niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 3 "Korepetycje z Quidditcha"


 Poranne, wrześniowe promienie wpadały przez uchylone okna gryfońskich dormitoriów. Dorcas wraz z Lily spały sobie w najlepsze zupełnie nie świadome tego, co zaraz miało je spotkać. Brunetka niespokojnie przewróciła się na bok wdychając zapach świeżej pościeli, a gdy promienie oświetliły jej twarz lekko otworzyła zaspane oczy. Po chwili wygramoliła się z pościeli i usiadła na brzegu łóżka przeciągając się i ziewając przeciągle.
- Lily… - szepnęła do przyjaciółki leżącej w łóżku obok.
- Tak..? – Ruda nieprzytomnie podniosła głowę z poduszki i spojrzała na Dorcas.
- Gdzie są Alicja i Mary? – Obie zaczęły się rozglądać po dormitorium, ale nigdzie nie było choćby najmniejszego śladu po ich przyjaciółkach.
- Dorcas… - Lilka spojrzała przestraszona na brunetkę. – A gdzie my właściwie jesteśmy?
- Co? – Do Meadowes na początku w ogóle nie dotarły słowa przyjaciółki. – No, u siebie…
- Nie, Dor…To nie jest nasze dormitorium…
- Jak to nie? – Meadowes wytrzeszczyła oczy. – A niby czyje?
- No właśnie… - Lily przestraszona szczelniej okryła się kołdrą. – Może…
Nie zdążyła dokończyć, bo przerwał jej głos dochodzący ze strony łazienki.
- O, widzę, że panienki się już obudziły… - Syriusz stał oparty o framugę i wpatrywał się zachłannie w Dor ubraną jedynie w nocny podkoszulek i spodenki.
- Black…Ty..Ty … - Meadowes szybko zakryła swoje ciało kołdrą. – Ty zboczeńcu!
- Oj nie bądź taka… - Syriusz wyszczerzył zęby. – Po takiej nocy jesteś mi coś winna…
Oczy Dor wyleciały z orbit, a jej mózg zawędrował do miejsc, do których zbliżać się nie powinien. Co on jej zrobił?
- Black, jeżeli cokolwiek się stało…- Dor syknęła przez zaciśnięte zęby, a w tym samym czasie do pokoju wparował James.
- Meadowes, Meadowes… Od razu, że coś się stało…- Wywrócił oczami, po czym mrugnął do Evans, łobuzersko się uśmiechając…- Po prostu zabawiliśmy się z wami, tak ja to wy zabawiłyście się z nami…
- Potter! – Wrzasnęła ruda zeskakując z łóżka wraz z kołdrą. – Ty obleśny dupku! Jak mogłeś mnie tak wykorzystać?! – Podeszła do niego i syknęła mu prosto w twarz. – Pożałujesz tego…
- No, ej… Lily – Rogacz zrobił niewinną minę. – Przecież i tak wiem, ze mnie kochasz…
- Ja ciebie? – Jej głos przesiąknięty był irytacją. – Nigdy!  - Tupnęła nogą ze złości, po czym wyszła z dormitorium porzucając po drodze kołdrę. – Meadowes idziesz? – Wrzasnęła będąc już na schodach.
- Idę! – Odkrzyknęła obrzucając Blacka jeszcze jednym pogardliwym spojrzeniem, po czym razem z kołdrą wymaszerowała z dormitorium.
- Ej, Meadowes! Nie zapomniałaś o czymś? – Syriusz spojrzał znacząco na kołdrę, która Dor pociągnęła za sobą.
- A to… - Brunetka odparła zbytecznym tonem. – Zatrzymam ją sobie, na pamiątkę…
- O nie, nie, nie…- Syriusz szybko doskoczył do Dorcas, nadeptując na kawałek kołdry.
Meadowes z piskiem upadła na ziemię zaplątując się w fałdy materiału.
- Ty debilu! – Wrzasnęła. – Zostaw mnie w spokoju!
- Oj, Meadowes…- Black ukląkł przy lezącej dziewczynie. – Nigdy nie zrozumiem kobiet… - To mówiąc wziął ją na ręce i chociaż ona zdecydowanie się temu sprzeciwiała, jemu to nie przeszkadzało.
- Puść mnie! – Krzyknęła wierzgając rękami i nogami, lecz Syriusz niewzruszony zniósł ją już ze schodów do pokoju wspólnego, pełnego piątoklasistów.
Gdy stanęli na środku pokoju, uczniowie cicho zaczęli szeptać miedzy sobą. Bo w końcu, co mogli pomyśleć, gdy zobaczyli dziewczynę w skąpej piżamie lekko zakrytą kołdrą i chłopaka niosącego ją na rękach ze swojego dormitorium. Dor aż momentalnie ucichła wpatrując się głupio w tłum.
- Chodźmy już szybko! – Szepnęła Syriuszowi na ucho, całkowicie zapominając o swojej złości. – Błagam…
Łapa posłusznie zaniósł brunetkę do jej dormitorium, gdzie rzucił ją na pierwsze lepsze łóżko.
- Jezus, Maria, Meadowes ważysz więcej niż słoń. – wystękał wreszcie pozbywając się balastu.
- Wy faceci, potraficie tylko truć życie! – Dorcas pokręciła głową patrząc z pogardą na czarnowłosego. – Zero uczuć…
- Ależ Dor ja mam uczucia! – Syriusz wyszczerzył się i nim Dorcas się zorientowała pocałował ją w usta.
Odskoczyła jak oparzona patrząc na niego jak na idiotę.
- Mało ci? – Wrzasnęła. – To, co dziś rano mi zrobiłeś nie wystarczy?
- Ale Dor…Ja nic nie zrobiłem…- mruknął przywołując do głowy myśli, co by było gdyby jednak coś tej nocy miedzy nimi zaszło.
- I ja mam ci uwierzyć?! – Prychnęła wstając z łóżka i opierając palec na jego klatce piersiowe…- Ty poskramiacz damskich serc, nie byłbyś w stanie zaciągnąć zwykłej, bezbronnej gryfonki do łóżka…
- Najwyraźniej nie takiej zwykłej. – Uśmiechnął się lubieżnie, za co oberwał po twarzy.
- Wynoś się! – Dorcas wskazała mu ręką wyjście.
- Ale…co ja?
- WYNOŚ SIĘ! – Krzyknęła, a on szybko zaczął się cofać aż w końcu zniknął na schodach.
- Wszystko dobrze?- Dor dopiero teraz dostrzegała Rudowłosą przyjaciółkę siedzącą na swoim łóżku.
- Ta…Czemu nie… - Stęknęła rzucając się na łóżko. – Myślisz, że oni naprawdę nas…no wiesz?
- Myślę, że nie. – Lily odparła wzruszając ramionami. – Znam Jamesa dość długo i nawet zważając na to, że czasem ma głupie pomysły, to nie posunąłby się tak daleko…
- Może masz rację…- Dor westchnęła patrząc na zegarek. – Ej jest już 11!
- Mary i Ala są już na lekcjach, zresztą pewnie tak jak Remus i Peter… To by wyjaśniało ich nieobecność. – Odparła logicznie Ruda chwytając za swój mundurek szkolny. – Ja idę się ubrać i tobie też radzę…
- No pewnie, zaraz. – Mruknęła Dor i zaraz poszła w ślady Lily. - Ej, a co z zemstą?
- Jaką zemstą?! – Lilka wytrzeszczyła oczy.
- No, za to, co nam zrobili…
- Ja nie mam zamiaru robić żadnej zemsty…- Pokręciła głową. - Nigdy więcej!
- Ale Evans…
- Nie i koniec! Nie chce dawać Potterowi tej satysfakcji.
- Eh, no dobrze. – Dor odparła markotnie. – Jak chcesz…



~*~



Po lekcjach
Lupin siedział sam w pokoju wspólnym i czytał jakąś grubą księgę usadowiony w wygodnym fotelu.
- O hej Lunatyku!- Meadowes właśnie przecisnęła się przez dziurę pod
Portretem.- Tak się składa, że dzisiaj cały dzień cię szukam.
- Mnie? - Zdziwił się chłopak, odkładając książkę na stół.
- Tak ciebie. - Meadowes usiadła na przeciwko Lupina. – Wiesz może gdzie jest Black. Dzisiaj ani razu na niego nie wpadłam, a tak się składa, że ty chyba wiesz gdzie mogę go znaleźć?
- Black szoruje kible, po tym jak go dziś wkopałyście z Lily. - Remus uniósł brew i uśmiechnął się rozbawiony. – Ale najwidoczniej zasłużył. Tak samo, jak James.
- Och, w takim razie bardzo ci dziękuję! - Dor wyszczerzyła zęby zadowolona z tego, że Huncwotów spotkała zasłużona kara.- A, i Mary cię dziś szukała! - Dodała, wstając z fotela.
- Naprawdę? - Chłopak ożywił się, ale gdy zobaczył minę Meadowes, od razu
się speszył. - A wiesz może po co? - spytał, pochylając głowę by nie
pokazać swojego zawstydzenia.
- No skoro jesteście razem... - Dor wywróciła oczami.
- My razem?- Lupin wytrzeszczył oczy.
- No, w sensie nie my tyko wy...W sensie..
- Wiem, wiem Dorcas. - Pokręcił głową. - Ale nie przypominam sobie, żebym był
z Macdonald.
- Och naprawdę? - Meadowes wzruszyła ramionami. – To przepraszam za pomyłkę...- Mrugnęła do niego zalotnie, po czym zniknęła na schodach prowadzących do dormitorium dziewcząt, pozostawiając zaskoczonego Remusa samego.
- Cześć Dor. - Przywitała ją Mary, siedząca na łóżku. - Już wszystko w porządku?
- W jak najlepszym porządku. - Meadowes rzuciła się na swoje
Łóżko. – Black dostał to, na co zasłużył!
- Czyżby kara u Filcha? - zaśmiała się Mary, na co Dorcas pokiwała głową. - A gdzie reszta dziewczyn?
- Lily opieprza Pottera, a Ala jest nad jeziorem razem z Frankiem.
- Boże, jak ja im zazdroszczę. - Westchnęła Mary.
- Niby, czego? - Dorcas spojrzała na nią zaskoczona.
- No wiesz Frank i Alicja są razem, a Lily i James
zachowują się jak stare, dobre małżeństwo.
- Chciałabyś być stara?- Wyszczerzyła się Dor.
- Boże Meadowes, ja na  poważnie! - Mary rzuciła w nią poduszką.- Ty
nawet masz Blacka, a ja?
- Masz Lunatyka. - stwierdziła Dor, odrzucając poduszkę.
- On nawet ze mną nie gada!- Mary pokręciła smutno głową.
- To chyba teraz zacznie…- Zachichotała brunetka, przypominając sobie
rozmowę z Remusem.
- Dorcas Meadowes, coś ty znowu zrobiła?- Mary przerażona spojrzała na
przyjaciółkę, a ta roześmiała się.
- No jak ty ostatnio mówiłaś o nim "Remusek", to sobie pomyślałam, ze
wiesz...No- brunetka próbowała jakoś wyjaśnić blondynce nieporozumienie, ale ta wciąż patrzyła na nią ze strachem w oczach.
- Nie wiem, co sobie pomyślałaś, ale jeśli cokolwiek mu powiedziałaś  to
lepiej idź zaraz do niego i to odwołaj! - Mary wskazała ręką drzwi, ale
Dorcas uniosła ręce.
- Spokoje Mac, po prostu pomyślałam, że jesteście razem no i tak wyszło...
- Co wyszło? – Mary bezradnie uniosła ręce. – Na Merlina, coś ty znowu zrobiła?
- No, ja powiedziałam mu, że jesteście parą. - wyszczerzyła się Dor, a
Mary otworzyła oczy jeszcze szerzej.
- TY KRETYNKO! - wrzasnęła i znów rzuciła w nią poduszką. - Co on sobie teraz pomyśli?!
- Ej Mary, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! - Dor zrobiła unik i uśmiechnęła się, ukazując bielutkie zęby. - On wyglądał raczej, jakby dostał mega prezent na gwiazdkę.
- To nic nie zmienia, Dor! - wydarła się Mary, ale brunetka by uniknąć
kolejnego ciosu poduszką, uciekła schodami do pokoju wspólnego.


~*~


Wieczór był naprawdę piękny, a księżyc rzucał swą srebrzystą poświatę
na Hogwartowskie błonia. Szum lasu i cichutkie pluskanie wody dodawało klimatu temu miejscu gdzie najczęściej spotykali się zakochani. Alicja wraz z Frankiem siedzieli przy brzegu jeziora, wpatrując się w jego ciemną toń.
- Frank? - Alicja podniosła głowę i spojrzała na niego.
- Tak, Alu? - Siedzieli na przeciwko siebie, a chłopak odgarnął jasny
kosmyk włosów, który opadł na jej twarz.
- Spotykamy się już od pewnego czasu.. i czy myślisz, że my…- Przerwała na chwilę spoglądając chłopakowi w oczy. Było w nich coś nieodgadnionego, co nie dawało jej spokoju.
- Myślę, że tak…- Frank dokończył za nią gładząc jej jasne włosy. Chwilę wpatrywali się w siebie, zbliżając się ku sobie. Dzieliły ich zaledwie milimetry i gdy Frank zamknął oczy, by już złożyć na ustach Alicji pocałunek, ta odwróciła głowę słysząc czyjś krzyk.
- Lepiej znajdź inną wymówkę, Potter! - Gdzieś niedaleko nich stała Lily
i James, których sylwetki widać było w świetle księżyca tuż obok
bijącej wierzby.
- Lily, teraz nie mogę rozmawiać, idę do Remusa!- Rogacz uniósł ręce w
obronnym geście. - Proszę cię,  pogadamy potem.
- Nie mam ochoty poświęcać ci ani chwili dłużej!- Znów wydarła się
Evans, lecz nagle spostrzegła zbliżających się do nich Franka i
Alicję, więc ściszyła głos.- Idź już sobie..- Warknęła, a James smutny
spuścił głowę i odszedł.
Gdy Al i Frank stanęli przy Evans, Rogacz zniknął za bijącą wierzbą,
przemieniając się w jelenia.
W sercu Lily coś pękło. Nie wiedziała czemu tak się poczuła, ale jej mina wyrażała głęboki smutek, który czaił się również w wilgotnych od łez oczach.
- Wszystko dobrze, Lily? - spytała Alicja, kładąc rękę na ramieniu przyjaciółki.
- Tak...Jasne. - Mruknęła Ruda, po czym przeszła parę kroków do przodu..
- Lily?! - krzyknęła za nią Alicja. - Co się dzieje? - Podeszła do niej,
zostawiając zawiedzionego Franka parę metrów dalej.
- Nic mi nie jest! - Ruda odwróciła się do niej plecami i spuściła głowę.- Zostaw mnie w
spokoju...- Szepnęła.
- Ale Lily...
- Proszę cię...- Odwróciła głowę i spojrzała przyjaciółce w oczy. - Chce
zostać sama...
- No dobrze... - Westchnęła Alicja i powoli się cofając wróciła do Franka.
Lily patrząc na oddalającą się parę, usiadła pod wierzbą. Podkurczyła
kolana i ukryła w nich twarz, dając upust emocjom.
Po jej policzkach pociekły obfite łzy. Nie wiedziała dlaczego? Przecież to
tylko głupi Potter. Co z tego, że właśnie go spławiła? Po raz kolejny.
Jak zawsze. To wszystko było bez sensu. Otarła twarz rękawem i szybko
wróciła do zamku.


~*~


Słońce powoli wschodziło, lecz jego promienie nie były wstanie przedrzeć się przez grube zasłony wokół łóżka Dorcas. Dziewczyna spała sobie spokojnie śniąc o poprzedniej  nocy. Nawet nie zauważyła, gdy jej koleżanki opuściły dormitorium i udały się na lekcje. W końcu zaspana zaczęła po omacku szukać budzika. Gdy wzięła go do swojej ręki, spojrzała spod zasypanych powiek na jego tarczę. Kilka razy zamrugała,
by obraz przed jej oczami nabrał ostrości i po chwili dormitorium wypełnił jej krzyk.

~*~

- Mary, widziałaś Dorcas? - Lily wraz z przyjaciółkami siedziała na trybunach stadionu Quidditcha i  czekała na przyjście pani Hooch.
- Nie, to chyba Ala ją miała obuuuudzić - Blondynka ziewnęła przeciągle,
zasłaniając dłonią usta.
- Ja sobie nie przypominam żebym to ja miała zajmować się Meadowes - Alicja odparła oburzona. - To Lily...
- Dobra spokój, spokój - Ruda przerwała dyskusję. - Może ktoś po nią pójdzie?
- Nie ja! - Wykrzyknęły jednocześnie Mary i Ala, ale nim Evans zdążyła coś powiedzieć, przyszła nauczycielka i klaśnięciem rozkazała im by ustawili się w szeregu.
- Witajcie moi drodzy! – krzyknęła, przykładając sobie różdżkę do krtani. - Dziś nauczymy się jak uniknąć
uderzenia przez tłuczek! Czy wszyscy są?




~*~

Dor biegła zdyszana korytarzem. Pierwsza lekcja na miotłach, a ona jak zwykle się spóźnia. Już samo to, że ledwo co zdała w zeszłym roku powinno ją zmobilizować do pracy, a tu proszę. Podpadnie po raz kolejny.
- O! Kogo ja widzę! - syknęła przeciągle Hooch, której Dorcas tak nienawidziła. Brunetka wpadła właśnie na stadion z miotłą pod pachą i w podartym stroju do gry. - Meadowes przyjdziesz
do mnie po lekcji.... Black, ty też! - Krzyknęła do śmiejącego się za jej plecami Syriusza. - A teraz proszę na miotły!
- Czemu mnie nie obudziłyście? - Dorcas syknęła przez zęby, wznosząc się w powietrze.
- Wybacz, Dor - Alicja podleciała do niej. - Zapomniałyśmy...
- Jak miło słyszeć, że własne przyjaciółki zapomniały o twoim istnieniu. - Mruknęła Dor, po czym ruszyła za przyjaciółkami.
- Dor...Naprawę przepraszamy. - Dodała Mary kryjąc się za przyjaciółką.
- A ty co się tam chowasz? - Spytała zdziwiona brunetka.
- Wiesz...Wolę unikać jakichkolwiek kontaktów z Remusem... - Syknęła jaj na ucho. - ...po tym jak wczoraj niechcący wymsknęło ci się, że "niby" jesteśmy parą.
- Oj, Mary przesadzasz. - Zaśmiała się Dor, po czym zrobiła unik przed tłuczkiem. - Naprawdę powinnaś się cieszyć! - Skwitowała i ruszyła do gry.



~*~

Po lekcji Dor odniosła swoją miotłę do składziku, po czym zrezygnowana wróciła na stadion od Quidditcha. Już z daleka dostrzegła stojącego na środku boiska Syriusza Blacka i zbliżającą się z naprzeciwka panią Hooch. Przyspieszyła kroku i już zaraz stała przy Łapie, mierząc go wzrokiem.
- No moje gołąbeczki... - Hooch zbliżyła się do nich i zatarła dłonie. - Meadowes, masz spore zaległości, które musisz nadrobić. - Zwróciła się do brunetki. - Przez następny miesiąc, w każdy czwartek masz mieć
korepetycje z Quidditcha.
-Słucham?! - Dor myślała, że się przesłyszała.

- To co słyszałaś, Meadowes - odparła oschle Hooch. - A lekcji udzielać ci będzie Syriusz. - uśmiechnęła się do ciemnowłosego. - Pierwsza lekcja jutro!
- Ale...- Dor próbowała coś powiedzieć, lecz nauczycielka już zakończyła z nią rozmowę i odeszła pozostawiając ją z Łapą.
- No i co się tak szczerzysz? - warknęła do uśmiechniętego od ucha do ucha Syriusza.
- Oj Meadowes, nie bądź taka... Nie pamiętasz już jak wczoraj się do mnie dobierałaś? - Uśmiechnął się
zawadiacko, a Dor poczuła jak nogi się pod nią uginają. To tylko Black..- pomyślała i odwróciwszy się na
pięcie, odeszła bez słowa.



 *♥♥♥*
Witajcie!
Tak na początku chciałam ogromnie podziękować wszystkim za komentarze pod poprzednim rozdziałem :)
 Tutaj zostawię kilka słów podziękowania :) 
Alicja Sims ~ Dziękuję ci ogromnie komentarze pod rozdziałami, które dają mi kopa do pracy. Są  one naprawdę śmieszne kiedy piszesz, że na przykład "spadłam z łóżka, daj mi jeszcze chwilkę, dobra poniosłam się" :D Liczę na twój komentarz także pod tym rozdzialikiem :)
Dorcas Meadowes-Black ~ Po pierwsze:  Hip hip hura za nazwę XD Meadowes-Black, nikt by lepiej nie wymyślił :P Strasznie ci dziękuję, za komentarze przy (chyba) prawie wszystkich notkach ^.^ Byłam taka szczęśliwa jak widziałam twoje komentarze, które dodają mi tyle siły i motywują do dalszej pracy :) No i rzecz jasna obie kochamy Doriusz ♥
Panienka Livvi ~ Oł, oł, tutaj to mogłabym się rozpisać, ale postaram się streścić w kilku zdaniach. Zacznę od tego, że ten blog by w ogóle nie istniał gdyby nie ty! :) Dzięki tobie zakochałam się w czasach Huncwotów i co najważniejsze w pairingu Doriusz ♥ Dziękuję ci za zbetowanie rozdziałów i czasem tez podsyłanie zwariowanych pomysłów :D Żeby nie zanudzać po prostu powiem, że cie Kocham XD
Padfood ~ O ja ten komentarz był po prostu boski. Zmotywował mnie i podpowiedział co dodać, co zmienić. Było też kilka pochwał ( *.*). To wszytko co mi przekazałaś w tym jednym (okropnie długim) komentarzu na pewno wykorzystam w przyszłości :)
I cała reszta ~ było jeszcze parę osób które skomentowało mój rozdzialik, co wywołało u mnie nie mały uśmiech na twarzy :) Wybaczcie, że nie podziękuję wam wszystkim z osobna, ale wiedzcie, że o was pamiętam i komentarze od was nie są wcale mniej ważne od tych osób wymienionych wyżej :)
A teraz kilka słów o rozdziale:
Za namowa Livvi rozdział jest dziś! A dlaczego dziś? Bo dziś mija miesiąc od założenia bloga! TADAM! Zaszłam tak daleko w tak krótkim czasie WOW *.* Mam 17 obserwatorów i ponad 2600 wyświetleń :D
Dobra, teraz serio o rozdziale XD
Rozdział nie  wyszedł zabójczo długi...6 stron w Wordzie to nie tak wiele, ale jestem z niego jako tako zadowolona :)
Trochę więcej uczuć i *nareszcie* oczekiwana kłótnia Dor i Syriusza. Może nie powala na kolana, ale postaram się wprowadzić w następnych rozdziałach więcej takich akcji. Wiem, wiem mało Petera i tak dalej, ale go zbytnio nie lubię to dlatego :P Ale postaram się też coś z nim wymyślić, bo w końcu to też Huncwot.
Eh...No dobra to chyba tyle na dziś....Jestem pod wrażeniem mojego wywodu XD Zaraz normalnie będzie dłuższy niż rozdział XD No dobra nie zanudzam.
Do napisania!
Mania :*
PS Zrymowało się XD

wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział 2 "Pożałujesz tego Meadowes!"

- Słucham? - Chłopak wytrzeszczył oczy, przyglądając się Lily. - O nie, nic
z tych rzeczy.
- Ale Sev, no proszę, proszę, proszę, proszę! - Evans zrobiła maślane
oczy, a Snape przez chwilę się zastanawiał.
- Jeśli potrzebujesz kogoś, kto będzie chciał się "zabawić" z Potterem,
to znam dwóch takich...
- Co masz na myśli? - Lily wraz z Dorcas wymieniły zaciekawione spojrzenia.
- Mam tutaj takich dwóch. - Snape kontynuował.- Idealnie, by się do
tego nadawali.
- Naprawdę?
- Ta... Seamus i Nicolas, zaraz ich do was przyprowadzę. - I z powrotem
zniknął w ciemnym, ślizgońskim dormitorium.


~*~


- Łapo, czuje, że dziś wydarzy się coś niezwykłego! - zaśmiał się Rogacz,
gdy wszyscy Huncwoci siedzieli w Sali głównej, jedząc śniadanie.
- Może Dorcas postanowi mi się oświadczyć! - Łapa wyszczerzył się, gdy w
tym samym momencie dziewczyny z Gryffindoru zasiadły nieopodal nich.
- O, widzicie przyszły - wskazał Peter, którego nikt dotąd nie zauważył.
- Widzimy Glizdogonie... - Łapa wstał od stołu, by trochę podroczyć się z Dorcas.
Nim jednak udało mu się to zrobić, Meadowes i Evans podeszły do ich stołu.
- No co tam chłopcy...? - zagadnęła Lily ni stąd, ni zowąd, siadając
Potterowi na kolanach.
- Uuu Evans, nie sądziłem, że z ciebie taką gorąca babka! - James objął ją
rękami wokół tali, a ona spiorunowała go wzrokiem.
- Nie pozwalaj sobie na za dużo, Potter! - syknęła, lecz zaraz na jej twarz
powrócił milutki uśmieszek, kiedy przypomniała sobie o planie.
Syriusz tak rozbawiony tą sytuacją, nawet nie zauważył, gdy Meadowes
usiadła okrakiem na jego kolanach, obejmując jego szyję rękami.
- Meadowes, co to za zmiana? – spytał, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
- Postanowiłyśmy, że nie ma co się kłócić... - Dor szepnęła mu na ucho
zmysłowym głosem. - Może czas wreszcie dorosnąć...
- Ooo! Meadowes, nie wiem w co wy gracie, ale bardzo mi się to podoba! -
skomentował Syriusz, gdy Dor zaczęła dłonią błądzić po jego klatce
piersiowej.
- Zobaczymy się wieczorem, kotku - szepnęła mu na ucho, po czym zeszła z
jego kolan, dając znak Lily, że mają się zmywać.
- Do zobaczenia kochany... - Evans opuściła oniemiałego Pottera, w chwili
kiedy ten chciał ją pocałować.
- Stary, co to było? - Syriusz wciąż był w lekkim szoku.
- To było nieziemskie... - odparł Rogacz, opierając się o oparcie krzesła.
- Nie wydaje się wam, że coś tu śmierdzi? - spytał Lupin, wyglądając zza
grubej księgi od zielarstwa.
- Faktycznie Lunio, chyba czas zmienić perfumy! - James wyszczerzył zęby,
a Remus wywracając oczami, powrócił do czytania.


~*~


- Co wy robicie, do cholery? - Mary wyraźnie była w szoku, po tym co przed chwilą
zobaczyła.
- Spokojnie Macdonald. - Dorcas zaśmiała się. - To część naszego planu.
Meadowes i Evans, właśnie usiadły naprzeciwko Alicji i Mary, powracając do
śniadania.
- Waszym planem jest zaciągnięcie ich do łóżek? - Alicja wyraźnie była
zła, po tym jak wczorajszego wieczoru ani Dor ani Lily nie zdradziła jej
i Mary swoich planów.
- No, poniekąd Alu masz rację... - Evans ugryzła spory kawałek tosta z
serem. - Ale to ne my se z nymi przespymy… - dodała z pełną buzią.
- A więc, po co to całe przedstawienie? - upierała się Mary.
- Bo widzisz, czasem trzeba się poświęcać dla dobra sprawy...- Dorcas
starała się mówić poważnie, lecz niewytrzymała i razem z Lily
wybuchnęły niepohamowanym śmiechem.
- Czy ty wiesz Mary, o co im chodzi? - Alicja patrzyła ze strachem, na
tarzające się ze śmiechu gryfonki.
- Nie i chyba nie chcę wiedzieć- mruknęła, po czym obie odeszły od stołu.


~*~


Wieczór zbliżał się powoli, aż wreszcie nastała godzina 20. Dorcas i
Lily siedziały na łóżku rudej, czekając na gości. Nagle usłyszały
pukanie. Dor szybko pobiegła drzwi i otworzyła przybyszowi.
- Meadowes, ty mi lepiej powiedz, czemu jacyś dwaj ślizgoni czekają na
was na dole z "ważną sprawą"? - Macdonald wydarła się, stojąc w drzwiach
dormitorium.
- Oj Mary, Mary - Dorcas pokręciła głową.- Ja idę na dół, więc niech Lily
ci wytłumaczy...
- Hej dziewczyny, o co chodzi? - Alicja właśnie wróciła z korepetycji z
OPCM i stała w progu wraz z Mary.
- Nic Alu, po prostu Evans wreszcie postanowiła zdradzić nam swój
wspaniały plan. - syknęła Macdonald, mierząc Meadowes wzrokiem.
- No to wy sobie tutaj gadajcie, a ja pójdę po naszych gości. -
Meadowes zniknęła na schodach, słysząc jeszcze przez chwilę ożywione
głosy swoich przyjaciółek. W końcu wypadła przez dziurę w portrecie na
korytarz i spojrzała na dwóch ślizgonów, opierających się o ścianę.
Jeden miał czarne włosy, takie same jak Syriusz, ale był zdecydowanie
chudszy, z piwnymi oczami. Drugi dla odmiany był blondynem. Miał
szmaragdowe oczy i był nieco wyższy od swojego kolegi.
- Cześć! - przywitała ich Meadowes, mierząc każdego z nich wzrokiem. - Macie
eliksir?- spytała.
Kiwnęli głowami i podali brunetce dwa flakony z gęsta substancją w środku.
Dor szybko wyjęła z kieszeni woreczek, z którego wyciągnęła dwa włosy.
Jeden rudy - należący do Lily, a drugi brązowy - jej własny.
- Który bierze kogo? - spojrzała znacząco na chłopaków i po chwili
odezwał się Nicolas.
- Ja wezmę chętnie Potterka, jest taki słodki - uśmiechnął się
figlarnie, a Dor z trudem powstrzymała odruch wymiotny.
- Ok, to bierz ten...- podała mu rudy włos Lily, a swój własny wręczyła Seamusowi.
- No to na zdrowie chłopcy! - Meadowes wyszczerzyła zęby, podczas gdy oni
jednym haustem opróżnili buteleczki z eliksirem wielosokowym.
Po chwili obydwaj znacznie się zmniejszyli, a ich włosy zaczęły rosnąć.
Nim Dor się obejrzała, stał przed nią jej własny klon i klon Lily
Evans.
- Perfekcyjnie! - Meadowes zaklaskała w dłonie. - A teraz ja spróbuję się jakoś przemknąć do dormitorium, a wy wejdźcie za jakieś 5 minut. Hasło to: Fioletowa krowa. Widzieliście
Plan, więc wiecie gdzie jest pokój chłopaków? - upewniła się.
Seamus i Nicolas pokiwali głowami, a Dor cofając się do obrazu, mruknęła po raz drugi:
- Wszystko perfekcyjnie.


~*~


- To jest naprawdę chore! - Alicja skomentowała, gdy
już cała czwórka zgromadziła się na łóżku Lily.
- Nie przesadzaj Stewart. - zaśmiała się Lily. - To co zrobił Black też nie
było normalne...
- Ej dobra ludzie, koniec z tymi pogaduszkami! - Dor wtrąciła się. - Lily
dawaj tu widok na pokój chłopaków!
Evans chwyciła różdżkę i chwilę się zastanawiając, rzuciła zaklęcie
niewerbalne. Boczna ściana zrobiła się przezroczysta, dając idealny
wgląd do pokoju Huncwotów.
-Ożesz Evans, gdzieś to wynalazła? - Mary patrzyła na ścianę z otwartymi ustami.
- Księgi zakazane. - wyszczerzyła zęby. - Ale to nie wszystko, Muffliato!
Przecież nie chcemy, żeby usłyszeli nasze szaleńcze śmiechy...
- Patrzcie! - Mary przerwała, wskazując palcem na ścianę.- Idą!
Faktycznie, Syriusz wstał ze swojego łóżka i podszedł do drzwi, w które
ktoś przed chwilą zapukał.
- Oł, Meadowes! To nie żartowałaś z tym wieczorem? - Blackowi wyraźnie
zaświeciły się oczy, na myśl o wieczorze spędzonym w towarzystwie
Dorcas.
- Evans, widzę, że długo beze mnie nie wytrzymałaś! - Rogacz wyszczerzył się, gdy dojrzał w progu rudowłosą, uśmiechającą się do niego seksownie.


- Jezu, zaraz nie wytrzymam. - szepnęła prawdziwa Dor, obserwując jak
Seamus zmieniony w nią, powoli zbliża się do łóżka Syriusza, siadając na
jego brzegu.


-Ojojoj Meadowes, wiedziałem, że kiedyś mi ulegniesz. - Łapa oniemiały
patrzył, jak dziewczyna powolutku przysuwa się do niego, w końcu siadają
mu na kolanach.
- Dor...- Chyba pierwszy raz powiedział do niej po imieniu, lecz nie
zdążył dokończyć, gdyż brunetka zamknęła mu usta pocałunkiem. Chwilę trwali złączeni, podczas gdy dało się słyszeć jęk Evans.


- O Jezu! Zaraz się zsikam ze śmiechu! - Prawdziwa Evans leżała na ziemi,
nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Lily, kiedy eliksir przestaje działać ? - spytała Alicją także
rozbawiona tą sytuacją.
- Za jakieś, za jakieś... - Evans złapała się za brzuch, w kolejnym
napadzie śmiechu. - za około 10 minut...


Dało się słyszeć kolejne jęki Evans, która teraz już w samej bieliźnie
obściskiwała się z Potterem.
- Boże Evans, jesteś nieziemska. - wystękał James pomiędzy pocałunkami.
- Ej, z łaski swojej moglibyście trochę ciszej? - Remus próbował skupić
się na nauce, ale poczynania obydwu par, wyraźnie mu w tym
przeszkadzały. - JA PRÓBUJE SIĘ TU SKUPIĆ! -wydarł się tak, że nawet w
dziewczęcym dormitorium zapanowała cisza.


- Boże, twój Remcik jak zawsze psuje zabawę! - zezłościła się Meadowes, ale
zaraz spojrzała, jak Syriusz dobiera się do jej stanika. – Ej Evans, kiedy
eliksir przestanie działać? Nie mogę pozwolić Blacowi na takie widoki!
- Zostały 3 minuty. - odparła Lily i nagle znów wybuchnęła śmiechem na
widok pół nagiej Dor w objęciach Łapy.
- O boże, o boże! - nie mogła złapać tchu.
Meadowes postanowiła to zakończyć. Jednym machnięciem różdżki zdjęła
zaklęcie wyciszające.
Lily śmiejąca się teraz wniebogłosy, nawet tego nie zauważyła.


Po chwili Syriusz zaprzestał rozbierania Dorcas i zastygł.
- Rogaczu, czy ty to słyszysz? - zwrócił się do przyjaciela, gdy ten też na
chwilę przerwał zabawę.
- Ten śmiech… - dodał Syriusz, a tarzająca się po ziemi Evans, nagle ucichła.


- Meadowes, czy ty zdjęłaś zaklęcie wyciszające? - syknęła przez zaciśnięte zęby.
- Ja? - Dor zrobiła niewinną minę. - Nie no co ty...
Teraz to Al i Mary patrzyły ze śmiechem na naburmuszoną minę Evans.
- DORCAS MEADOWES, ZARAZ CIĘ ZABIJE! - krzyknęła doskonale wiedząc, że
pogrąży je całkowicie.


Gdy Huncwoci usłyszeli ten krzyk, popatrzyli ze strachem na siebie, a
potem na swoje towarzyszki.
- Mówiłem, że to nie moje perfumy tak śmierdzą! - Lupin zaśmiał się, ale
ani Łapa ani Rogacz nie odpowiedzieli.


- Dziewczyny! Ej, patrzcie! - Alicja zawołała je, ale starała się nie krzyczeć.
-Co, co? - Meadowe umknęła przed kolejnym ciosem Rudej.
-Zaraz się przemienią! - szepnęła podekscytowana Mary.


-Ej, wiecie dziewczyny, może już sobie pójdziecie? - Łapa w końcu zadał to
niezręczne pytanie.
-To tak mnie Black przyjmujesz?! - Dorcas wydarła się, chwytając za
spódniczkę i koszule. - Następnym razem...- nie zdążyła dokończyć, bo
Syriusz znów się na nią rzucił.
- Żartowałem skarbie. – Pocałował ją, a za jego przykładem poszedł James.


- Ile? - Dor siedziała w napięciu, czekając na finał.
- 30 sekund...- Evans odliczała, a za chwilę cała trójka razem z nią.
- Trzy
- Dwa
- Jeden iii....


Przeraźliwy pisk rozdał ciszę, która przez chwilę panowała. To
Syriusz zeskoczył z łóżka jak oparzony, gdy jego kochanka zamieniła się
w chłopaka.
Rogacz spojrzał na niego zaskoczony, a potem przeniósł wzrok z powrotem
na Lily. Niestety zamiast niej, szczerzył się do niego czarnowłosy ślizgon.
-Ożesz w mordę...- odskoczył od chłopaka, zasłaniając prześcieradłem swoje ciało.


Dziewczyny leżały na ziemi już wszystkie, nie mogąc powstrzymać napadu
śmiechu. Widać było, że Rogacz i Łapa to słyszą i po chwili ten drugi
wrzasnął:
- Zapłacisz mi za to, Meadowes!
Krzyki dziewczyn zostały zgłoszone, przez głośne salwy śmiechu Lupina i
Petera, którzy tak rozbawieni tą sytuacją nawet zapomnieli, że ślizgoni
są w dormitorium.
Chwila nieuwagi i przyjaciołom Snape’a  udało się wymknąć.


- Oj Black... -Dor pokręciła głową i nim jeszcze Seamus i Nicolas
zniknęli, uwieczniła tę scenę na zdjęciu.
- No to co dziewczyny, zemsta zaliczona! - poprzybijały sobie piątki i od


czasu do czasu śmiejąc się, poszły spać.

*♥♥♥*

Witajcie!
Rozdział jest i mam nadzieję, że miło się wam go czytało :)
Jeżeli widzicie jakieś błędy- piszcie, ale starałam się, by ich nie było. Pomogła mi też Panienka Livvi: Dziękuję kochana :*
I jeszcze na koniec powiem, że dedykuję rozdział Pannie Nikt, za tak strasznie długi komentarz, w którym napisała mi co jest źle i co mogę poprawić :) Mam nadzieję, że tutaj z przecinkami nie będzie tak źle :P
Czekam na wasze opinie! 
Do napisania 
Mania :*