedział słowa: „Potter, chłopiec, który przeżył”. To zdanie wciąż bębniło Syriuszowi w uszach, lecz teraz nie mógł o tym myśleć. Szedł wabiony kolejnymi sykami, gdy nagle jakby w odpowiedzi na jego błagania usłyszał znajomy mu krzyk. „Nigdy” – Z pewnością ten głos należał do jego ukochanej. Przerażony przyśpieszył korku, a Kieł pędził tuż z nim pozostawiając świerszcza samego. Chwilę trwało, a zaraz jego twarz oświetliły promienie słońca padające na polankę, kilka metrów przed nim. Dostrzegł dziewczynę stojącą na jej środku, a wokół niej zebranych Śmierciożerców. Było ich przynajmniej piętnastu i każdy miał podniesioną różdżkę i był gotowy do ataku. Spostrzegł tylko jak Dor wypowiada zaklęcie, a zielone smugi wyczarowane przez Śmierciożerców pędzą w jej stronę. Instynktownie rzucił pierwsze, lepsze zaklęcie, jakie przyszło mu do głowy i zamknął oczy. To samo zrobiła Dor. Była już całkowicie pewna, że to koniec. Pomyślała, że odpływa, więc już całkiem spokojnie otworzyła oczy. Przerażona spostrzegła, że nadal jest na polu bitwy, a tuż przed nią powstała ogromna tarcza ochronna. Co było jeszcze zadziwiające, jeden ze Śmierciożerców leżał martwy na trawie. Sama w to nie wierzyła, ale właśnie przed chwilą, ona Dorcas Meadowes, tchórz, nad tchórzami zabiła jednego z popleczników Czarnego Pana. Obejrzała się dookoła i nagle spostrzegła tuż u swojego boku Syriusza. To wszystko trwało ułamek sekundy, gdy kolejne potężne zaklęcie Voldemorta rozerwało tarczę, lecz oni byli już gotowi.
- Avada Kedavra! – Krzyknęła po raz kolejny, podczas gdy Syriusz momentalnie odtworzył tarczę.
Kolejne zaklęcia posypały się i odbiły rykoszetem w Śmierciożerców. Czarny Pan był wyraźnie wściekły, gdy dwóch kolejnych jego ludzi padło na ziemie martwych. Przy kolejnym razie Śmierciożercy byli już jednak przygotowani, i gdy Dorcas i Syriusz po raz kolejny chcieli powtórzyć swój popisowy numer zostali zaatakowani.
- Dor uważaj! – krzyknął łapiąc ją za rękę.
Ukucnęli i tuż nad ich głowami przeleciały trzy zielone promienie.
- Syriusz w nogi! – Dor krzyknęła, wstając z ziemi. Nad ich głowami świszczało od zaklęć niewybaczalnych, a oni biegli przez las ścigani przez Śmierciożerców, aż do błoni. W pewnym momencie zatrzymali się, a Syriusz spojrzał za siebie.
- Chyba już nas nie gonią. – Wydyszał, ale nagle na sąsiednim krzakiem dostrzegli ruch.
Oboje wstrzymali oddech mocniej ściskając swoje różdżki. Po chwili jednak zza zarośli wyskoczył na nich ogromny brytan Hagrida i rzucił się wprost na zaskoczoną Dorcas.
- Kieł, brachu jak miło cię widzieć!

~*~

Kolejne dwa tygodnie minęły w spokoju. Uczniowie i Nauczyciele sprzątali i odbudowywali zamek, podczas gdy ci młodsi na miesiąc zostali odesłani do domu. Hogwart musiał odzyskać dawny blask i znów zostać otoczony zaklęciami ochronnymi, za nim mogły rozpocząć się w nim lekcje. Nie wszyscy byli z tego powodu zachwyceni, ale wskazywało na to, że dzięki determinacji starszych uczniów, zamek będzie w gotowości o wiele szybciej. Mijały kolejne dni, spędzane głownie na pozbyciu się pyłu i doprowadzeniu rannych do zdrowia. Z Lily już wszystko było dobrze, pomijając fakt, że razem z Jamesem nie odezwali się do siebie ani razu od czasu „nieudanych” oświadczyn. Alicja, już po niecałym tygodniu powróciła do zdrowia, po tym jak mało, co nie zginęła. Dołohow prawie trafił ją zaklęciem uśmiercającym, lecz w ostatniej chwili zrobiła unik. Niestety zaraz po tym, straciła koncentracje i próbując rzucić na kogoś zaklęcie uśpienia, rzuciła je sama na siebie. Teraz razem z Frankiem porządkowali pokój wspólny Gryfindoru, i byli w jak najlepszych humorach.
Dorcas wraz z Syriuszem zostali ogłoszeni bohaterami, po tym jak w Zakazanym Lesie Dumbledore i Aurorzy znaleźli kilku martwych Śmierciożerców, których zabili. Dor nareszcie poczuła w sobie odwagę i już nie zamierzała ani razu uciekać, gdy przyjaciele będą w potrzebie. Mary, odzyskała przytomność dopiero po dwóch tygodniach, ale póki, co wszytko było z nią w porządku. Remus wciąż się zamęczał poczuciem winy, ale James skutecznie przemawiał mu do rozsądku, że przecież nic nie mógł na to poradzić. Teraz Mary i Lupin prawie każdą chwile spędzali razem, a Remus obiecał, że już nigdy jej nie opuści i nigdy jej nie zawiedzie. Oczywiście robił to, gdy ona była całkowicie nieprzytomna, ale to nie zmieniało faktu, że obietnicy dotrzyma.

~*~

- Dor? – Syriusz zaczął, chociaż poczuł się nieco niezręcznie. – Bo wiesz…Pamiętasz tamte korepetycje z Quidditcha?
- Yhym…- mruknęła, doskonale wiedząc, do czego zmierza ten temat.
Właśnie pakowała swoją torbę, bo od jutra miały zacząć się normalne lekcje, a on wtargnął do jej pokoju, bez żadnej zgody, przypominając jej o tym pamiętnym wieczorze.
- No, a pamiętasz jak siedzieliśmy razem, już pod sam koniec i rozmawialiśmy? – spytał z nadzieją, podając jej jedną z książek, potrzebnych na jutrzejsze lekcje.

- Yhym…- powtórzyła spoglądając na chwilę w jego oczy.
- A pamiętasz, co wtedy do mnie powiedziałaś? – spytał, po raz kolejny, a jego oczy zabłysnęła w nadziei.
- Nie – odparła stanowczo, chociaż pamiętała doskonale, jak mogła zapomnieć.
- Nie? – Syriusz nieco się zmieszał, pomagając jej podnieść gruby tom od zielarstwa. – Nie pamiętasz, że ten?...No wiesz…
- Nie, nie wiem Łapo, a teraz proszę cię, daj mi się spakować. – Odebrała od niego książkę i zaczęła krążyć po pokoju w poszukiwaniu reszty.
- Ale Meadowes, pamiętasz i to bardzo dobrze! – wykrzyknął uśmiechając się łobuzersko.
„I oto wrócił stary, dobry Black” – westchnęła Dor patrząc na niego z politowaniem.
- Nie pamiętam i naprawdę, daj mi spokój.
- A przypominasz sobie, może, dlaczego nie pamiętasz? – spytał z przekąsem.
- Eghk…Black daj mi święty spokój! Doskonale wiem, że mnie nafaszerowałeś Amortenjcą!
- Czyli jednak pamiętasz! – wykrzyknął uradowany oblizując wargę.
- Nie, po prostu Remus mi powiedział przed kore… - Nagle urwała zdając sobie sprawę z tego, jaką gafę teraz popełniła.
- Remus powiedział ci przed korepetycjami? – Syriuszowi wyraźnie zaświeciły się oczy, a na twarz wstąpił huncwocki uśmiech. – Wiedziałaś, a i tak się napiłaś!
- Skąd miałam wiedzieć, że wlałeś do swojego picia ten cholerny eliksir? – krzyknęła tracąc cierpliwość.
- Po prostu przyznaj się, że nie mogłaś pohamować się przed tym, żeby się na mnie nie rzucić.
- Śnij dalej Black! – krzyknęła rzucając spakowaną torbę na łóżko. – W szatni może i sobie ze mną zabawiłeś, ale nie licz, ze coś takiego się jeszcze powtórzy!
- Szatnia powiadasz? – Syriusz po raz kolejny przyłapał Dorcas, a ona ugryzła się w język.
Nie odpowiedziała, tylko stała z zaciśniętymi zębami.
- Czyli, ze jednak pamiętasz, że zaprosiłaś mnie na randkę, co? – Zaśmiał się ukazując rząd swoich śnieżnobiałych zębów. – To, co? Kiedy termin?
- Nie mam zamiaru nigdzie się z tobą umawiać ty, seksistowska świnio!
- Wolisz, żeby wszyscy dowiedzieli się, że już pierwszej nocy w Hogwarcie zawędrowałaś do mojego dormitorium? – Uśmiechnął się łobuzersko, a ona aż nabrała powietrza w płuca.
- Że co?
- Och już nie pamiętasz? – Wyjął z kieszeni zdjęcie, na którym razem z Dorcas byli w samej bieliźnie i całowali się w chłopięcym dormitorium.
- To nie byłam ja! – krzyknęła wyzywająco. – A poza tym skąd masz to zdjęcie?
- Peter to dobry fotograf. – Syriusz wzruszył ramionami. – A poza tym, kto ci uwierzy, że to nie ty? – Uniósł sugestywnie brew.
- To szantaż! – warknęła podchodząc do niego bliżej.
- Oj tam Dor…to, kiedy spotkanie?
Meadowes tylko mocniej zacisnęła zęby.
- Możemy jutro o 18 – warknęła, po czym wygoniła Blacka, ze swojego dormitorium.

*♥♥♥*

Witajcie!
Uwinęłam się szybciej niż myślałam :) 
Ta część jest tez króciutka, no ale dwie części po 4 strony w Wordzie dają razem 8, więc ogólnie jest dobrze :)
W sumie, inaczej ten rozdział sobie zaplanowałam ,ale wyszło jak wyszło i jako tako jest chyba dobrze :)
Ocenę pozostawiam wam, ale skoro minęły już ponad dwa miesiące to chciałam je jakoś podsumować i uczcić :)
Dziękuję ogromnie wszystkim moim trzydziestu dwóm obserwatorom i wszystkim, którzy komentowali moje rozdziały. To niesamowite uczucie, kiedy wchodzę na bloggera i patrzę, a jest tyle komentarzy, a każdy dodaje mi tyle siły i daje kopa do pracy, więc dziękuję wam! W sumie nie jestem zbyt dobra w podziękowaniach, ale jeszcze dziękuję za tyle wyświetleń, bo jest ich już prawie 8000 :) A komentarzy, cóż ponad 300 :) Jestem naprawdę zachwycona ♥
Liczę, że uda mi się tę historie doprowadzić do końca, i że wy ze mną do tego końca wytrawcie :)
Ściskam was mocno i do napisania!
Mania :*

PS Rozdział czytałam 4 razy, ale jak widzicie błędy to powiedzcie :)

poniedziałek, 23 marca 2015

Rozdział 6 "Nowe życie" cz.1

Wszystkie korytarze Hogwartu opustoszały i pogrążyły się w całkowitych ciemnościach. Panowała grobowa cisza, a żaden uczeń nie śmiał wyściubić nosa z dormitorium, ponieważ przed murami zamku wciąż toczyła się walka ze Śmierciożercami. Aurorzy wypełniali swą powinnoś bezbłędnie, wciąż odpierając siły czarnego Pana. Śmierciożercy jednak nie odpuszczali i zewsząd przybywało ich coraz więcej. Powoli ich przewaga zaczęła niekontrolowanie rosnąć, a niektórym udało się przedrzeć, przez niebronione odcinku muru, do zamku. Nauczyciele zaczęli gromadzić się na korytarzach wypowiadając zaklęcia ochronne, lecz im również nie udało się odeprzeć ataku i Śmierciożercy rozproszyli się po całym zamku pustosząc go i obrabiając. Uczniowie najstarszych klas musieli zostać powołani do walki. Ich zadaniem było bronienie młodszych uczniów, i wypędzenie wroga z zamku zanim komuś stanie się krzywda. Ślizgoni, Gryfoni, Krukoni i Puchowi z siódmego roku, dzierżąc swoje różdżki ruszyli do walki na śmierć i życie. Nikt z nich nie był pewny czy przetrwa do rana. Wielu z nich nigdy nie walczyło z prawdziwym wrogiem i mimo opanowanej do perfekcji teorii nie dawali rady poplecznikom Voldemorta.
Każdy walczył dzielnie, lecz nigdy nie daje obejść się bez ofiar, jak było to też tym razem. Noc upłynęła szybko i nim słońce ukazało swoje pierwsze promienie, po Śmierciożercach nie było już ani śladu. Jednakże Hogwart był nie do poznania. Wszędzie widać było ślady po walce, a na zimnej posadzce leżeli uczniowie, którzy oddali życie za innych. Kawałki murów, które zostały zburzone zawaliły dostęp do górnych pięter, na których wciąż czekali mali i przestraszeni młodzi Hogwartowicze. Gdzieś wśród gruzu można było dostrzec lisi ogon…a może to były włosy? Rude włosy należące do jednej z najstarszych uczennic Hogwartu.

~*~

- Łapo! – Ktoś krzyknął, a Syriusz powoli podniósł swą głowę i zaczął przecierać zamglone oczy. – Łapo!
- Dor? – szepnął, gdy przed swoimi oczami zobaczył rozmazaną postać dziewczyny. A może tylko mu się wydawało?
- Syriuszu! Ocknij się! – Głos znów krzyknął, a czarnowłosy poczuł jak ktoś szarpie go za ramiona.
- Dor? – powtórzył podnosząc rękę i kładąc na ramieniu dziewczyny. – Dor przepraszam… Ja cię kocham… Naprawdę…
- Łapo! To ja Remus! Ocknij się! – Chłopak znów potrząsnął jego ramieniem, a on powoli podniósł wzrok i spojrzał w jego oczy.
- Remus? – spytał patrząc na przyjaciela lekko nie przytomnym wzrokiem.
- Tak to ja! Błagam pomóż mi, nie mogę znaleźć nigdzie Pottera. – Lupin pomógł wstać Syriuszowi, a ten lekko się chwiejąc oparł się o ścianę.
- Pottera? – powtórzył powoli kojarząc fakty. – Pottera…
- Dorcas też nigdzie nie ma! – Lupin szepnął, a Syriusz, który już powrócił do świata żywych spojrzał na niego za strachem w oczach.
- Nigdzie? – Przeszedł kilka kroków wyraźnie niezaspokojony. – Musimy ją znaleźć! – krzyknął, po czym ruszył biegiem korytarzem Hogwartu, a Lupin tuż za nim.
- Syriuszu, zatrzymaj się!
- Nie mogę! – odparł nie przestając biec. Musiał ją znaleźć. Musiał. Jeżeli coś jej się stało to on sobie tego nie wybaczy. W końcu to przez niego była pod wpływem Amortencji i może zamiast walczyć z jakimś Śmierciożercą rzuciła mu się na szyję w geście miłości i pojednania?
- Nigdzie jej nie znajdziesz! – Remus zatrzymał się zrezygnowany, a Syriusz również zwolnił.
- Dlaczego? – spytał zrozpaczony. – Dlaczego mi się to wszystko przytrafia?!
- Nie wiem… - Lupin powoli ruszył w jego stronę. – Może uciekła i ukrywa się gdzieś w Zakazanym lesie…
- Chciałbym żeby tak było. – Czarnowłosy potarł się ręką po głowie i przysiadł na zburzonym kawałku ściany. – Sprawdzałeś wszędzie?
- Tylko nie wśród martwych ciał… - Lupin z trudem wypowiedział te słowa, ale Syriusz tylko wciągnął dzielnie powietrze i ruszył do wielkiej Sali gdzie zabrane zostały ofiary bitwy.

~*~

Rudowłosa leżała na zimnej posadzce, a jej głowa pulsowała od bólu. Musiała mocno oberwać skoro nie miała siły nawet wezwać pomocy. Ledwo żywa leżała prawie przygnieciona przez odłamki murów, wciąż ciężko oddychając.
-Lily! – Nagle usłyszała jak ktoś ją woła, ale chociaż bardzo pragnęła nie potrafiła odpowiedzieć.
Słyszała tylko czyjeś głuche kroki dochodzące z sąsiedniego pomieszczenia i ciągłe nawoływania. Spróbowała lekko się poruszyć, dać jakiś znak, że żyje, ale gdy tylko spróbowała się podnieść jej ciało przeszył okropny ból. Zrezygnowana opadła na podłogę.
Nagle ktoś wszedł do pomieszczenia, jakby zwabiony przeczuciem, że tutaj odnajdzie osobę, której szukał.
- Lily.. –  szepnął powoli przedzierając się przez gruz.
Ruda jednak, przez niewyobrażalny ból, straciła jakikolwiek kontakt ze światem i leżała teraz w bez ruchu, bez żadnych oznak życia. Jej nic nie świadome ciało poczuło tylko jak ktoś chwyta ją za rękę i powoli wyciąga spod gruzu i kamieni, dając jej nadzieję, że może wszystko będzie dobrze.

~*~

W trakcie bitwy

- Odejdź! – Mary krzyknęła przez łzy.
Bardzo się bała. Fenrir Greyback był krwiożerczym wilkołakiem, nie miejącym litości. To przez niego Lupin nie mógł żyć normalnie, tak jak wielu innych czarodziei, którzy mieli okazję spotkać go na swojej drodze. Pogryzł wielu dorosłych jak i niewinne dzieci. Stał się tak dziki i żądny krwi, że mógł spokojnie zaspokajać swoje potrzeby, nawet wtedy, gdy księżyc nie był w pełni.
Stał teraz nad Mary rokoszując się jej każdym, przesiąkniętym rozpaczą i strachem, krzykiem. Uwielbiał najbardziej właśnie tych niewinnych i grzecznych. Wręcz kochał patrzeć, co się z nimi potem dzieje. Jak właśnie za jego sprawą stają się bestiami. Jak opuszczają ich przyjaciele i jak rodzice wypierają się ich przez to, kim, a raczej, czym się stali.
Przerażona zaczęła odsuwać się poszukując gdzieś na podłodze zgubionej różdżki, lecz Fenrir tylko zaśmiał się kpiąco i doskoczył do niej wbijając swoje ostre pazury w osłonięte udo dziewczyny. Mary zawyła z bólu, lecz nie to było najgorsze. W tym samym momencie wilkołak chciwie zatopił swoje kły w jej ramieniu, przez co do jej oczu zaczęły zbierać się łzy bólu i rozpaczy. Jedyną pozytywną rzecz, jaką w tym widziała, to to, że może Remus teraz nie będzie bał się z nią związać. Przy niej nie będzie czuł się odmieńcem. Takie myśli gromadami napływały do jej głowy, próbując jakoś wesprzeć omdlone bólem ciało. Lecz chwilę po tym całkowicie odpłynęła tracąc przytomność, a Greyback oblizując się odrzucił jej ciało i zadowolony z siebie czmychnął z zamku wraz z innymi Śmierciżercami.

~*~
- Pani profesor! – Black krzyknął do McGonagall ledwo przekraczając próg wielkiej Sali. – Pani profesor, czy znalazła pani Dorcas?
- Black wszyscy cię szukali! – McGonagall przywitała czarnowłosego z ulgą na twarzy. – Panny Meadowes wciąż nie odnaleziono – dodała ze smutkiem.
Syriusz spuścił głowę zrezygnowany, nie mógł pozwolić by coś jej się stało, po prostu nie mógł. Po chwili jednak wszyscy skierowali swój wzrok ku wejściu do Sali.
- Potter! – krzyknęła McGonagall. – Jak dobrze, że jesteś, a pannę Evans – Wskazała na nieprzytomna dziewczynę. – połóż na którymś z wolnych łóżek, a pielęgniarki się nią zajmą!
- James! – Syriusz szczęśliwy uściskał przyjaciela, gdy ten ułożył już Lily na jednym z łóżek. – Widziałeś Dorcas? – spytał z nadzieja.
- Niestety. – Rogacz pokręcił smutno głową.
- Czyli tylko jej nie możemy znaleźć. – Lupin podszedł do nich starając się nie okazywać tego, że przed chwilą o czymś się dowiedział.
- Płakałeś? – Syriusz spojrzał współczująco na przyjaciela. Kiedyś pewnie by go to bawiło, ale nie teraz, nie, kiedy tak wiele osób zginęło, a jedna z mu najbliższych wciąż nie była odnaleziona.
Lupin tylko smętnie spuścił głowę.
- Chodzi o Mary…
- Jest tu? – Rogacz zaczął się rozglądać po Sali. – Leży tam! – Wskazał ręką, a Lunatyk pokiwał głową.
- Wiem James…Ale nie o to chodzi… - Pociągnął nosem zerkając na przyjaciół. – Ma poważne rany…
- Ale wyliże się z tego? – Syriusz w tym momencie jakby zapomniał o własnych kłopotach i w pełni chciał pomóc przyjacielowi.
- Mam nadzieję… - Lupin wzruszył ramionami i mocniej zagryzł wargę.
Do jego oczu znów napłynęły łzy. Nie chciał o tym myśleć, tak bardzo się o nią bał.
- Luniek, wszystko będzie dobrze… - James próbował pocieszyć przyjaciela, lecz ten pokręcił smętnie głowa.
- Nie będzie – szepnął. – Została pogryziona.
James i Syriusz wymienili spojrzenia ze strachem w oczach, ale tylko jeden z nich zdołał coś wykrztusić.
- Greyback?
Lupin nie odpowiedział tylko schował twarz w dłoniach i usiadł na łóżku Evans, przy którym stali. Płakał, płakał głośno, chciał wylać wszystkie swoje smutki, chciał zapomnieć. Dlaczego to wszystko musiało się tak potoczyć? On powinien ją obronić, powinien ją wesprzeć. Dlaczego go tam wtedy nie było? Próbowałby ją ratować, tak bardzo żałował. To była jego wina. A teraz i ona będzie musiała zmierzyć się z wilczym życiem i przywyknąć do tego, że jest bestią, a inni będą wytykać ją palcami. Poczuł, że nie jest jej wart. Mimo, że teraz tak bardzo byli do siebie podobni i tak bardzo się potrzebowali, on nie potrafiłby chyba jej już spojrzeć w twarz, nie po tym jak ją zawiódł.

~*~

Dorcas siedziała na oświetlonej porannymi promieniami słońca polanie. Wiatr delikatnie rozwiewał jej włosy, a ona ukrywała twarz miedzy nogami płacząc. Była tchórzem. Po raz kolejny uciekła, gdy przyjaciele jej potrzebowali. Zachowała się tak samo jak na trzecim roku, tylko, że wtedy uciekła ze szlabanu, a Mary i Alicja musiały odwalać robotę za nią. Tym razem nie chodziło jednak o głupi szlaban, lecz o życie. Lily, Mary Alicja, James, Remus, Peter. Oni wszyscy mogli nie żyć. Gdyby tak się stało nigdy by sobie tego nie wybaczyła. Na sam koniec zaczęła rozmyślać o Syriuszu. Byli kiedyś bardzo oddanymi przyjaciółmi, lecz to wszystko się zmieniło. Nawet nie zauważyła kiedy, ale bardzo się od siebie oddalili. Teraz ich rozmowy polegały głównie na kłótniach o błahostki, a kiedyś? Kiedyś zwierzali się sobie z najskrytszych tajemnic i nawzajem pocieszali, gdy drugiemu było przykro. Byli jak rodzeństwo i rozumieli się bez słów, lecz to przeminęło i odeszło w niepamięć, czego Dor bardzo żałowała. Chciałaby znów poczuć, że ma kogoś, na kim może polegać i komu może zaufać. Przyjaciółki, przyjaciółkami, ale on był dla niej jak brat, którego nigdy nie miała, chociaż tak bardzo pragnęła. Właśnie dlatego teraz, tak perfidnie odrzucała wszystkie jego zaloty. Wolała być dla niego przyjaciółką, siostrą i ostoją niż lalą, którą by wykorzystał,a potem jak wszystkie inne wyrzucił na śmietnik. Ale z biegiem czasu, nawet nie wiedziała kiedy, te podrywy zaczęły jej się podobać. Nawet w ten dzień gdy mieli korepetycje. Syriusz myślał, że potraktował ją Amortencją, ale to wszystko było pomyłką. Remus jeszcze tego samego dnia powiedział jej, że Łapa będzie chciał w ten sposób ją wykorzystać i przygotowała się. Przed korepetycjami wypiła eliksir korygujący działanie Amortencji, tak, że potem była w pełni świadoma i udawała. Zawsze jak o tym myślała, śmiała się sama z siebie. Byli wtedy tak blisko siebie, a ona bez żadnych konsekwencji wyznała mu swoje prawdziwe uczucia. Tylko szkoda, że on o tym nie wiedział, cały czas sądził, że ona jest pod wpływem eliksiru. Właśnie wtedy poczuła, że Black jest kimś więcej, jak kiedyś, lecz tym razem nie traktowała go jako brata, lecz mężczyznę, którego pokochała i z którym chciała być, na wieki.

~*~

-Muszę ją znaleźć! – Syriusz krzyknął wyrywając się przyjacielowi z uścisku.
- Aurorzy jej szukają! – James próbował jakoś powstrzymać Łapę, przed wybiegnięciem z zamku. – Po zamku mogą się jeszcze szwędać jacyś, Śmierciożercy!
- Chrzanie to! – Czarnowłosy próbował jakoś wyswobodzić się z pułapki, lecz Rogacz nie miał zamiaru ustępować. – Ty nic nie rozumiesz!
Przestał się wyrywać i ze łzami w oczach spojrzał na przyjaciela.
- Co byś zrobił gdyby Lily się nie odnalazła? – spytał zaciskając wargę, by emocje nie wzięły nad nim góry.
Rogacz lekko zwolnił uścisk, a w jego oczach pojawił się cień zrozumienia.
- Odciągnę McGonagall – szepnął przytulając przyjaciela. – Biegnij!
Syriusz podziękował mu w duchu i nie zważając na krzyki Remusa wybiegł z wielkiej Sali. Gdyby go ktoś kiedyś zapytał czy kochał kogoś naprawdę, wyśmiałby go. Prawdziwa miłość istniała tylko w bajkach, a tak przynajmniej sądził do niedawna. Dla niego miłość jeszcze jakiś czas temu była zwykłym luźnym związkiem, a jak dziewczyna mu się znudziła zostawiał ją dla innej, którą rzekomo kochał bardziej. Ale prawda była taka, że nikogo nigdy nie kochał naprawdę. Nawet własnych rodziców. Jedyną osobą, o której mógłby powiedzieć, że ja kocha była Dorcas. Teraz już się tego nie wypierał, ale nie chciał się jej narzucać. Skoro ona go wciąż odrzucała, postanowił przestać tak ciągle wchodzić jej w drogę. James miał rację mówiąc o Lily. „Może czas sobie odpuścić?”.
Wybiegł na błonie, które teraz były już oświetlone przez poranne słońce. Przebiegł koło bijącej wierzby, aż do chatki Hagrida, a mijając ją skierował swoje kroki do Zakazanego lasu.
- Syriusz, cholibka, co ty tutaj robisz? Wracaj do zamku! – Nagle zatrzymał go głos gajowego, który przez otwarte okno swojego domku dostrzegł czarnowłosego zmierzającego do lasu.
- Hagridzie, muszę znaleźć Dorcas! – krzyknął zrezygnowany. – Naprawdę.
- W taki razie poczekaj! – Hagrid zniknął w swojej chatce, a Syriusz już nieco zniecierpliwiony czekał na niego na skraju lasu.
- Weź kła! – Nagle drzwi otworzyły się i wyszedł z nich potężny pół-olbrzym, a za nim ogromny czarny pies. – Ja sam nie mogę z tobą pójść, więc niech przynajmniej on dotrzyma ci towarzystwa. – Hagrid westchnął zrezygnowany. – Cholibka, jakie to czasy nastały, żeby Śmierciożercy tak bezprawnie wdzierali się do zamku.
- Dziękuję ci. – Syriusz uśmiechnął się wdzięcznie, po czym razem z kłem zniknął w ciemnym lesie.

Z psem dogadywał się bardzo dobrze, bo już nieraz dane im było się spotkać. Kieł doskonale wiedział, że Syriusz jest animagiem i nawet nie zareagował, gdy zamiast człowieka pojawił się koło niego drugi czworonóg. Powoli zaczęli się zagłębiać w ciemny las, chociaż nie wiedzieli czy uda im się znaleźć to, czego szukali.

*♥♥♥*

Witajcie! 
Rozdział jest wcześniej z powodów takich, iż i tak muszę go podzielić na dwie części.
Do tego momentu napisałam, a dalej bym się nie wyrobiła, więc wstawiam już teraz :)
Mam nadzieję, że cóż...Rozdział się podobał i był nieco zaskakujący :)
I trochę smutny..:C
No nie wiem, sami wyraźcie swoje zdanie w komentarzach, których przy ostatnim rozdziale było prawie 50 *.*
Byłam w takim szoku, że serio! Dziękuję wam!
Druga część powinna się pokazać jakoś za 9/10 dni, zobaczę czy się wyrobię. Wtedy będzie już przerwa świąteczna więc powinno być wszystko pięknie o czasie :)
I jeszcze powiem, że zamówiłam sobie nowy szablon w bajkowych szablonach! Jestem bardzo ciekawa jak wyjdzie, ale poprosiłam o menu w kółkach :D
Mam nadzieję, że się wam spodoba :)
A teraz lecę i liczę na wasze opinie.
Ej dobra jeszcze coś powiem i pokaże. Chcę zorganizować tutaj w Hogwarcie bal itd. Co powiecie na to, żeby Dor miała taką suknię:
Projekt i wykonanie moje XD
Czekam na komentarze co o tym sądzicie :)
Do napisania Mania :*

piątek, 20 marca 2015

#LBA

 Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.


Ok, ok zacznę od początku: Dziękuję Panience Livvi za nominację :) Tutaj jej blog ------> KLIK
A teraz pytania:



1. Twój ulubiony pairing ?
* No oczywiście, że Doriusz, chociaż Jily też uwielbiam.
2. Co spowodowało, że założyłaś bloga ?
* Haha ty mnie zachęciłaś :D Tak, to dzięki Panience Livvi ten blog istnieje, a wy możecie go czyta.
3. Dlaczego wybrałaś taki temat, a nie inny na swojego bloga ?
* Bo zakochałam się w serii HP o erze Huncwotów. Teraz nie wyobrażam sobie mieć bloga o innej tematyce J
4. Do jakiego miasta najbardziej chciałbyś pojechać ?
* Paryż, lub Londyn, ale chyba bardziej to drugie, bo w końcu tam jest muzeum HP :D
5. Twoje największe marzenie jest możliwe do spełnienia, czy raczej nie ?
* Wiesz to zależy co nazwać największym marzeniem? Czy rzecz materialna, czy to, że chciałabym mieć rodzinę i takie tam XD Ale jak tak myślę, to chyba jednak jest do spełnienia, jeśli naprawdę będę w to wierzyć J
6. Co sądzisz o Dramione ?
* Cóż, czytam parę Dramione…Ale kiedyś zdecydowanie bardziej lubiłam ten pairing. Nie wiem czemu, ale po prostu lekko mi zbrzydł. Chociaż jest taki jeden, w którym jestem zakochana.
7. W której turze masz lub miałaś ferie ?
* Eh…Pierwsza niestety i już minął prawie miesiąc od kiedy się skończyły ;-;
8. Jaki był by twój patronus ?
* W sumie nie wiem, kiedyś myślałam, że może koń, ale jak tak myślę, to bym chyba chciała smoka XD (chociaż nie wiem czy jest w ogóle taki, ale co tam xD)
9. Najlepsza książka jaką czytałaś w ostatnim czasie to ... ?
* Ej, no nie pamiętam co ostatnio czytała, ale na pewno nie są to „Krzyżacy” :C Chyba...Hm...Cherub? W sumie raczej mam zamiar go przeczytać (odwet 16♥) ale to i tak jedna z najlepszych książek :)
10. Wolisz zimę czy lato ?
* Jak jest zima mówię, że wolę lato, a jak jest lato to wolę zimę. A patrząc teraz przez okno stwierdzam iż wolę LATO :D
11. Od kiedy lubisz HP ?



* Uuu…No dobra niech mnie ci wszyscy Potterhead, którzy są nimi od lat nie zabiją, ale ja interesuję się HP dopiero od wakacji…Tak, tak wtedy, kiedy to TVN puścił całą serię w telewizji. Ale od tamtej pory naprawdę kocham HP i mam nadzieję, że będzie to trwać jeszcze przez lata .

Druga NOMINEJSZYN była od: Beuloo99, a tutaj jej blog ------> KLIK
Tobie też dziękuję :)

1. Czy prowadziłeś/łaś już wcześniej jakiegoś bloga?
* Tak, dwa :) Jeden o pairingu Draur, a drugi o rysowaniu :)
2. Dlaczego tematyka Harrego Pottera?
* Cóż, stałam się Potterhead i potem razem z moją przyjaciółką na wakacjach wpadłyśmy na pomysł: " Może załóżmy bloga!" i tak powstał ten o Draur :) A potem zakochałam się w Doriusz i powstał ten :)
3. Twoja utopia to..
* Sama nie wiem... XD
4. Ulubiona postać literacka?
* James Adams ♥ Livvi, on jest lepszy od Rayana :C ( Nikt nie wie o co chodzi XD)
5. Jaki masz stosunek do związków homoseksualnych?
* W pełni toleruję :) Dzięki też wyżej wspomnianej książce "Cherub" jestem co raz bardziej przekonana, że powinni mieć równe prawa z hetero :)
6. Ulubiony pisarz/pisarka?
*Rowling, Muchamore....no i w sumie nie wiem...chyba tyle :)
7. Jaką piosenkę polecisz?
*Jon Henrik - Daniels Jojk - ta piosenka zawsze mnie wzrusza :')
8. Jesteś zadowolona ze swojego bloga?
*Na razie tak...zobaczymy jak będzie potem :D
9. Kto Cię inspiruje?
*Jeśli chodzi o pisanie to inne blogi i książki, które czytam :)
10. Który bohater Harrego Pottera odzwierciedla Twoją osobowość?
*Zawsze będę uważać, że Fleur Delacour. Jestem do niej (tak mi się wydaję) dosyć podobna :) Nie potrafię podać konkretnych cech, ale wydaje mi się, że ona właśnie najlepiej do mnie pasuję :D
11. Czy podobają Ci się moje opowiadania?
* W sumie niezbyt pamiętam twojego bloga :c Chyba muszę zajrzeć :)

Kolejna? Tak, tak...kolejna nominacja...tym razem od: Znów Panienka Livvi :D Ty to mi spokoju nie dajesz :D A tutaj blog -----> KLIKSON

1. Gdybyś mogła coś w sobie zmienić to co to by to było?
* O jeny...wszystko? Nie no, ale nos i włosy...:) I chciałabym umieć śpiewać XD
2. Gdzie najbardziej byś chciała mieszkać w przyszłości?
*Paryż? Lub....może USA :) Albo WB  XD Sama nie wiem...
3. Najpiękniejsze miejsce dla ciebie jakie jest na ziemi to...?
*To...Wrocław *.* Naprawdę kocham to miasto :)
4. Dlaczego własnie taki temat bloga, a nie inny?
* Bo kocham Doriusz!
5. Czy od zawsze lubiłaś pisać, czy przyszło to nagle?
*Pisałam wcześniej! Już w pierwszej klasie podstawówki wymyślałam własne opowiadania o świnkach morskich XD
6. Jaki znak zodiaku?
*Rybcie :)
7. Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
*To zależy...wierzę, że jak mogę zakochać się w kimś od pierwszego wyjrzenia, ale gorzej z tym, że ktoś we mnie XD
8. Jakie miejsce najchętniej byś odwiedziła?
*Chicago! :0
9. Co ze swojego wyglądu najbardziej lubisz?
*Nogi chyba :P i tyle...
10. Pierwsze trzy ulubione parringi?
* Doriusz, Doriusz i.....Doriusz XD Nie no na drugim Jily, a na trzecim Lupin i Tonks :)
11. Co najbardziej lubisz robić w wolnym czasie?
*Rysować♥


Nominacja NUMBER 4 jest od: Dorcas Meadowes-Black :) Dziękuję ci! A tutaj link do niej: KLIK


1. Skąd pomysł na bloga?
*A tak jakoś czytałam inne blogi i pokochałam Huncwotów :)
2. Dlaczego akurat taka tematyka?
* Bo uwielbiam Doriusz!
3. Ulubiony(a) bohater(ka) filmowy(a)/książkowy(a)?
*James Adams chyba :) ale Syriusz też :D
4. Ulubiona książka/cykl/saga?
*HP, Cherub, Archeo, :) Jak na tą chwilę :)
5. Czego boisz się najbardziej?
Pająków chyba :C
6. Ulubiony zespół/wykonawca?
*Ostatnio mam wahania nastroju...ale chyba Katy Perry :)
7. Ulubiona postać z horroru (wampir, wilkołak itp.)
* Nie oglądam Horrorów bo się boję XD
8. Kolor, który najlepiej cię opisuje?
*Fiolet...lub kremowy :D
9. Zwierzę, które najlepiej cię opisuje?
*Wiewiórka XD Nie no nie mam pojęcia...
10. Czego nienawidzisz najbardziej?
Wątróbki i flaków...i ludzi którzy mnie okłamują :/
11. Wymarzone miejsce na wakacje? 
* Ojoj chyba Chicago lub Paryż :)

Kolejna od Daisy :) Dziękuję ci! A tutaj jej blog: -----> KLIK

1. Czy Twoja rodzina wie o blogu?
*Haha nie....! I mam nadzieję, że się nie dowie XD Ale chyba troszkę się domyślają :P
2. Ulubione parringi z HP?
Ale w sensie te co były w książce? Jak tak to: Lupin i tonks, Hinny i Romione :) A jak nie to: Doriusz, Jili i Remus i Tonks XD
3. Czy w pisaniu odnosisz się czasem do życia?
* Czasem tak :)
4. Ulubiona piosenka to...?
*Katy Perry wszystkie :)
5. Jaki byłby Twój bogin?
*Ogromny pająk? XD Albo ktoś martwy :C
6. Wolisz czasy Harry'ego czy Huncwotów?
*Huncwoci!
7. Pierwszy przeczytany fanfick to...?
*Jelsa :) Oliwi ---> KLIK
8. Jak pisanie wpływa na Twoje wypracowania na polski? :)
*Chyba pozytywnie :D
9. Masz życiowe motto?
*Never lose hope :) Lub Never say never :)
10.Kim chciałabyś/chciałbyś być za 10 lat?
*Albo projektantką mody, albo ilustratorką książek lub modelką (ta skromność XD) i mamą XD
11. Czy lubisz krytykę, dlaczego?
*Lubię, ale uzasadnioną, bo take hejty bez podstaw trochę mnie irytują :/ Jeśli krytyka jest konstruktywna to naprawdę ją lubię, bo wiem co mogę poprawić. żaden człowiek nie jest idealny, ale każdy może poprawiać swoje błędy jeśli się mu się wskaże :)


Nominejszyn...haha ile tego? Od Amelki :) Dziękuję bardzo, a tutaj jej blog: Klik Wybacz, że ostano trochę go zaniedbałam :C

1. Ile masz lat?
*Smutna prawda XD teraz skończyłam 14 :)
2. Gdybyś mogła zostać dziewczyną jakiegokolwiek chłopaka/mężczyzny z HP kim on by był?
*Syriusz! Aww...♥ :D
3. Jaki przedmiot z HP chciałabyś posiadać w rzeczywistości (oprócz różdżki)?
*Horkruksy :D
4. Chciałabyś na jeden dzień zmienić płeć i zobaczyć jak to jest być facetem (oczywiście następnego dnia powrócić do swojego dawnego ciała)?
*No pewnie, że bym chciała! Mogłoby być zabawnie :D
5. Potrafiłabyś zabić za jakąś bardzo cenną rzecz, której potrzebujesz (np. ktoś Tobie bliski umiera, ale możesz go uratować pozbawiając życia obcą osobę)?
*Chyba nie...jestem dość tchórzliwym osobnikiem (XD jak to brzmi). Po prostu nie byłabym w stanie...
6. Jaki jest Twój ulubiony gatunek muzyki?
*Pop, klastyczna
7. Kiedy masz urodziny?
*4 marzec hihi :)
8. Co byś zrobiła gdybyś pewnego dnia obudziła się w ciele głównej postaci swojej ulubionej książki bądź bloga?
*Oszalałabym z radości! Ale potem bym chyba chciał wrócić do dawnego życia...sama nie wiem XD
9. Gdybyś mogła wyprowadziłabyś się z kraju w którym mieszkasz?
*Chyba nie :) Ale zobaczymy za parę lat :)
10. Czego boisz się najbardziej?
*Pająków...:/
11. Jaki jest Twój wymarzony zawód?
*Projektantka mody :P

Wow skończyłam :D
A teraz moje nominacje!

http://historiaroczniku1960.blogspot.com/
http://burzliwa-milosc-lily-evans.blogspot.com/
http://lily-evans-co-by-bylo-gdyby.blogspot.com/
http://syriusz-black-i-dorcas-meadowes.blogspot.com/
http://czarodziejkazsekretnamoca112a.blogspot.com/
http://lilkaopowiada.blogspot.com/
http://magia-czai-sie-wszedzie.blogspot.com/

i tyle...ufff...
A teraz pytania:
1.Twój ulubiony blog/ff?
2.Od kiedy piszesz?
3.Ile chciałbyś mieć w przyszłości dzieci?
4.Ulubiony aktor i ulubiona aktorka?
5. Film, przy którym zawsze płaczesz?
6.Czy masz jakąś manię?
7.Oprócz Potterhead kim jeszcze jesteś? (trybuni, cherubini itp.)
8.Czy odpowiadasz na komentarze swoich czytelników? Uzasadnij odpowiedź.
9.Ulubione danie?
10. Co wolisz? Czasy Voldzia, Huncwotów, Harry'ego czy nowe pokolenie?
11.Ile masz lat?

Tumturaumtum!
Skończyłam XD
Uf...Dobra lecę...powiem tylko, że nie wiem czy się wyrobię z rozdziałem...po prostu brak czasu :C
Do napisania Mania!

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 5 "Uporczywy sen"

Było ciemno. Wokół cisza, nawet najmniejszy szmer nie próbował się wyzwolić. Ta cisza dzwoniła Syriuszowi w uszach, gdy poczuł pod stopami mokre liście. Był na boso, sam w
Zakazanym lesie i kompletnie nie wiedział, co tutaj robi. Jakim sposobem
znalazł się poza murami zamku i to w samym środku nocy? Może to jakiś głupi
żart Huncwotów lub Dorcas? Chłopak zatrząsł się z zimna, a jego skóra pokryła się gęsią skórką, gdy wiatr mocniej zawiał. Chłód przeszywający jego ciało był  nieustępliwy, a on był jednie w cienkiej piżamie. Nagle wśród otaczającej go ciszy dostrzegł cichy szmer. Usłyszał czyjeś kroki, ktoś oprócz niego tu był. Obrócił się bezszelestnie, wytężając wzrok. Nagle usłyszał zimny i szorstki głos. Słyszał go już nie raz i zawsze wzdrygał się na jego dźwięk. Przybliżył się o kilka kroków słysząc jeszcze końcówkę zdania, które wypowiadała owa istota.
-...Potter...Chłopiec, który przeżył… - To nazwisko rozbrzmiało w głowie
Syriusza, który z zaciekawieniem, ale także strachem przybliżał się coraz bardziej, by móc cokolwiek zobaczyć. Nie wiedział czy powinien, ale tam był w końcu jego przyjaciel, któremu prawdopodobnie groziło niebezpieczeństwo. Stanął na skraju polany ukryty za krzewem. Na chwilę wstrzymał oddech, gdy dostrzegł po swojej prawej stronie czarodzieja, do którego należał owy zimny i mrożący krew w żyłach głos. Na przeciw niego stał James, którego palce kurczowo zaciśnięte były na różdżce. Syriusz
Przeniósł swój wzrok na czarnego pana, który podniósł już swoją
różdżkę. Na chwilę świat jakby stanął w miejscu. Syriusza przeszył zimny dreszcz, gdy Lord Voldemort uśmiechnął się szyderczo do przerażonego, Pottera. Minęła chwila nim Syriusz zrozumiał, co to oznacza. Czarny pan chciał zabić jego przyjaciela.
Black nie zastanawiając się zbyt długo wyskoczył zza krzaków stając twarzą w twarz z Lordem Voldemortem. Uniósł swoją różdżkę lekko trzęsąc się ze strachu, ale czarny pan zachowywał się tak jakby w ogóle go nie dostrzegł.
- Jeśli chcesz zabić go, musisz zabić najpierw mnie! – krzyknął, lecz i to nie poskutkowało. 
Czarny pan był już w gotowości. To trwało jednie ułamek sekundy. Syriusz po chwili zobaczył tylko jak smuga zielonego światła swobodnie przelatuje przez jego ciało. To koniec – pomyślał, ale nagle zobaczył jak czarny pan upada na ziemię odepchnięty jakąś magiczną siłą. Śmierciożercy zgromadzeni dokoła niego spojrzeli przestraszeni, a Bellatrix próbowała pomóc mu wstać. Czarnowłosy, aż wzdrygnął się na myśl, że jest z nią spokrewniony. Po chwili jednak dotarło do niego to, co się stało. Powili obrócił się spodziewając się najgorszego. Tuż za jego plecami leżał martwy James. Nieżywy. Nie ruszał się. Nie oddychał. Syriusz poczuł jak do jego oczu cisnął się łzy, ale nie mógł teraz płakać. Chciał się zemścić, tak samo jak to Meadowes zemściła się na nim. Nim jednak z powrotem się obrócił wszystko wokół zaczęło tracić ostrość i kolory a on upadł zemdlony na mokre liście.

- Łapo! - Nad jego łóżkiem pochylali się wszyscy Huncwoci. - Co się
dzieje? - spytał Rogacz patrząc przestraszony na przyjaciela. -
Krzyczałeś!
To się nie działo naprawdę. James żył.
- Miałem sen...- zaczął czarnowłosy, ale zrobił na chwilę przerwę. Nie
wiedział czy powinien mówić o tym, co stało się w zakazy Lesie i o tym,
co spotkało Rogacza. - Zwykły koszmar - dodał po chwili.
- Na pewno? - Lupin nie wyglądał na przekonanego.
- Tak Lunatyku – odparł, ale w jego głosie dało się wyczuć nutkę zwątpienia.
- Łapo, a opowiesz nam, co ci się śniło? – spytał Peter, za co Remus spiorunował go wzrokiem. – No, co? – Spojrzał na niego zdziwiony.
- Wybacz Glizdogonie, ale wolę do tego nie wracać. – Syriusz lekko się skrzywił.
Naprawdę nie chciał do tego wracać, ani o tym myśleć. Nie wiedział jak miał to potraktować. Jako zwykły sen, czy może proroctwo. Tego drugiego nawet nie chciał dopuścić do myśli. James zabity przez Voldemorta. Ale gdyby to miało stać się naprawdę to James był w śnie nie wiele starszy niż teraz, może nawet działo się to w tym samym roku. Chwilę się zastanowił, czy powinien o tym komuś mówić. To musi być ktoś, kto go zrozumie i zachowa to w tajemnicy.
Chyba znał tylko jedną taką osobę.
- Może chodźmy dalej spać? – zaproponował Lunatyk, a reszta kiwając głowami wróciła do swoich łóżek z powrotem zapadając w głęboki sen.

~*~

Lekcja zielarstwa dłużyła się wszystkim niemiłosiernie nawet zważając na to, że dziś przyjechał jakiś wspaniały ogrodnik prezentujący bardzo rzadkie okazy roślin. Dorcas ziewała oparta o stół, na którym stała młoda Mandragora. Po chwili poczuła jak jej oczy powoli się sklejają. Jednak nim udało jej się, choć na chwilę zdrzemnąć zadzwonił dzwonek i Gryfoni wraz z Krukonami ruszyli pędem w stronę wyjścia. Ona ospałym krokiem wlekła się za swoimi przyjaciółkami.
- Gdzie wy tak pędzicie? – spytała próbując dogonić je na schodach, gdy szły na eliksiry.
- Obiecałam ślimakowi, że dam mu jeszcze przed lekcją referat o eliksirze miłości! – Ruda wygrzebała z torby gruby zwój pergaminu. – Dzisiaj o tym będzie lekcja.
- Eliksir miłości, powiadasz? – Dorcas zaciekawiona aż przyśpieszyła kroku. – A trudny do sporządzenia taki eliksir?
- Zdecydowanie nie na twoje możliwości Meadowes! – Wyszczerzyła się Mary, a Dorcas spojrzała na nią zgaszona.
- Wiecie, co? Zrobię sobie taki i zobaczycie, na co mnie stać! – odparła wyzywająco, po czym zarzuciła włosy i wybiegowym krokiem weszła do Sali Slughorna.
-  Ciekawe, po co? – Alicja odpowiedziała z naciskiem na pierwsze słowo, po czym razem z dziewczynami weszła do klasy i zasiadła w ławce obok Meadowes.
- Bo widzisz, mam ochotę go na kimś wypróbować…
- Czyżby na Łapie? – Zachichotała Evans, która wraz z Mary siedziała w ławce przed nimi.
- Czy tu mowa o mnie? – Syriusz nagle ni z tą ni zowąd pojawił się w klasie wraz z resztą chłopaków.
Alicja posłała Frankowi przelotne spojrzenie, a Mary spuściła wzrok, by tylko nie mieć  żadnego, choćby najmniejszego kontaktu z Remusem. Evans zaś cała się zaczerwieniła, gdy pojawił się James. Ale był jakiś inny. Nic nie powiedział, nawet się nie przywitał, tylko zasiadł w swojej ławce wtykając nos w podręcznik. To było do niego niepodobne. Może to przez to, że wczoraj odrzuciła jego zaręczyny? No, ale co mogła zrobić innego. Nagle z zamyślenia wyrwał ją głos Dorcas.
- Black, och jak miło cię widzieć! – odparła z przekąsem, opierając się o krzesło.
- Ja też cieszę się ogromnie Meadowes! – Wyszczerzył się, po czym ruszył sugestywnie brwiami. – Jak tam wspomnienia po naszym pocałunku?
Alicja i Mary spojrzały zdziwione na Dorcas. Przedwczoraj nie były obecne, na jakże cudownej zemście Huncwotów, a Meadowes opowiadając im pominęła ten malutki szczególik.
- Całowaliście się?! – Mary wykrzyknęła tak głośno, że Krukoni w sąsiednich ławkach spojrzeli na nich spod podręczników.
- W życiu! – warknęła brunetka, ale Evans nie wytrzymała i zaczęła opowiadać im wszystko ze szczegółami, które oczywiście nigdy nie miały miejsca.
- Proszę zająć miejsca! – Nagle do Sali wszedł Slughorn, a Syriusz puszczając oczko do Dorcas zasiadł w swojej ławce tuż obok markotnego James.
- Zauważyliście, że Rogacz się tak dziwnie zachowuje? – spytała Mary.
- Podejrzewam, że to przez Evans. – Wyszczerzyła się, Dor, ale ruda zamiast odpowiedzieć spojrzała tylko smutno na Rogacza, który niestety nie zaszczycił jej ani jednym spojrzeniem.
Slughorn, chwilę po tym odczytał na głos całe wypracowanie Evans, co zajęło mu trochę czasu, a następnie rozkazał sporządzić eliksir miłości.
- Myślicie, że Dorcas poleci na mnie jak ją tym nafaszeruję? – Syriusz przeleciał palcem po stronie z wielkim napisem AMORTENCJA.
- Co? – James nagle został wyrwany z zadumy.
- Egh…James, weź mnie wreszcie posłuchaj…- Syriusz wywrócił oczami.
- Nasz kochany Łapa chce, cytuje: „nafaszerować Dorcas Amortencją". – Remus powtórzył, a James spojrzał na niego lekko nieprzytomnym wzrokiem.
- Dobrze jak chcesz… - mruknął, a Huncwoci zmarszczyli brwi.
- Rogaczu, co się dzieje? – spytał Peter, ukrycie przemycając z plecaka fasolki wszystkich smaków.
- Miłość mnie zabija… - mruknął, a Łapa wraz z Lunatykiem wymienili pełne obawy spojrzenia.
- Możesz dokładniej? - poprosił Syriusz, lecz okularnik tylko westchnął kładąc się na ławce.
- Może zaczniecie robić ten eliksir? – Zauważył Peter zjadając zieloną fasolkę.
- Ty się o nas nie martw Glizdku…- Syriusz zmarszczył brwi. – Lepiej martw się o niego.
- Moi drodzy! – Slughorn znów się odezwał. – Zostało wam dwadzieścia minut.
Łapa spojrzał szybko na zegarek, a następnie przeniósł swój wzrok na Lupina.
- Pomożesz mi? – spytał z nadzieją w głosie.
- A jesteś tego pewien?
- Jak najbardziej! – Syriusz entuzjastycznie pokiwał głową.
- A nie wolisz…No wiesz, żeby sama się w tobie zakochała? – Lupin spojrzał znacząco na Blacka, ale ten tylko wyszczerzył zęby.
- Ona mnie kocha…Tylko jeszcze o tym nie wiem.
- Eh…- Lupin westchnął zrezygnowany. – Okej to dawaj tą książkę.

- Evans, chyba coś mi nie działa…- Meadowes spojrzała na zieloną substancję gotującą się w glinianym kociołku.
- Jeny Dor! Ile dałaś płatków irysa? – Lilka próbowała opanować sytuację.
- No 4!
- Trzeba 5! – Lily szybko dorzuciła składnik i celując różdżką w wywar wypowiedziała szeptem jakieś zaklęcie.
Substancja powoli zaczęła nabierać perłowego koloru, a tuż nad nią zamiast oparów pojawiły się białe spiralki.
- Pięknie dziewczęta! – skomentował Ślimak zaglądając do kotła gryfonek. – Eliksir wyszedł pierwszorzędny!
- Dziękuję. – Dor szepnęła do Evans, ale ta tylko kiwnęła głową i powróciła do sporządzania własnego wywaru.
- Zostało 5 minut! – krzyknął nauczyciel, po czum zbliżył się do stołu chłopaków.
- No Black, Lupin nieźle się spisaliście. – Spojrzał na eliksir, który nie wiele różnił się od poprzedniego. – Coś mi się wydaje, że te Owutemy jednak zdacie.
- Dziękujemy panie profesorze! – odparł Syriusz szczerząc się z zadowolenia, podczas gdy Slughorn ruszył w dalszy obchód.
Minęło kilka minut nim nauczyciel znów się odezwał.
- Zapraszam was tutaj  z próbkami!
Syriusz szybko wyjął z plecaka dwie fiolki. Obie wypełnił po brzegi eliksirem, ale tą pierwszą położył na stoliku, a drugą zakorkował i wcisnął do plecaka. Jak najszybciej zaniósł ją nauczycielowi, a gdy zadzwonił dzwonek razem z przyjaciółmi opuścił klasę.
- Co dostaliście? – spytał Peter nadganiając przyjaciół, którzy zdążyli już dojść do wielkiej Sali na Lunch.
- Wu – mruknął Lupin zasiadając na swoim miejscu przy stole.
- A ty Rogaczu? – Glizdogon napierał.
- Te – odparł markotnie opierając się łokciami o stół.
Lupin, aż zachłysnął się sokiem.
- Trolla? – spytał z niedowierzaniem. – Nawet Syriusz miał lepszą ocenę!
Ale James nie odpowiedział. Pozostali Huncwoci wymienili zdziwione spojrzenia, po czym w napiętej ciszy zajęli się jedzeniem.
- Będziesz to jadł? – Peter spojrzał łapczywie na porcję okularnika, a gdy ten pokręcił smętnie głową Glizdek się ożywił. – Mogę? – spytał chwytając za talerz, a Rogacz pokiwał głową.
- James nie możesz tak! – Lupin spojrzał na niego z powątpieniem. – Musisz coś jeść, bo umrzesz z głodu.
- Prędzej umrę z miłości… - mruknął pocierając zmęczone oczy. – Chyba już pójdę.
- Zaczekaj! – Syriusz powstrzymał go ręką. – Może powiesz nam, co się dzieje?
- A co ma się dziać?
- Cały dzień dzisiaj jesteś jakiś taki…INNY…- Lupin spojrzał na niego znacząco. – Coś z Lily?
- To aż tak widać? – James poprawił okulary na nosie i wziął szklankę z wodą, którą podał mu Syriusz.
- Widać, że coś jest nie tak. – Czarnowłosy spojrzał przyjacielowi w oczy. – Powiesz nam, co się dzieje?
- Wczoraj oświadczyłem się Lily – mruknął pod nosem, ale chwilę potrwało nim do chłopaków dotarło to, co właśnie powiedział.
- Że co? – Syriusz wytrzeszczył oczy. – Żartujesz sobie?!
Rogacz pokręcił głową, po czym wypił łyka wody.
- Co ty, żeś najlepszego zrobił… - Lupin westchnął lekko zszokowany. – I co powiedziała?
- Nie zgodziła się… - mruknął. – Mogłem to przewidzieć.
- Ale przynajmniej próbowałeś, a nie tak jak nasz Lunatyk… - Syriusz wyszczerzył zęby.
- O co ci chodzi? – Remus wytrzeszczył oczy.
- Oto, że jesteś zakochany w Mary, a gówno z tym robisz.
- Jesteś zakochany w Mary? – Rogacz nagle ożył, a Peter opluł się sokiem.
- Jak to? – wrzasnął blondyn próbując jakoś zatrzeć ślady soku powstałe na szacie.
- Dzięki ci Łapo za dyskrecję…- Lupin spiorunował go wzrokiem. – Może mi się trochę podoba, ale nic więcej!
- Jesteś pewien? – spytał Peter z nadzieją.
- Tak.. – Zabrzmiało to niezbyt przekonująco, ale Glizdogon najwyraźniej mu uwierzył.
- A ty, co Glizdek taki zainteresowany, co? – Syriusz szturchnął go w bok lekko się śmiejąc.
- A nic, nic…- mruknął.
- Tobie tez podoba się Mary? – zapytał żartobliwie, ale Peter pokrył się przez to szkarłatnym rumieńcem, a reszta chłopaków umilkła czekając na odpowiedź.
- Nie, no co ty…- Zaśmiał się, ale zabrzmiało to jak tani żart, jednak żaden z Huncwotów wolał nie drążyć dalej tego tematu.

~*~

- Meadowes, która godzina?! – Alicja wydarła się z łazienki.
- Osiemnasta pięćdziesiąt! – odkrzyknęła jej brunetka. – A co?
- O dziewiętnastej mam spotkanie z Frankiem! – Wystawiła głowę zza drzwi. – Idziemy do Hogsmade!
- A ty Dor nie masz dziś korepetycji? – Zauważyła Evans wystawiając głowę zza książki.
- Na Merlina, zupełnie zapomniałam! – Szybko zerwała się z łóżka. – Muszę tam być o 19!
- Miłej lekcji! – krzyknęła Alicja, gdy Meadowes ruszyła biegiem w stronę wyjścia zagarniając po drodze bluzę.
- Wal się Stewart! – syknęła, po czym zniknęła na schodach.
Biegła szybko korytarzami, aż znalazła się na błoniach Hogwartu. Stamtąd udała się do składziku i spóźniając się raptem 15 minut stawiła się na stadionie.
- Wreszcie Meadowes! – Black przywitał ją z uśmiechem na ustach.
- Nie szczerz się tak! – Dor syknęła my prosto w twarz. – Jestem tutaj tylko z konieczności…
- Rozumiem cię i nie mam zamiaru cię dręczyć – odparł szybko, a jego twarz przybrała bardziej poważnego wyrazu.
- Że co? - Meadowes myślała, że się przesłyszała.
- Powiedziałem, że potraktujemy to jak zwykłą lekcję, a ja nie będę cię dręczyć.
- A gdzie haczyk, hę? – Dorcas nie wyglądała na przekonaną.
- Nie ma żadnego haczyka. – Syriusz rozłożył ręce w geście pojednania. – Po prostu mam dziewczynę i nie mogę już podrywać innych.
Dor wybałuszyła oczy. Dziewczynę? Nie wiedziała dlaczego, ale poczuła jakby ukłucie w sercu.
- A któż to taki? – spytała zakładając ochraniacze na łokcie i robiąc najbardziej obojętną minę na jaką było ja stać.
- Pewna dama ze Slytherinu! – odparł dumnie. – A teraz pozwól, że rozpoczniemy lekcję.
On woli jakąś babę, ze Slytherinu niż mnie- Dorcas zacisnęła pięści.
- Znakomicie, zaczynajmy – syknęła przez zaciśnięte zęby, po czy, dosiadła swojej miotły. – Od czego zaczniemy? – spytała powoli wzbijając się w powietrze.
- Może najpierw nauczysz się łapać kafel? – spytał z przekąsem, a ona zacisnęła zęby jeszcze bardziej.
- Myślisz, ze nie umiem złapać kafla?!
- No nie wiem. – Wzruszył ramionami. – Ale zaraz się przekonamy!
Chwilę po tym piłka weszła do gry. Nim Dorcas się zorientowała przemknęła przed jej nosem i uderzyła w trybunę.
- Widzisz! – zadrwił z niej Syriusz. – To może teraz dojdzie tłuczek?
- Proszę bardzo! – wrzasnęła odlatując na bezpieczną odległość. – Teraz spróbuj mi strzelić gola!
-Oj strzeliłbym, strzelił. – Syriusz mruknął sam do siebie, po czym przejął kafla i pomknął w stronę pętli, których broniła Dorcas.
- No zobaczymy, jaki z ciebie chojrak! – krzyknęła pochylając się. Była gotowa na obronę.
Chwilę po tym Syriusz wyrzuciła kafla, który z zabójczą prędkością zbliżał się do dziewczyny. Już chciała go chwycić, wiedziała, że to obroni, gdy nagle z boku nadleciał tłuczek. Uderzył ją mocno w żebro, co spowodowało, że straciła równowagę i zleciała z miotły. Na szczęście było to tylko kilka stóp nad ziemią i nie obiła się aż tak bardzo.
- Ty debilu! – wrzasnęła do nadlatującego Blacka, wstając z ziemi i otrzepując ubranie z kurzu. – Chciałeś mnie zabić?!
- Wiesz co, nie pomyślałem o tym, ale to dobry pomysł. Dzięki! – Mrugnął do niej łobuzersko, a ona lekko kulejąc chwyciła swoją miotłę i ruszyła w stronę wyjścia ze stadionu.
- Wielkie dzięki! – krzyknęła na odchodnym.
- Ale Dorcas, ja tylko żartowałem! – Syriusz szybko ruszył za nią, aż zrównał się z nią krokiem.
- Ale śmieszne! – Dor spojrzała na niego, jej oczy były lekko zaszklone od łez. – Normalnie, w życiu się tak nie uśmiałam!
- No ej, przepraszam! Nie chciałem.
- Ty nigdy nie chcesz! – krzyknęła. – To, dlaczego ciągle robisz to samo?!
- Ale co?
- Właśnie to! – Po jej policzkach pociekły łzy.
-Ale Dor… - spojrzał na nią wywracając oczami. – Robisz z igły widły…
- Ja robię?! – krzyknęła. – Ja?! – A zaraz chwyciła bidon leżący na ławce i łapczywie zaczęła z niego pić.
- Hola, hola Meadowes! – Black zbliżył się do niej o kilka kroków wyrywając jej butelkę z ręki. – To moje!
- Już nie! – Z powrotem przechwyciła bidon i za jednym zamachem opróżniła całą jego zawartość. – Cały czas robisz mi, rzeczy, przez które cierpię! Mam dosyć!  Myślisz, ze to takie fajne… - Nagle urwała, a na jej twarz powoli powracał błogi i niczym nie zmącony uśmiech. Black! – krzyknęła uradowana i rzuciła się Syriuszowi na szyję. – Kocham cię!
- Oj ja ciebie też! – Zaśmiał się dumny ze swojego chytrego planu.
- Wiesz, co? – Dor przygryzła wargę patrząc Łapie w oczy. – Mam na ciebie ochotę… - wymruczała.
- Ja na ciebie mam od początku piątej klasy kotku – szepnął jej na ucho, na co zaśmiała się słodko i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek. – Chodźmy do szatni! – Wymruczała po miedzy pocałunkami.
- Nie ma sprawy! – Łapa szybko wziął ją na ręce i pobiegł w stronę chłopięcej przebieralni. Cicho otworzyli drzwi i skryli się w środku, by nikt im nie przeszkadzał.
- Wiesz, co? – Dor szepnęła mu na ucho zmysłowym głosem, siadając na kolanach. – Nie wiem, czemu wcześniej się tobą nie interesowałam.
- Widzisz jaki ten świat zaskakujący…- Syriusz wymruczał, gdy Dor zaczęła błądzić jedna dłonią po jego klatce piersiowej, a drugą przesuwała wzdłuż uda.
On za to też nie był jej dłużny i powoli zaczął wsuwać dłonie pod jej szatę dotykając jej jedwabistej cery.

Całowali się zachłannie zapamiętując każdą chwile i każdy skrawek ciała. Po chwili jednak Syriusz zaprzestał i odepchnął ją od siebie, sam nie widząc czemu. Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona, a on spuścił głowę.
- Dorcas, lepiej tego nie robić.
- Ale dlaczego? – Brunetka zrobiła minę małego, smutnego króliczka, a on powoli zsunął się z ławki siadając na podłodze.
- Dor, bo ty mnie nie kochasz – szepnął.
- Ależ kocham! – wykrzyknęła siadając naprzeciwko niego. – Bardzo mocno!
- Nie, tylko ci się tak wydaje…
- Nieprawda – szepnęła, a on spuścił głowę.
Poczuł, że źle postąpił. Nie chciał jej zdobywać w ten sposób. Wolałby, żeby naprawdę go kochała, a nie jak jest pod wpływem Amortencji. Lupin miał rację, to nie był dobry pomysł. Zachował się jak ostatni kretyn.
- Łapcio, skarbie, kocham cię… - Znów go pocałowała, lecz on stanowczym ruchem ja odepchnął.
- Wybacz kochana…- Wstał powoli z ziemi. – Musze już iść.
- Ale skarbie…
- Nie jestem twoim skarbem… - Zatrzymał się na chwilę w progu spoglądając smutno na brunetkę. – Chociaż bardzo bym chciał. – Po czym zniknął za drzwiami.
- Ale Syriuszu! – krzyknęła za nim, po czym wybiegła na korytarz. – Spotkamy się jutro?
- No dobrze – mruknął. – O ile będziesz pamiętać!
- Zawsze pamiętam o randkach! – Posłała mu całusa, a on zniknął w ciemnym korytarzu.
 Randka to słowo rozbrzmiało mu w głowie. Idzie na randkę z Meadowes!

~*~

W tym samym czasie…

- Lily, pójdziesz ze mną do biblioteki? – Mary chwyciła stos książek leżący na biurku. – Muszę to odnieść.
- Nie, wolę zostać… - Spojrzała na przyjaciółkę spod podręcznika od obrony przed czarną magią.
- Jak chcesz… - Mary wzruszyła ramionami i ruszyła w stronę wyjścia z wielką wieżą książek na rękach.
- Mary nie gniewaj się! – Lily krzyknęła jeszcze do niej, gdy stała w progu.
- Nie gniewam. – Uśmiechnęła się, po czym zniknęła na schodach.
Pokój wspólny był nieco zatłoczony i Mary musiała się przeciskać między uczniami wraz z chwiejącą się kupką książek, by dostać się do wyjścia.
- Mary! – Nagle usłyszała za sobą głos.
Obróciła się, a w tym samym momencie jakiś dzieciak z trzeciej klasy wpadł na nią. Blondynka wylądowała na ziemi przygnieciona przez stosy książek, a sprawca tego wszystkiego szybko się ulotnił.
- Mary! – Znowu usłyszała ten głos, a zaraz dostrzegła przeciskającego się do niej Remusa. – Nic ci nie jest? – Chłopak szybko uklęknął przy niej, pomagając jej wstać.
- Wszystko w porządku, dziękuję! – Otrzepała swoje ubranie z kurzu, który pokrywał cały dywan w pokoju wspólnym, a potem schyliła się po ksiązki.
Niestety Lupin pomyślał o tym w tym samym momencie i też się schylił.
- Ałć! – Mary syknęła, gdy niechcący zderzyli się głowami.
- Boże przepraszam! – Remus spojrzał na nią przestraszony. – Nic ci się nie stało?
- Nie… - Zaśmiała się, co sprawiło, że Lupin, aż oniemiał. Śmiała się chyba najpiękniej ze wszystkich osób, jakie znał. A dodatkowo była taka piękna.
- Daj pomogę ci! – Po chwili szybko zebrał wszystkie książki z ziemi. – Idziesz do biblioteki?
- Tak, muszę oddać te wszystkie książki pan… - Nie dokończyła, bo przerwał jej krzyk.
- Witajcie! – Nagle koło nich ni stąd ni zowąd pojawił się Peter. – Idziecie do biblioteki?
- Tak… - Lupin odpowiedział nieco zirytowany pojawieniem się przyjaciela.
- O, to ja chętnie pójdę z wami! – odparł szczęśliwy. – Daj Lupinie, ja wezmę te książki! – Już wyciągnął swoje karłowate ręce w stronę Lunatyka, lecz ten cofnął się o krok i zmarszczył brwi.
- Dziękuję Glizdogonie poradzimy sobie! – Mary wtrąciła się do rozmowy. – Ale jeśli tak bardzo chcesz nam w czymś pomóc, to przyniósłbyś może z kuchni czekoladę? – poprosiła uśmiechając się słodko.
Biedny Glizdogon tylko kiwnął głową i opuścił pokój wspólny.
- Tylko jej nie zjedz po drodze! – krzyknął za nim Lupin, za co Mary spiorunowała go wzrokiem.
- Dlaczego wszyscy jesteście dla niego tacy niemili?!
- To tylko Glizdek…Mary… - Lupin spojrzał na nią zdziwiony.
- Ale on też jest twoim przyjacielem!
- No tak, ale… - Lupin gorączkowo szukał jakiś argumentów. Skąd miał wiedzieć, że Mary tak bardzo obchodzi Peter?
- Wiesz, co? – Mary szybko odebrała chłopakowi ksiązki. – Sama sobie poradzę. Cześć!
Za chwile zniknęła w dziurze pod portretem, a Lupin wciąż stał zszokowany. Po chwili do pokoju wszedł zmarkotniały Syriusz.
- Cześć stary… - Czarnowłosy spojrzał na przyjaciela. – Mijałem przed chwilą Mary, o co poszło?
- O Glizdka… - odparł Lupin, a Syriusz wytrzeszczył oczy.
- Ale, że niby, co?
- Że niby go źle traktujemy. – Wzruszył ramionami. – A jak tam korepetycje i eliksir?
- W miarę dobrze. – Łapa lekko się skrzywił. – Ale mogło być lepiej.
- Czy ty i Dorcas…? - spytał miejąc nadzieję, że jednak między jego przyjacielem, a Dorcas nic nie zaszło.
- Nie – uciął krótko. – Powiedziałem jej, że nie chcę jej tak zdobywać w ten sposób.
Lupin wypuścił powietrze ze świstem spoglądając na niego z podziwem.
- No, no Łapo, jestem z ciebie dumny – odparł po chwili. – Czy to ten sam Syriusz Black?
- Weź mnie nawet nie dołuj… - Syriusz spuścił głowę, gdy oboje skierowali się w stronę dormitorium. – Nie wiem, co się ze mną dzieje…
- Może po prostu jesteś zakochany? – Lupin zasugerował, gdy oboje weszli do pokoju.
Syriusz jednak nie odpowiedział tylko rzucił się na swoje łóżko wbijając twarz w poduszkę.
- Za dużo wrażeń jak na jeden dzień… - westchnął.
- A jak było z Dorcas? – Nagle usłyszał głos Rogacza, którego wcześniej nie zauważył.
- Fajnie… - mruknął. - A co z Lily?
- Nie wiem, nie gadałem z nią od wczoraj. – Rogacz spojrzał smutny na przyjaciół. – Może czas sobie odpuścić?
- Ale, że niby co? – Lupin spytał rozsiadając się wygodnie na własnym łóżku.
- No z Lily… - Rogacz westchnął poprawiając okulary.
- Chcesz, żeby tyle lat starań poszło na marne? – Lupin spojrzał pytająco na przyjaciela, lecz ten tylko wzruszył ramionami.
- Nie wiem czy jest sens to dalej ciągnąć…?
- To już zależy od ciebie… - Syriusz po woli wstał z łóżka chwycił ręcznik wiszący na krześle.– Ale jeżeli kochasz ją naprawdę…
- Sam nie wiem. – Rogacz westchnął opierając się o drewniane obicie łóżka, podczas gdy Syriusz zniknął w łazience. – Skoro ona mnie nie chce…Może poszukam szczęścia gdzie indziej…
- A jesteś pewny, że je znajdziesz? – Lupin otworzył swoją torbę i wyciągnął z niej jakąś grubą księgę. – Miłość nie przychodzi od tak…
- Muszę próbować…Czy zostało mi jakiekolwiek inne wyjście? – Rogacz rozłożył bezradnie ręce. – Odrzuciła mnie…Ona nic do mnie nie czuje. Nie ma, co się oszukiwać. Przez ostatnie sześć lat wmawiałem sobie coś innego, ale najwyraźniej tylko się łudziłem.
- Sam musisz zdecydować. – Lupin usiadł na łóżku rozkładając książkę na kolanach.
- Sam… - James powtórzył starając się nie myśleć, o Lily.
Ale jego silna wola nie była wstanie odeprzeć natłoku wspomnień, które teraz nieubłaganie dawały o sobie znać. Każdy dzień spędzony z nią, każde słowo wypowiedziane z jej ust. Jej cudne szmaragdowe oczy i ognisto rude włosy. Wszystkie dni, kiedy się kłócili. To wszystko sprawiało, że nie potrafił zapomnieć. Nie potrafił zapomnieć o niej, nie potrafił przestać jej kochać, chociaż tak bardzo chciał.

~*~

Uliczki Hogsmade były puste. Słychać było tylko szum drzew i czyjeś stłumione głosy dochodzące z „Trzech mioteł”. Alicja i Frank szli główną ulicą trzymając się za ręce. Nagle w oknie w karczmie błysnęło zielone światło.
- Widziałeś to? – Alicja przestraszona schowała się za chłopakiem.
- Tak… - szepnął, a po chwili usłyszeli szyderczy śmiech i czyjeś kroki zbliżające się z naprzeciwka.
- Frank, kto to? – Alicja spytała wyciągając różdżkę.
- Nie wiem… - odparł również zaciskając palce na swojej. – Lepiej szybko stąd chodźmy…
Ale było już za późno. Postacie idące z naprzeciwko ucichły dostrzegając parę. Zbliżyli się o kilka kroków, a Frank rozpoznał w nich Śmierciożerców. Dostrzegł kuzynkę Syriusza – Bellatrix i Avery’ego. Było tez kilku innych, których nigdy wcześniej nie widział, ale nie było wątpliwości, dla kogo pracowali.
- Kogo ja widzę? – Bellatrix znów zakłóciła ciszę swoim szyderczym śmiechem.
- Alu uciekaj! – Frank szepnął jej na ucho, lecz ta nie słuchała.
Nie mogła go tu zostawić samego.
- No chodźcie tutaj… - Czarnowłosa zwabiała ich swoim słodkim i niewinnym głosem. – Pokażcie się sługom czarnego pana…
- Bella zostawi ich! – Nagle z grupy wyszedł potężny mężczyzna.
Frank od razu go rozpoznał. Był to Fenrir Greyback wilkołak, który przed laty pogryzł Lupina, przez co ten, co miesiąc staje się groźną bestią.
- Czego chcecie? – Frank zdobył się na spokojny, ale stanowczy głos.
- Greyback zostawmy ich, nie są nic warci. – Kolejny głos odezwał się z tłumu.
Tym razem jednak śmierciożerca się nie pokazał, ale Alicja była pewna, że gdzieś już ten głos słyszała. Za żadne jednak skarby nie potrafiła sobie przypomnieć gdzie…Chwilę potem zobaczyła błysk czarnych oczu. Severus.. – szepnęła.
Po chwili z różdżek popleczników czarnego pana posypały się zaklęcia. Na ciemnym sklepieniu nieba pojawił się mroczny znak. Alicja i Frank skorzystali z okazji i jak najszybciej ruszyli w stronę zamku. Biegli, gdy nagle dostrzegli na niebie jakieś zbliżające się na miotłach postacie. Aurorzy pojawili się w ostatniej chwili. Gdyby spóźnili się, choć o sekundę mogłoby być już za późno. Wszędzie migały zielone światła. Obraz stawał się coraz bardziej rozmyty. Po chwili Alicja całkowicie straciła przytomność i upadła na ziemię upuszczając różdżkę.

*♥♥♥*
Witajcie! 
Rozdział 5 za nami Hura :D
A tak serio to według mnie to jeden z lepszych rozdziałów na tym blogu. Nie wiem jak wy sądzicie, ale mnie osobiście efekt końcowy zadowala :) Mam nadzieję, że ci którzy uznali moją fabułę za dosyć "prostą" przy następnych rozdziałach (jak i przy tym) doznają jakiejś dawki emocji i zaskoczenia :)
Ogólnie rzecz biorąc po raz kolejny straszliwie dziękuję za tu już: 5k wyświetleń i prawie 200 komentarzy (174 :P)!
Nie zanudzam tylko dedykuję rozdział Paulinie mojej :D Która mimo wrodzonego lenistwa czyta mój blog i zostawia na nim ślad w postaci komentarza :)
Oczywiście wam wszystkim też jestem ogromnie wdzięczna :)
Do następnego napisania!
Mania :*

środa, 4 marca 2015

Rozdział 4 "Powiedz, jakie to uczucie?"

- Dor, przecież to wspaniała wiadomość! - wykrzyknęła Lily, po tym jak Meadowes
opowiedziała jej o czwartkowych korepetycjach z Syriuszem.
- Tak Evans, wspaniała, bardzo... - mruknęła Dor rzucając się zrezygnowana na łóżko.
- O co ci chodzi? - Lily skrzywiła się. - No sama powiedz, że on ci się podoba?!
- Evans, weź się wreszcie odwal, Ok? - Wbiła twarz w poduszkę. - Nie mam
ochoty teraz o tym gadać...
- Czyli, że jednak ci się podoba?! - pisnęła podniecona Lily. - Mówiłam,
mówiłam, mówiłam!
- Nie, nie podoba mi się i błagam cię skończmy ten temat...
- Skoro tak, to zagrajmy w butelkę! - Evans wyszczerzyła zęby, siadając na podłodze. – Z fałszyskopem!
- Lily naprawdę nie mam siły... – Stęknęła brunetka zrezygnowanym tonem.
- Ktoś tu chce grać w buteleczkę, Evans? - Do pokoju wpadły Ala i Mary
wracające właśnie z szlabanu u Slughorna. Musiały posegregować wszystkie składniki używane do eliksirów, za to że ich wywary po wybuchały na ostatniej lekcji.
- Tak...Bo najwidoczniej, naszej Dor podoba się Łapa! - wykrzyknęła Ruda szczerząc się do przyjaciółek.
- Nie podoba, tylko...- Meadowes próbowała coś wtrącić, ale zagłuszyły ją
piski dziewczyn. – OKEJ, DOBRA ZAGRAMY! - W końcu wrzasnęła.
- To ja pierwsza! - Lily chwyciła butelkę po soku dniowym i zakręciła
nią na środku pokoju. - Alu! - powiedziała lekko się zastanawiając. - Czy całowałaś się już z
Frankiem?
Alicja chwilę się zamyśliła, po czym odparła wyzywającym tonem.
- Nie Evans, bo mi ostatnio przerwałaś!
- Ja, kiedy? - Ruda wytrzeszczyła oczy.
- Wczoraj na błoniach, jak byłaś z Potterem! - Alicja chwyciła się pod
boki. - A właściwie to, co wy tam robiliście..?
- Gówno! - Lily pokazała jej język, po czym pokazała, by ta teraz zakręciła. - Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy!
- Oj, Evans, Evans.... - Butelka tym razem wskazała na Mary, a Alicja już szykowała dla niej pytanie. - Czy to prawda, że żeby zbliżyć się do Remusa podrywałaś Glizdka? - Wyszczerzyła się.
- Nie! - wykrzyknęła, ale fałszyskop od razu zaczął wirować, co objawiło
się u dziewczyn napadem śmiechu.
- Mary serio? Peter? - Meadowes leżała na ziemi ze śmiechu. - Jak mogłaś
się tak poniżyć?!
- Odwalcie się!- Mary naburmuszona wstała z podłogi i szybko pobiegła
do łazienki trzaskając po drodze drzwiami. 
- Haha, jeny, dobra Evans kręć za nią! - Dor wskazała butelkę, a Ruda
od razu wykonała jej polecenie.
- Oł, Dor...- Uśmiechnęła się złośliwie, a Meadowes już skryła twarz w dłoniach. Wiedziała, że się nie wywinie i, że fałszyskop odkryje jej kłamstwo. Ale chwila? Czy ona kłamała? Przecież nic nie czuła do Blacka, więc nie miała jak skłamać.
- Okej... - Evans w końcu postanowiła zadać pytanie. - Czy podoba ci się Syriusz?
Jej serce przez chwilę zaczęło szybciej bić na dźwięk tego imienia.
Teraz już sama nie wiedziała, co ma powiedzieć. Chyba nic. Może
ucieknie? Tak to chyba najlepszy sposób, by się wywinąć. Chwila nieuwagi i Dorcas
zmieniła się w małą, białą kotkę i szybko pomknęła w stronę wyjścia, a
Lily i Alicja tuż za nią.
- Wracaj tu, ty tchórzu! - wydarła się Evans zbiegając po schodach. -
Zaraz jednak umilkła, gdy spostrzegła spory tłumek w pokoju wspólnym.
Nikt oprócz Lily, Mary i Alicji nie wiedział o tym, że Dor jest
animagiem, więc musiały uważać. Podczas gdy one szukały jej w tłumie ona
uciekła na Hogwartowskie błonia i powróciwszy do ludzkiej postaci
usiadła przy brzegu. Podciągnęła kolana do klatki piersiowej i spojrzała
w ciemną toń jeziora. Może faktycznie Black jej się podobał? Może...To
było pytanie bez odpowiedzi.

~*~

- Może poszła do Huncwotów, albo do kuchni, albo do wielkiej sali... -
Wymieniła Alicja, a zaraz dołączyła do nich Mary zwabiona wrzaskami, Evans.
- Co się dzieje? - spytała zdezorientowana.
- Meadowes zwiała gdzieś przemieniona. - mruknęła Lily zaglądając pod
stół. - To może ja pójdę do wielkiej sali...Ty Alu do kuchni, a Mary do
Huncwotów. - Ustaliła. - Ale pamiętajcie! Ani słowa o tym, że Dor jest
animagiem.
- Jasne pamiętam. - Uśmiechnęła się Mary, po czym skierowała swoje kroki w
stronę chłopięcego dormitorium. Pozostałe dziewczyny opuściły już wieżę gryffindoru, podczas gdy ona zapukała kilka razy w drewniane drzwi,
na których wisiała tabliczka "James Potter, Syriusz Black, Peter
Pettigrew, Remus Lupin".
Mimowolnie uśmiechnęła się, gdy przeczytała w myślach ostatnie nazwisko,
ale zaraz otrząsnęła się, gdy drzwi otworzył Peter.
- Hej Mary. - Przywitał ją, ale widać było, że jest zły za to, że ktoś
przerywa mu pałaszowanie słodyczy. - Coś cię stało?
- Tak...Wiesz szukam takiego białego kota...- Mary weszła do pokoju,
kiedy Glizdogon szerzej otworzył drzwi. - Jest może u was? To zwierzątko Rebbecy takiej z
naszego rocznika i go zgubiła.
- Wybacz, ale ja żadnego kota nie widziałem. - odparł Peter siadają na
łóżku zawalonym czekoladkami. - Moze Lupin wizal… - dodał wpychając sobie
jedną do buzi. - Ej Lunio?! - wdarł się, a Mary nagle spostrzegła
uchylające się drzwi od łazienki i wychodzącego z nich Remusa. Miał
na sobie tylko ręcznik przywiązany na biodrach i wyglądał naprawdę
zniewalająco. Przez to, że co miesiąc zmieniał się w wilkołaka miał na
klatce piersiowej
trochę zadrapań, jednak nie to przyciągnęło uwagę dziewczyny. Lupin
powszechnie uważany był za kujona-słabeusza, tymczasem jednak był
bardzo dobrze zbudowany, co wcześniej umknęło uwadze Mary. Ale tak czy
siak wierzyła, że nie poleciała wcale na jego klatę, lecz na charakter.
- Słucham? - odparł w końcu chłopak wyrywają Mary z zamyślenia.
Ona lekko zakłopotana wyjąkała szybko to samo, co wcześniej usłyszał
Peter i czekała na odpowiedź.
- Ja Mary też nie widziałem żadnego kota. - Zrobił smutną minę. - Ale jak
byś chwilę poczekała, to bym się szybko ubrał i pomógł ci szukać, co?-
Dodał entuzjastycznie.

Mary poczuła jak coś w niej wybuchło, ale starała się tego nie
okazywać, więc tylko nieśmiało kiwnęła głową, podczas gdy Remus z
powrotem zniknął w łazience.

~*~

- Dor...- Nagle usłyszała za sobą znajomy głos. - Coś się stało?
- Nie - mruknęła pochylając głowę, a Syriusz usiadł na trawie tuż obok niej.
- Na pewno? - Spojrzał na nią zatroskany.
- Tak, wszystko w porządku. - Powtórzyła czując jak Syriusz pożera ją
wzrokiem. - A ty, co tutaj robisz? - spytała.
- Chciałem ci powiedzieć, że jutro spotykamy się o 19...
Dor nagle przypomniała sobie o korepetycjach.
- Okej. - mruknęła oschle nie zaszczycając Syriusz choćby
najmniejszym spojrzeniem. - To możesz już sobie iść?
Czarnowłosy wytrzeszczył oczy, ale po chwili posłusznie wstał z ziemi i
ruszył w stronę zamku.
- Dorcas? - Po chwili się obrócił - Nie gniewaj się na mnie. Proszę…
- Nie gniewam. - Spojrzała na niego i nawet lekko się uśmiechnęło, co
wywołało u Syriusz nagły przypływ gorąca. Po chwili szybko się wycofał,
by nie dać po sobie tego poznać.
Dor powoli wstała z ziemi patrząc na oddalającego się Blacka.
- On cię wcale nie obchodzi! - powiedziała zdecydowanie, po czym ruszyła
śladem Syriusza.

~*~

Lily szła szybkim krokiem w stronę wielkiej sali. Nie zwracała na
nikogo uwagi, chciała jak najszybciej odnaleźć Meadowes. Już się zbliżała, gdy nagle, tuż przy wejściu wpadła na Jamesa.
- Potter zejdź mi z drogi... – syknęła, gdy zagrodził jej przejście.
- No weź Evans...
Lekko zadrżała, gdy przeciągnął ostatnią literę jej nazwiska, ale po
chwili się opanowała.
- James naprawdę się śpieszę! - Próbowała przecisnąć się obok niego, lecz
on ponownie zablokował jej drogę.
Lily co ty wyprawiasz? Przecież to Potter, a nie James! - skarciła się w myślach.
- Ale Evans, nie bądź taką sztywniarą! - Rogacz wyszczerzył się. -
Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie...
- Dobra, ale szybko! - mruknęła zrezygnowana, bo wiedziała, czego ma się
spodziewać. Kolejnego pytania typu: "Evans umówisz się ze mną?" lub
"Evans będziesz moją dziewczyną?". To już naprawdę stawało się nudne.
- Lily... - Rogacz zaczął i po chwili ukląkł na jedno kolano, a Ruda
spojrzała na niego zszokowana.
- James nie... - szepnęła.
- Lily czy zostaniesz moja żoną? - spytał rozkładając ręce, a niektórzy
uczniowie spojrzeli na niego zdziwieni szeptając za plecami, czy
aby się nie przesłyszeli.
Evans wciąż stała na środku kompletnie czerwona na twarzy, nie pewna
tego, czy w ogóle powinna się odzywać. Spojrzała w czekoladowe oczy
Pottera i nie wiedząc czemu zaczęła myśleć o tym, co by było, gdyby
powiedziała "tak". 

Wzięliby ślub, potem kupili dom, a potem może mieli
by dzieci. Żyli by długo i szczęśliwie...razem!...Evans debilko, o czym ty myślisz! - Po chwili znów się skarciła się i wzięła głęboki oddech.
-Nie!- odparła stanowczo, po czym obróciła się i biegiem ruszyła
schodami do wieży gryffindoru.

~*~

Dor szła szybko korytarzem, a potem przez dziurę w portrecie dostała
się do pokoju wspólnego gryffindoru, gdzie wpadła wprost na Mary i
Lupina.
- Meadowes wszędzie cię szukałam! - wykrzyknęła Macdonald, ale po chwili
dodała- Widziałaś tego kota Rebbecy?- mrugnęła do niej
porozumiewawczo.
- Kota...A tak już go jej oddałam. - wyjąkała lekko zdezorientowana.
- Och to świetnie! - Uśmiechnęła się Mary, po czy zwróciła się do Lupina
- Już się znalazła. - Westchnęła lekko zrezygnowana. Miała nadzieje, że spędzi trochę czasu z Lupinem, a tu proszę.
- Szkoda… - mruknął spoglądając na nią smutno. – Myślałem, że
wiesz...Razem pochodzimy po hogwarcie i pogadamy...- Ugryzł się w
język, bo i tak powiedział już za wiele.
Meadowes wycofała się szybko, lecz nim jeszcze zniknęła na schodach
Mary krzyknęła:
- Dor zaczekaj! - Po czym pożegnała się z Remusem. - Do zobaczenia! -
Uśmiechnęła się słodko i ruszyła za brunetką.
Lunatyk stał oniemiały na środku pokoju, aż w końcu szturchnął go Syriusz.
- Co jest Lunio? - Uśmiechnął się do przyjaciela rozbawiony jego rozanieloną miną.
- Chyba się zakochałem...- Lupin spojrzał na Syriusz przestraszony, a ten tylko się zaśmiał. - Ale dlaczego dopiero teraz?
- Bo może dopiero teraz zrobiła się z niej prawdziwa dupa! - Wyszczerzył
się Syriusz, za co oberwał po głowie.
- Ty Łapo myślisz tylko o jednym.. - Remus pokręcił głową, po czym razem
z Syriuszem wrócili do chłopięcego dormitorium.

~*~

- Hej dziewczyny! - Mary właśnie weszła do dormitorium - Co tam
słych...- Urwała, gdy zobaczyła Evans leżącą na łóżku z twarzą wbitą w
poduszkę - Co się dzieje? - Zwróciła się do Alicji i Dor, które klękały
przy łóżku rudej.
- Nie wiem… - Dorcas spojrzała przestraszona na przyjaciółkę. - Nie chce
nic powiedzieć...
- Lily...- Alicja szepnęła gładząc ją po włosach, a tą cichutko
chlipnęła. -  Nie płacz...
- Nienawidzę go… - Ruda szepnęła lekko łamiącym się głosem.
- Lily, powiedz, co się dzieje...- Meadowes zbliżyła swoją twarz i
szepnęła jej na ucho. - James?
To spowodowało, że Evans wybuchła płaczem tak głośno, że wszystkie z
dziewczyn gwałtownie od niej doskoczyły.
- Lily, błagam cię on nie jest tego wart...- szepnęła Mary wymieniając
spojrzenia z Alicją i Dorcas.
- Wy nic nie rozumiecie... - Ruda w końcu podniosła swoją zapłakaną
twarz z poduszki. - Nie chce go znać...
- Co zrobił? - spytała Alicja podając jej chusteczkę.
- On...On...- Chlipnęła Lily wysmarkując nos... - Spotkałam go w
wielkiej sali...I... I on zadał mi pytanie...- Znowu wybuchnęła płaczem, a Dor szybko objęła
ją ramieniem.
- Jeżeli ci coś zrobił… - Spojrzała na nią znacząco. - To naprawdę tego pożałuje...
- Nie Dor... - Evans otarła oczy rękawem od szaty. - To moja wina...
- Lily powiedz w końcu, o co chodzi? - Mary uklęknęła przy Rudej. - Może
ci pomożemy...
- Czy można pomóc miłości? - Lily spojrzała na przyjaciółki pociągając
nosem. - James...James.. On mi się oświadczył. - Wypowiadając te słowa
ponownie wybuchnęła płaczem, kryjąc twarz w dłoniach. - A ja...A ja...
- Zgodziłaś się?! - Alicja podekscytowana podała rudej drugą chustkę.
- Nie! - wykrzyknęła znów wybijając twarz w poduszkę. - Właśnie oto
chodzi.... Że nie...
- Lily! - wykrzyknęła Meadowes. - Ty się zakochałaś w Rogaczu!
Evans nie odpowiedziała tylko leżała w bezruchu. Alicja kiwnęła głową
żeby zostawić Rudą w spokoju i wszystkie rozeszły się do swoich
łóżek.
- Ej dziewczyny...- Nagle Evans odezwała się płaczliwym głosem i
spojrzała na przyjaciółki. - Czy wy byłyście kiedyś zakochane?
- Jeszcze się pytasz! - Dorcas wykrzyknęła wstając z łóżka. - Był Dean,
Michel, Ed, Mike...
- Łapa - Wtrąciła Mary, za co oberwała poduszką.
- Przymknij się Macdonald! - Warknęła Meadowes. - On nawet nie dorasta im do pięt!
- Jak chodziłaś z samymi koszykarzami to, co się dziwić? - Mruknęła Alicja,
ale Lily im przerwała.
- Alu ty jesteś zakochana, powiedz, jakie to uczucie?
- Oj, od czego tu zacząć? – Dziewczyna chwilę się zastanowiła –
 Miłości nie da się tak po prostu opisać i to,
kiedy ją odczuwasz też możesz tylko samemu dostrzec. Ale, gdy jest się
zakochanym masz wrażenie, że cały świat wiruje. Nie możesz się na
niczym skupić i myślisz tylko o nim. O tym, co będzie, jak się
spotkacie...Starasz się zaplanować każdą sekundę, którą spędzisz z
ukochanym, a potem tak naprawdę nic z tego nie wychodzi. Jesteście
spontaniczni i cieszycie się każdą chwilą spędzoną w swoim
towarzystwie. On obdarowuje cię kwiatami, a ty pomagasz mu w lekcjach.
Nie widzicie świata poza sobą. Śnicie o sobie i przesyłacie tajne
znaki. Wszyscy wiedzą, że coś jest na rzeczy, bo w jego towarzystwie
odżywasz. Stajesz się szczęśliwsza i już nigdy nie wyobrażasz sobie
życia bez niego. Jak byś go straciła, to tak jakby pozbawiono cię
jedzenia. Nawzajem stajecie się dla siebie narkotykiem. Jest to jednak
nałóg, z którego nie chcecie się wycofać. A każda minuta spędzona osobno
sprawia, że kochasz go jeszcze bardziej. Nie chcesz nawet dopuścić do
myli, że coś lub ktoś może was rozdzielić. Kiedy kochasz kogoś naprawdę
wystarczy, że zobaczysz go w towarzystwie jakiejkolwiek dziewczyny i
twój instynkt od razu się odzywa. Stajesz się zazdrosna. Boisz się, że
ktoś może ci go zabrać, że możesz go stracić bezpowrotnie.
 A gdyby tak się stało twoje życie straciłoby
sens. Myślisz i w dzień i w noc, co zrobić, żeby pokochał cię jeszcze
bardziej. A gdy on cię skrzywdzi, nie czujesz pustki. Wręcz
odwrotnie. Emocje zalewają cię od środka. Mówisz, że złamał ci serce,
ale to nie ma znaczenia, bo ty i tak nadal go kochasz, tylko, że tymi
połamanymi częściami. Kiedy on próbuje przepraszać spławiasz go i
udajesz, że jest ci obojętny. Ale to tylko blef. Ty nadal go kochasz
choćby nie wiem co się działo. Na tym właśnie polega prawdziwa miłość,
a emocje, które odczuwasz są nie do opisania. - Alicja
zakończyła a dziewczyny wlepiły w nią spojrzenia pełne podziwu.
- Pięknie powiedziane… - szepnęła Ruda.- Ale to chyba nie to...

*♥♥♥*

Witajcie!
Rozdział 4 przed wami :) Jak zawsze udaje mi się go wstawić przed terminem :) 
A właściwie nie udaje co znowu KAZAŁA MI go wstawić PANIENKA LIVVI jako, że mam dziś urodziny XD Ta skromność. Chciałam się jeszcze pochwalić jednym prezentem :D Jest to plakat ♥♥♥ od Panienki Livvi, który tutaj wam zaprezentuje :D Dziękuję ci kochana!
Wiem, że cudowny ♥
A teraz trochę z innej bajki:
Cóż rozdział ma nie całe 6 stron w Wordzie...znowu...Ale następny będzie dłuższy, obiecuję! :)
Już zaczęłam go pisać i jestem mniej więcej w połowie, a już ma 6 stron, więc mam nadzieje, że się wam spodoba :)
A co do tego to wyszedł jaki wyszedł, ale liczę na wasze komentarze :)
Ten rozdział dedykuję wszystkim, którzy kiedykolwiek skomentowali tego bloga. Dajecie mi taką motywacje do pisania! Naprawdę dziękuję wam :)
I mamy już ponad 3,5k wyświetleń :)
Dziękuję raz jeszcze i do napisania!
Mania :*

Ps Zapraszam was do nowej zakładki ZWIASTUN :)