Wiatr i szumienie drzew nagle ustały. Wokół zapanowała
grobowa cisza, przerywana tylko urywanym oddechem Dorcas. Ta cisza była
przerażająca i napawała dziewczynę lękiem i obawą, przed tym, co mogło się za
chwilę wydarzyć. Powoli wstała, wyciągając z lekko poszarpanej szaty różdżkę i
przeszła parę metrów mocno wytężając słuch. Lekko przymrużyła oczy wodząc
wzrokiem wzdłuż drzew na skraju polany. Nic jednak się nie wydarzyło. Po chwili
jednak dostrzegła mały ruch w zaroślach i zbyt długo się nie zastanawiając wypaliła
z różdżki. Czerwony promień zniknął gdzieś w ciemności lasu, a Dor odetchnęła z
ulgą. Chyba była sama, jednak pohukiwanie sów i ciche odgłosy przyrody wcale
nie dodawały jej odwagi. Jej przeczucia niestety się sprawdziły i po chwili
usłyszała za plecami czyjeś ciche, prawie bez szelestne kroki. Nim się
obejrzała zza jej pleców dobiegł zimny i szyderczy głos, który nie jednego czrodzieja napawał lękiem.
- Mała Dor...Jak miło znów cię widzieć….
Brunetka przestraszona powoli obróciła się i dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, przed kim, tak naprawdę, stoi.
- Nie przypominam sobie, żebyśmy kiedykolwiek mieli okazję się spotkać - syknęła mocniej zaciskając spocone palce na różdżce.
-Jaka szkoda, że mnie nie pamiętasz. - Voldemort przeszedł kilka kroków, a wypowiadając te słowa zasyczał niczym wąż. - Byłaś taka mała jak zabiłem twoich rodziców - zakpił przejeżdżając brudnym palcem wzdłuż swojej różdżki. - Taka niewinna...
- Moi rodzice żyją! - Dor krzyknęła dzielnie wyciągając różdżkę przed siebie, lecz Voldemort zaśmiał się tylko kręcąc głową.
- Masz odwagę po matce...- westchnął krążąc po polanie.
Na początku Dor myślała, że są tutaj tylko we dwójkę, lecz teraz poczuła te natarczywie patrzące oczy świecące w gąszczu lasu. Bała się, że Śmierciożercy w każdej chwili mogą ją zaatakować. Była sama i w życiu nie dałaby sobie z nimi rady. Miała okazję walczyć z nimi jedynie dwa razy. Pierwszy był w 5 klasie, gdy wdarli się do dormitoriów, lecz żadnego nie udało jej się wtedy zabić. Jednemu wtrąciła jedynie różdżkę, ale nic poza tym. Drugą szansę dostała wczoraj, lecz po tym jak ledwo, co uniknęła spotkania ze śmiercią, uciekła do lasu i skryła się w jego cieniu, opuszczając przyjaciół. I teraz miała zmierzyć się sam na sam z ogromną armią poplecznikom Czarnego Pana. Każdy z nich był starszy, i o wiele bardziej doświadczony, więc niby jakie miała szansę?
- Zabiłem twoich rodziców 15 lat temu. - Czarny pan kontynuował. - I oddałem cię do tych mugoli. Musiałem się ciebie pozbyć, żałuję do dziś, że cię nie zabiłem.
- To zabij mnie teraz! - Dor syknęła przez zęby z determinacją. Nie wierzyła w to wszystko. To był jakiś stek kłamstw, przecież zna swoich rodziców bardzo dobrze i wie, że nigdy by jej nie okłamali.
- Mała Dor...Jak miło znów cię widzieć….
Brunetka przestraszona powoli obróciła się i dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, przed kim, tak naprawdę, stoi.
- Nie przypominam sobie, żebyśmy kiedykolwiek mieli okazję się spotkać - syknęła mocniej zaciskając spocone palce na różdżce.
-Jaka szkoda, że mnie nie pamiętasz. - Voldemort przeszedł kilka kroków, a wypowiadając te słowa zasyczał niczym wąż. - Byłaś taka mała jak zabiłem twoich rodziców - zakpił przejeżdżając brudnym palcem wzdłuż swojej różdżki. - Taka niewinna...
- Moi rodzice żyją! - Dor krzyknęła dzielnie wyciągając różdżkę przed siebie, lecz Voldemort zaśmiał się tylko kręcąc głową.
- Masz odwagę po matce...- westchnął krążąc po polanie.
Na początku Dor myślała, że są tutaj tylko we dwójkę, lecz teraz poczuła te natarczywie patrzące oczy świecące w gąszczu lasu. Bała się, że Śmierciożercy w każdej chwili mogą ją zaatakować. Była sama i w życiu nie dałaby sobie z nimi rady. Miała okazję walczyć z nimi jedynie dwa razy. Pierwszy był w 5 klasie, gdy wdarli się do dormitoriów, lecz żadnego nie udało jej się wtedy zabić. Jednemu wtrąciła jedynie różdżkę, ale nic poza tym. Drugą szansę dostała wczoraj, lecz po tym jak ledwo, co uniknęła spotkania ze śmiercią, uciekła do lasu i skryła się w jego cieniu, opuszczając przyjaciół. I teraz miała zmierzyć się sam na sam z ogromną armią poplecznikom Czarnego Pana. Każdy z nich był starszy, i o wiele bardziej doświadczony, więc niby jakie miała szansę?
- Zabiłem twoich rodziców 15 lat temu. - Czarny pan kontynuował. - I oddałem cię do tych mugoli. Musiałem się ciebie pozbyć, żałuję do dziś, że cię nie zabiłem.
- To zabij mnie teraz! - Dor syknęła przez zęby z determinacją. Nie wierzyła w to wszystko. To był jakiś stek kłamstw, przecież zna swoich rodziców bardzo dobrze i wie, że nigdy by jej nie okłamali.
-W sumie mógłbym cię teraz zabić...- Voldemort zamyślił się.
– Ale czy chcesz takiej śmierci? Nie wolałabyś do nas dołączyć. Była byś
idealną kandydatką na Śmierciożerczynię. Miałem nadzieję i mam ją do dziś, że
jak dorośniesz dołączysz do naszych szeregów i razem zawładniemy tym światem.
-Nigdy! - krzyknęła i już nie potrafiąc utrzymać nerwów na wodzy wypaliła z różdżki.
Voldemort śmiejąc się kpiąco odparł atak Dorcas i zbliżył się do niej dając znak swoim sługom, by opuścili kryjówki. Dor przestraszona cofnęła się o krok, patrząc jak na polanę wchodzą kolejno Śmierciożercy. Aż zachłysnęła się, gdy wśród nich dostrzegła Severusa. Dawnego przyjaciela Lily.
Było ich, około dwudziestu, lecz jeden nie pokazał swojej twarzy. Wiedziała, że już nic nie zrobi. Pomoc nie nadejdzie, bo niby skąd? Każdy ze Śmierciożerców wyciągnął już przed siebie rękę, w której dzierżył różdżkę. Każdy z nich miał wymalowany ma twarzy kpiący uśmiech i rozbawienie odwagą kogoś tak słabego. Dorcas nie miała zbyt wielu rozwiązań, a jedyne, co uznała za rozsądne to pierwszą zacząć tą bitwę, która i tak dla niej była przesądzona. Nigdy jeszcze nie udało jej się rzucić porządnego zaklęcia niewybaczalnego, teraz jednak nie mogła się zawahać. W jednej chwili wykrzyknęła zaklęcie, a z jej różdżki wydobył się zielony promień. W tym samym momencie w jej stronę poleciał tuzin takich samych zaklęć, a ostatnią myślą, jaka przeszła jej przez głowę było, „Żeby Syriuszowi nic się nie stało”.
-Nigdy! - krzyknęła i już nie potrafiąc utrzymać nerwów na wodzy wypaliła z różdżki.
Voldemort śmiejąc się kpiąco odparł atak Dorcas i zbliżył się do niej dając znak swoim sługom, by opuścili kryjówki. Dor przestraszona cofnęła się o krok, patrząc jak na polanę wchodzą kolejno Śmierciożercy. Aż zachłysnęła się, gdy wśród nich dostrzegła Severusa. Dawnego przyjaciela Lily.
Było ich, około dwudziestu, lecz jeden nie pokazał swojej twarzy. Wiedziała, że już nic nie zrobi. Pomoc nie nadejdzie, bo niby skąd? Każdy ze Śmierciożerców wyciągnął już przed siebie rękę, w której dzierżył różdżkę. Każdy z nich miał wymalowany ma twarzy kpiący uśmiech i rozbawienie odwagą kogoś tak słabego. Dorcas nie miała zbyt wielu rozwiązań, a jedyne, co uznała za rozsądne to pierwszą zacząć tą bitwę, która i tak dla niej była przesądzona. Nigdy jeszcze nie udało jej się rzucić porządnego zaklęcia niewybaczalnego, teraz jednak nie mogła się zawahać. W jednej chwili wykrzyknęła zaklęcie, a z jej różdżki wydobył się zielony promień. W tym samym momencie w jej stronę poleciał tuzin takich samych zaklęć, a ostatnią myślą, jaka przeszła jej przez głowę było, „Żeby Syriuszowi nic się nie stało”.
~*~
Kilka minut przedtem
Syriusz wraz z Kłem szli ciemnym gąszczem lasu, co jakiś
czas oświetlani przez promyki słońca, którym udało się przedrzeć przez gęste korony drzew. Mimo, że Syriusz był w dosyć podłym i przygnębiającym nastroju,
Kieł, aż rwał się do zabawy, goniąc świerszcza umykającego wśród traw. Ich
wędrówka trwała już dobre 10 minut, a Syriuszowi wciąż wydawało się jakby
chodzili w kółko. Wciąż mijali te same drzewa, a może po prostu tak im się
wydawało, bo właściwie one niczym się od siebie nie różniły. Gdy szli już
kolejne minuty nagle usłyszeli czyjś głos. Syriusz od razu go rozpoznał. Był to
ten sam głos, który prześladował go od poprzedniej nocy. Ten sam głos, który
każdego czarodzieja napawał lękiem. Ten sam głos, który wypowiedział słowa:
„Potter, chłopiec, który przeżył”. To zdanie wciąż bębniło Syriuszowi w uszach,
lecz teraz nie mógł o tym myśleć. Szedł wabiony kolejnymi sykami, gdy nagle
jakby w odpowiedzi na jego błagania usłyszał znajomy mu krzyk. „Nigdy” – Z
pewnością ten głos należał do jego ukochanej. Przerażony przyśpieszył korku, a
Kieł pędził tuż z nim pozostawiając świerszcza samego. Chwilę trwało, a zaraz
jego twarz oświetliły promienie słońca padające na polankę, kilka metrów przed
nim. Dostrzegł dziewczynę stojącą na jej środku, a wokół niej zebranych
Śmierciożerców. Było ich przynajmniej piętnastu i każdy miał podniesioną różdżkę i był
gotowy do ataku. Spostrzegł tylko jak Dor wypowiada zaklęcie, a zielone smugi
wyczarowane przez Śmierciożerców pędzą w jej stronę. Instynktownie rzucił
pierwsze, lepsze zaklęcie, jakie przyszło mu do głowy i zamknął oczy. To samo
zrobiła Dor. Była już całkowicie pewna, że to koniec. Pomyślała, że odpływa,
więc już całkiem spokojnie otworzyła oczy. Przerażona spostrzegła, że nadal
jest na polu bitwy, a tuż przed nią powstała ogromna tarcza ochronna. Co było
jeszcze zadziwiające, jeden ze Śmierciożerców leżał martwy na trawie. Sama w to
nie wierzyła, ale właśnie przed chwilą, ona Dorcas Meadowes, tchórz, nad
tchórzami zabiła jednego z popleczników Czarnego Pana. Obejrzała się dookoła i
nagle spostrzegła tuż u swojego boku Syriusza. To wszystko trwało ułamek
sekundy, gdy kolejne potężne zaklęcie Voldemorta rozerwało tarczę, lecz oni
byli już gotowi.
- Avada Kedavra! – Krzyknęła po raz kolejny, podczas gdy
Syriusz momentalnie odtworzył tarczę.
Kolejne zaklęcia posypały się i odbiły rykoszetem w Śmierciożerców.
Czarny Pan był wyraźnie wściekły, gdy dwóch kolejnych jego ludzi padło na
ziemie martwych. Przy kolejnym razie Śmierciożercy byli już jednak
przygotowani, i gdy Dorcas i Syriusz po raz kolejny chcieli powtórzyć swój
popisowy numer zostali zaatakowani.
- Dor uważaj! – krzyknął łapiąc ją za rękę.
Ukucnęli i tuż nad ich głowami przeleciały trzy zielone
promienie.
- Syriusz w nogi! – Dor krzyknęła, wstając z ziemi. Nad ich
głowami świszczało od zaklęć niewybaczalnych, a oni biegli przez las ścigani
przez Śmierciożerców, aż do błoni. W pewnym momencie zatrzymali się, a Syriusz
spojrzał za siebie.
- Chyba już nas nie gonią. – Wydyszał, ale nagle na
sąsiednim krzakiem dostrzegli ruch.
Oboje wstrzymali oddech mocniej ściskając swoje różdżki. Po
chwili jednak zza zarośli wyskoczył na nich ogromny brytan Hagrida i rzucił się
wprost na zaskoczoną Dorcas.
- Kieł, brachu jak miło cię widzieć!
~*~
Kolejne dwa tygodnie minęły w spokoju. Uczniowie i
Nauczyciele sprzątali i odbudowywali zamek, podczas gdy ci młodsi na miesiąc
zostali odesłani do domu. Hogwart musiał odzyskać dawny blask i znów zostać
otoczony zaklęciami ochronnymi, za nim mogły rozpocząć się w nim lekcje. Nie
wszyscy byli z tego powodu zachwyceni, ale wskazywało na to, że dzięki
determinacji starszych uczniów, zamek będzie w gotowości o wiele szybciej.
Mijały kolejne dni, spędzane głownie na pozbyciu się pyłu i doprowadzeniu
rannych do zdrowia. Z Lily już wszystko było dobrze, pomijając fakt, że razem z
Jamesem nie odezwali się do siebie ani razu od czasu „nieudanych” oświadczyn.
Alicja, już po niecałym tygodniu powróciła do zdrowia, po tym jak mało, co nie
zginęła. Dołohow prawie trafił ją zaklęciem uśmiercającym, lecz w ostatniej
chwili zrobiła unik. Niestety zaraz po tym, straciła koncentracje i próbując
rzucić na kogoś zaklęcie uśpienia, rzuciła je sama na siebie. Teraz razem z
Frankiem porządkowali pokój wspólny Gryfindoru, i byli w jak najlepszych
humorach.
Dorcas wraz z Syriuszem zostali ogłoszeni bohaterami, po tym
jak w Zakazanym Lesie Dumbledore i Aurorzy znaleźli kilku martwych
Śmierciożerców, których zabili. Dor nareszcie poczuła w sobie odwagę i już nie
zamierzała ani razu uciekać, gdy przyjaciele będą w potrzebie. Mary, odzyskała
przytomność dopiero po dwóch tygodniach, ale póki, co wszytko było z nią w
porządku. Remus wciąż się zamęczał poczuciem winy, ale James skutecznie
przemawiał mu do rozsądku, że przecież nic nie mógł na to poradzić. Teraz Mary
i Lupin prawie każdą chwile spędzali razem, a Remus obiecał, że już nigdy jej
nie opuści i nigdy jej nie zawiedzie. Oczywiście robił to, gdy ona była
całkowicie nieprzytomna, ale to nie zmieniało faktu, że obietnicy dotrzyma.
~*~
- Dor? – Syriusz zaczął, chociaż poczuł się nieco
niezręcznie. – Bo wiesz…Pamiętasz tamte korepetycje z Quidditcha?
- Yhym…- mruknęła, doskonale wiedząc, do czego zmierza ten temat.
Właśnie pakowała swoją torbę, bo od jutra miały zacząć się
normalne lekcje, a on wtargnął do jej pokoju, bez żadnej zgody, przypominając
jej o tym pamiętnym wieczorze.
- No, a pamiętasz jak siedzieliśmy razem, już pod sam koniec
i rozmawialiśmy? – spytał z nadzieją, podając jej jedną z książek, potrzebnych
na jutrzejsze lekcje.
- Yhym…- powtórzyła spoglądając na chwilę w jego oczy.
- A pamiętasz, co wtedy do mnie powiedziałaś? – spytał, po
raz kolejny, a jego oczy zabłysnęła w nadziei.
- Nie – odparła stanowczo, chociaż pamiętała doskonale, jak
mogła zapomnieć.
- Nie? – Syriusz nieco się zmieszał, pomagając jej podnieść
gruby tom od zielarstwa. – Nie pamiętasz, że ten?...No wiesz…
- Nie, nie wiem Łapo, a teraz proszę cię, daj mi się
spakować. – Odebrała od niego książkę i zaczęła krążyć po pokoju w poszukiwaniu
reszty.
- Ale Meadowes, pamiętasz i to bardzo dobrze! – wykrzyknął
uśmiechając się łobuzersko.
„I oto wrócił stary, dobry Black” – westchnęła Dor patrząc
na niego z politowaniem.
- Nie pamiętam i naprawdę, daj mi spokój.
- A przypominasz sobie, może, dlaczego nie pamiętasz? –
spytał z przekąsem.
- Eghk…Black daj mi święty spokój! Doskonale wiem, że mnie
nafaszerowałeś Amortenjcą!
- Czyli jednak pamiętasz! – wykrzyknął uradowany oblizując
wargę.
- Nie, po prostu Remus mi powiedział przed kore… - Nagle
urwała zdając sobie sprawę z tego, jaką gafę teraz popełniła.
- Remus powiedział ci przed korepetycjami? – Syriuszowi
wyraźnie zaświeciły się oczy, a na twarz wstąpił huncwocki uśmiech. –
Wiedziałaś, a i tak się napiłaś!
- Skąd miałam wiedzieć, że wlałeś do swojego picia ten
cholerny eliksir? – krzyknęła tracąc cierpliwość.
- Po prostu przyznaj się, że nie mogłaś pohamować się przed tym,
żeby się na mnie nie rzucić.
- Śnij dalej Black! – krzyknęła rzucając spakowaną torbę na
łóżko. – W szatni może i sobie ze mną zabawiłeś, ale nie licz, ze coś takiego
się jeszcze powtórzy!
- Szatnia powiadasz? – Syriusz po raz kolejny przyłapał
Dorcas, a ona ugryzła się w język.
Nie odpowiedziała, tylko stała z zaciśniętymi zębami.
- Czyli, ze jednak pamiętasz, że zaprosiłaś mnie na randkę,
co? – Zaśmiał się ukazując rząd swoich śnieżnobiałych zębów. – To, co? Kiedy
termin?
- Nie mam zamiaru nigdzie się z tobą umawiać ty,
seksistowska świnio!
- Wolisz, żeby wszyscy dowiedzieli się, że już pierwszej
nocy w Hogwarcie zawędrowałaś do mojego dormitorium? – Uśmiechnął się
łobuzersko, a ona aż nabrała powietrza w płuca.
- Że co?
- Och już nie pamiętasz? – Wyjął z kieszeni zdjęcie, na
którym razem z Dorcas byli w samej bieliźnie i całowali się w chłopięcym
dormitorium.
- To nie byłam ja! – krzyknęła wyzywająco. – A poza tym skąd
masz to zdjęcie?
- Peter to dobry fotograf. – Syriusz wzruszył ramionami. – A
poza tym, kto ci uwierzy, że to nie ty? – Uniósł sugestywnie brew.
- To szantaż! – warknęła podchodząc do niego bliżej.
- Oj tam Dor…to, kiedy spotkanie?
Meadowes tylko mocniej zacisnęła zęby.
- Możemy jutro o 18 – warknęła, po czym wygoniła Blacka, ze
swojego dormitorium.
*♥♥♥*
Witajcie!
Uwinęłam się szybciej niż myślałam :)
Uwinęłam się szybciej niż myślałam :)
Ta część jest tez króciutka, no ale dwie części po 4 strony w Wordzie dają razem 8, więc ogólnie jest dobrze :)
W sumie, inaczej ten rozdział sobie zaplanowałam ,ale wyszło jak wyszło i jako tako jest chyba dobrze :)
Ocenę pozostawiam wam, ale skoro minęły już ponad dwa miesiące to chciałam je jakoś podsumować i uczcić :)
Dziękuję ogromnie wszystkim moim trzydziestu dwóm obserwatorom i wszystkim, którzy komentowali moje rozdziały. To niesamowite uczucie, kiedy wchodzę na bloggera i patrzę, a jest tyle komentarzy, a każdy dodaje mi tyle siły i daje kopa do pracy, więc dziękuję wam! W sumie nie jestem zbyt dobra w podziękowaniach, ale jeszcze dziękuję za tyle wyświetleń, bo jest ich już prawie 8000 :) A komentarzy, cóż ponad 300 :) Jestem naprawdę zachwycona ♥
Liczę, że uda mi się tę historie doprowadzić do końca, i że wy ze mną do tego końca wytrawcie :)
Ściskam was mocno i do napisania!
Mania :*
PS Rozdział czytałam 4 razy, ale jak widzicie błędy to powiedzcie :)
PS Rozdział czytałam 4 razy, ale jak widzicie błędy to powiedzcie :)
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńWitam, witam moją kochaną pisarkę <3
UsuńNie obiecuję długiego koma, bo jestem padnięta, a chcę już go dodać dzisiaj, bo jutro nie będę miała czasu. Okey, bez przeciągania przechodzę do treści i opinii :
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! To jest cudne *>* Kocham Twój styl pisania i wszelkie pomysły, a zwłaszcza moje ukochane kłótnie między Doriusz, które wychodzą ci bosko :*
Dobra teraz przechodzę już bardziej do treści XD
OMG!!! Dor jest adoptowana, serio :0 Coś mi mówi, że mi o tym wspominałaś, ale znając moje ogarnięcie w takich sprawach to pewnie wyleciało mi z głowy :D Ta scena niesamowicie trzyma w napięciu i ma nutkę tajemnicy, którą kocham w książkach i blogach <3 O rany! Syriusz ją uratował! Kocham go!!! Co było potem czekaj muszę se przypomnieć XD... Chyba ten opis po bitwie ( nie chce mi się patrzeć do góry :D ) Lily i James się nie odzywają?! No wiesz co XD Ja chcę ich kłótnie chociaż! Proszę, niech w następnym będzie jedna przynajmniej :P Mary i Remus kocham <3 Oni są tacy sweet
*.* Gdzie jest Peter? Gdzie ten gad?!! Alicja i Frank są cudni :** Oj, Dor się wkopała, nie umie dziewczyna kłamać, oj nie umie XS Uuuuuu...Doriusz idzie na randkę po szantażu Łapy. Ten to zawsze dostaje co chce. Już się nie mogę doczekać ich randki i mam nadzieje, że to będzie raczej udane spotkanie, a nie klapa :D Cóż to chyba wszystko z rozdziału, jak coś ominęłam to przepraszam, ale mój mózg nie pracuje na pełnych obrotach o tej porze Jeszcze raz powtórzę, że wszystko jest wspaniałe!!! <3 Czekam oczywiście na następny, gratuluję tylko wyświetleń i obserwatorów i życzę mnóstwo weny :* Liczę na jakieś drobne info o rozdziale od ciebie XD Dobra już się zamykam i lecę, bo padam ze zmęczenia ( jutro już wolne !!! )
Pozdrawiam i całuję <333
Panienka Livvi
PS. Mam nadzieje, że komentarz wyszedł w miarę długi :P
"Nie obiecuję długiego koma" i dłuższy niż mój u ciebie XD Chyba faktycznie coś o adoptowaniu już wspominałam :) Jezu jak w książce? Nie gadaj XD Wow tak się uśmiecham, że normalnie mówię ci! Dziękuję ♥ Lily i James odezwą się do siebie obiecuję..ale to nie będzie raczej miła rumowa XD Peter walczył....i był wspomniany tutaj, lecz nie z imienia :) Ta...Dor i kłamanie Xd Dziękuję ci raz jeszcze, a co do informacji...może coś dostaniesz, bo mam już 2 strony w Wordzie XD Wczoraj mnie taka wena naszła :P
UsuńWolne wiem XD Pozdrawiam :*
Moje miejsce!
OdpowiedzUsuńDobra teraz mogę już żyć spokojnie. Wracając do rozdziału... WOW! Gdy go czytałam czułam w sobie tyle emocji czego skutkiem było kiwanie się w przód i w tył na krześle (wiem, dziwne xd). Po prostu... Niesamowite! Rozdział według mnie był bardzo emocjonalny i świetnie napisany. Ten opis walki w Zakazanym Lesie był najlepszy! Miałaś rację. Już zaczynam odzyskiwać wiarę w Meadowes! Dorcas jest adoptowana? No i kolejny element zaskoczenia! Genialne! Szczerze to jak zaczęłam czytać Twojego bloga od początku myślałam, iż Dorcia jest czysto krwista. W każdym blogu taka była. No, ale wracając do tematu. Mam nadzieję, iż nie będziesz mnie długo trzymała w niepewności i dodasz następną notkę już wkrótce! Jestem taka ciekawa rodziny głównej bohaterki! Kiedy Lily i James znów zaczną się do siebie odzywać? Czy Remus będzie wspierał Ann? Czy Dorcas pozna w końcu prawdę o swoich rodzicach? A to wszystko w następnym odcinku! Jak możesz przerywać w tak interesującym momencie?! No cóż może przeżyję ten czas bez kolejnego rozdziału. Ehh... Moje komentarze nigdy nie dorównają Twoim... :( (Smutna twarz)
UsuńŻyczę weny!
Sonrisa
PS: Zostałaś nominowana do LBA. Więcej szczegółów na moim blogu ;)
UsuńPS2: Jest u mnie miniaturka :)
Sonrisa
Dziękuję! (Ja też się często kiwam XD)
UsuńCieszę się strasznie, że opis walki ci się podobał, bo długo nad nim siedziałam, raczej nie jest dobra w opisywaniu przemocy XD Z rodzinką Dor będą wyjaśnienia :) I ciesze się, że Dor odzyskała w twoich oczach. Lily odezwie się w końcu już w następnym :) A Remus i Mary (Ann, każdy może się pomylić XD) wkrótce będą mieli wspólna pełnie :P
Dziękuję ci tez za LBA i pozdrawiam Mania :*
Hej jest już u mnie 7 rozdział! Zapraszam :)
Usuńhttp://lily-evans-co-by-bylo-gdyby.blogspot.com
Sonrisa
Rozdział jak zawsze świetny i pełen emocji. Jak czytałam to gęsia skórka mi wyskoczyła na rękach :o A ten moment, kiedy Dor i Syriusz walczyli ze Śmierciożercami... Po prostu WOW! Dorcas adoptowana... Matko. Że też musiała się dowiedzieć w ten sposób :( Czy James i Lily się pogodzą? Remus będzie pomagał Ann...Już się nie mogę doczekać ♥ Ta randka tylko podsyca dalej moją ciekawość! W ogóle to zazdrosna jestem! Podziel się trochę tym talentem, a nie wszystko dla siebie trzymasz :P Gratuluję prawie 8000 wyświetleń :) Idzie ci naprawdę świetnie. Czekam cierpliwie na następny rozdział! Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńDziewczyna z Hogwartu.
Dziękuję ci! :) No Dor się dowiedziała od samego LORDA VOLDEMORTA :D Lily i James czy pogodzą?...Oj nie sądzę, ale z Mary (Ann XD) i Remusem wszytko będzie dobrze i będą się wspierać:D Przecież ty też znakomicie piszesz! Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam Mania :*
UsuńUgh! No tak, Mary, a nie Ann! Matko, ale że mnie debil xD Coś mi się pomieszało xD
UsuńUgh! No tak, Mary, a nie Ann! Matko, ale że mnie debil xD Coś mi się pomieszało xD
UsuńHejka!
OdpowiedzUsuńNareszcie rozdział, już nie mogłam się doczekać <3
Wcale nie jest krótki. U mnie normalnie takie są...
No więc:
Jak ja się bałam o Dorcas jak Voldemorta spotkała... I ci Śmierciożercy wyszli. Ale Syriusz był szybki i na szczęście udało im się uratować i zabić choć paru. Jak to rodzice Dor zginęli, a ona jest adoptowana
Dobrze, że nic nie stało się Alicji, Frankowi, Lily i Mary. A Remus i jego obietnice przez sen... ach, ale ważne, że są
Dorcas nie umie kłamać! Popełniła tyle gaf...I Syriusz już wie. A o co chodzi z tym całowanie w dormitorium?
Pozdrawiam
Alicja
W porównaniu do 5 wydawał mi się krótki :C ale cieszę się, że według ciebie nie był XD
UsuńDor będzie miała jeszcze okazję nie raz spotkać Voldzia :P A Dor, no w jakimś sensie jest adoptowana, ale wszystko się wyjaśni :) Ta...Remus i "obietnice przez sen" XD A biedna Mery przez to nie wie jak bardzo on się o nią martwi :D
A dor faktycznie nie najlepiej idzie ścienianie! A z całowaniem chodzi oczywiście o rozdział 2 :) I zemstę, kiedy chłopcy ze Slytherinu byli w nie zmieni :)
Pozdrawiam
Rozdział boski! Dor i Syriusz tak dzielnie walczyli. Dobrze, że Dorcas się nie poddała i chciała walczyć. W sumie to wszystko dobrze się skończyło.
OdpowiedzUsuńDlaczego faceci uwielbiają szantażować dziewczyny? Ludzie litości no! Biedna Dor teraz będzie musiała umówić się z Syriuszem! (i cudnie!). Mam nadzieję, że opiszesz ich spotkanie bo zapowiada się naprawdę bardzo ciekawie.
Kłamstwo Dor może i by wyszło gdyby się nie przyznała, że pamięta tyle szczegółów.
W każdym razie rozdział cudowny. Czekam na next ~Dorcas
Dziękuję :D
UsuńTa...faceci lubią szantażować XD A randka będzie...i...będzie się na niej działo :D
Pozdrawiam :*
Okay czas na komentarz...
OdpowiedzUsuńRozdział jest super, ta akcja z Voldemortem i ogólnie, akcja z Syriuszem i Dor, dobrze, że się wszystko skończyło pomyślnie.
Jedna rzecz m chyba tylko nie pasuje...
Dumbledore raczej nie byłby dumny,że jego uczniowie zabijają ludzi, nawet jeśli to Śmierciożercy, ale to Twoje opowiadanie, więc się nie czepiam xD
Rozdział jest dość krótki, ale dobrze napisany. Czekam na randkę Syriusza i Dorcas :)
Do zobaczenia!
Ps: Powinnam poinformować gdzie indziej, ale u mnie nowy rozdział :)
Dziękuje, co do Dumbledore'a...nie powiedziałam, że on był dumny XD Syriusz i Dor stali się bohaterami dla uczniów, nie koniecznie dla dyrektora. Masz rację, że w sumie Albus, raczej by nie skakał z radości, ale tez by ich raczej nie ukarał :)
UsuńPędzę do ciebie i pozdrawiam :*
Hejo :3
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że Dor potrafi rzucić Zaklęcie Niewybaczalne, a tu powaliła kilku Śmierciożerców.
Będzie randka, jupi! Już się jej nie mogę doczekać :3 Gratulacje dla Petera za to zdjęcie! :D
Życzę potopu weny
Aria
Dor jeszcze wiele osób zaskoczy :D
UsuńOj ranka będzie :D
Dziękuję, a co do weny, dostałam takiej, że ponad połowa rozdziału 7 już jest XD
Pozdrawiam :*
Droga Maniu!
OdpowiedzUsuńNa początek to Dzień Dobry, za Twoją sprawką wielce pocieszną, że dodałaś notkę. Jak to ja sprawdzałam mój ulubiony blog codziennie i JEST! Szybciej niż się spodziewałam. Dziękuję, dziękuję :))
A teraz co do treści:
Bardzo się cieszę, że Dor pokazała, że wcale nie jest tchórzem. Że jest silna i zawsze będzie walczyć, jeśli zajdzie taka potrzeba. ( Tamtą ucieczkę pomińmy. Każdemu może się zdarzyć chwila słabości. ) Adoptowana w wieku 2 lat. To przykre, że dowiaduje się w taki sposób. Hue Hue szantaż Łapy mnie rozbroił. Dor coś w kłamaniu nie jesteś najlepsza. XD
Lily i James się do siebie nie odzywają? Nie? Nawet słówkiem??? Zmień to! Już wolę ich kłótnie niż milczenie. >.<
Oj, szkoda, że Mary nie słyszała tej obietnicy Remusa. Ale się obudziła! I będą spędzać każdą wolną chwilę razem! I będą się wspierać! I będzie tak słodko! I w ogóle! Cieszę się.
Ugh, ile tych wykrzykników. Mam zaburzenia psychiczne! o.O I znowu wykrzyknik . -.-
Rozdział jest cudowny. Cud, miód i truskawki :) Czekam na więcej. UWIELBIAM ♥ Powodzi pomysłów :*
#The Pursuit of Happyness
P.S. Na razie Widmo, ale to się zmieni i dołączę do Obserwujących.
Dziękuję!
UsuńTak...to była chwila słabości Dor, która już odeszła w zapomnienie :) Dor i kłamanie to nie zbyt dobry duet, też się z tym zgodzę :P
A Lily i James...już niedługo porządnie się pokłócą :P Zobaczysz :)
Z Mary też będzie pewna miła niespodzianka :)
A wykrzykniki lubię i to bardzo XD Dawaj ich jak najwięcej!
Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam :*
Rozdział prześwietny! Nie podobają mi się te szantaże na dziewczynach no ale cóż takie życie hahahha....Poza tym cieszę się że Dorcas taka dzielna wywalczyła do końca i wszystko dobrze się skończyło.....A co do randki Syriusza i Dorcas mam nadzieję że opiszesz ją dość szczegółowo.Nie mogę się doczekać nexta
OdpowiedzUsuńDużo weny
Pozdrawiam Rose :)
Chyba żadna dziewczyna nie lubi być szantażowana :P Oj randka będzie szczegółowa, obiecuję :P Ale musiałam edytować z "dziś o 18" na "jutro o 18" Bo się rozpędziłam i napisałam już 5 stron w Wordzie o następnym dniu XD Ale randka będzie :)
UsuńPozdrawiam :*
Świetnie opisane emocje :)
OdpowiedzUsuńStrasznie podobała mi się scena w Zakazanym Lesie. Zaskoczyłaś mnie z tym, że Dorcas jest adoptowana, mam nadzieję, że kiedyś bardziej rozwiniesz ten wątek (jakiś daleki krewny mógłby się pojawić, albo w ogóle Dor mogłaby odkryć, że jest spokrewniona z jakimś wielkim magiem...)
Szkoda, że Lily i James ze sobą nie gadają. Ich kłótnie zawsze działają ożywczo na historię ;)
http://nocturne.blog.pl/
Dziękuję :D Strasznie się bałam jak wyjdzie mi ta scena z walką więc cieszę się, że ci się podoba :D Wątek z rodziną rozwiną i powiem ci, że zgadłaś, że Dor będzie z kimś spokrewniona XD Ale raczej nie będzie to wielki mag...Ale nic nie zdradzam...wszystko w swoim czasie :)
UsuńA porządna kłótnia Jily już się szykuję w następnym rozdziale! :)
Pozdrawiam :*
Aaaaaaaa! Świetny rozdział! Ale mnie Łapa wkurzył! Tak sobie pogrywać z Meadows, ale ona też nie jest święta. Sorki, że taki krótki komentarz, ale nie mam zbytnio czasu i weny. A właśnie zapraszam też do mnie na 12 rozdział :-) http://evansuszm.blogspot.com/2015/04/rozdzia-12.html?m=1
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Oj tam, Łapa może i czasem wkurza, ale i tak go wszyscy kochają XD
UsuńPostaram się zajrzeć :)
Pozdrawiam :*
W sumie to nie wiem, czy za zabicie powinni byli zostać okrzyknięci bohaterami. Niby byli to Śmierciożercy ale zawsze użyte zostały zaklęcia niewybaczalne. ;x
OdpowiedzUsuńO tak, uwielbiam tego typowego Syriusza z jego typowym uśmieszkiem i zaczepnymi odzywkami. :D
I ten troskliwy Remus! <3
Cudownie!
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział!
Pozdrawiam!
Dziękuję :D Dla uczniów byli bohaterami, bo wiesz gdyby Śmierciożercy wrócili to nie było by miło, ale mniejsza z tym xD
UsuńDziękuje i również pozdrawiam
Mania :*
Droga Lady Manio!
OdpowiedzUsuńDrocas jest adoptowana, zaskoczyłaś mnie.
James i Lily powinni się do siebie odzywać, a nie milczeć jak zaklęci, mam nadzieję jednak że przynajmniej będą się kłócić.
Łapa lubi szantażować.
Mam nadzieję że opiszesz randkę Dor i Syriusza.
czekam na następny rozdział i zapraszam do mnie : http://lost-in-dreamsss.blogspot.com/
Pozdrawiam
Astoria
Dziękuję :D
UsuńLily i James odezwą się do siebie już niedługo! Obiecuję :)
Randkę mam już opisaną :P
A do ciebie zaraz wpadnę :)
Pozdrawiam :*
Witam. :)
OdpowiedzUsuńTrzeba Ci przyznać, że tworzysz świetną historię, pełną akcji, ciekawą, czasem wzruszającą, a innym razem rozśmieszającą. Nic dodać nic ująć! :D
Co do tego rozdziału - najlepsza scena w Zakazanym Lesie. Voldemort... jak zawsze okrutny do szpiku kości. Pełen szok, Dorcas utraciła swoich prawdziwych rodziców? Mam nadzieję, że pociągniesz ten wątek dalej.
Pomimo zniszczeń w Hogwarcie dobrze, że główni bohaterzy wyszli z tego cało! Jak zawsze żal mi Remusa... tyle wycierpiał w życiu. :/
Syriusz jak zawsze uroczo szelmowski. <3 Dor zgodziła się pójść z nim na randkę! TAK! ^^
Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
Pozdrawiam i życzę dużo weny! :)
Dziękuję bardzo!
UsuńWątek z rodziną Dor rozwinę na pewno! Ale póki co Dor woli zatrzymać to dla siebie, póki nie spotka się z rodzicami :)
Remusa mi też żal, jedna z najlepszych postaci moim zdaniem, jego historia zawsze mnie wzrusza :')
Pozdrawiam Mania :*
Kochana Manio!
OdpowiedzUsuńZabijesz mnie, spalisz, albo dasz sklątkom wybuchowym na pożarcie, jednak nie myśl, że zapomniałam o twoim blogu :(
Po prostu brak czasu.
Mam nadzieję, że mi wybaczysz...
Naprawdę uwielbiam twoją Dorcas i cieszę się, że to ona jest główną bohaterką. , „Żeby Syriuszowi nic się nie stało”, jejku uwielbiam. <3
Nie mogę się doczekać ich randki, musi być wyjątkwa, bo jak nie, to zabije!
Zaskoczyłaś mnie wątkiem o rodzicac Dor, wiadomo trochę dramatyki trzeba wcisnąć. Musiałbyć to dla niej ogromny szok, tak nagle dowiedzieć się, że jest adoptowana, ba! Jej rodziców zabił Voldemort... Nie cierpię gościa.
James i Lily, cisza czyżby przed burzą?
Choć nie wiem jak inni, to ja uwielbiam jak się kłócą, mówią do siebie po nazwisku, czyli typowe dla nich zachowania.
Mam nadzieję, że jeszcze o mnie nie zapomniałaś, prosiłabym cię, byś informowała mnie o rozdziałach, bo czytam tyle blogów, że idzie się zgubić, z moją sklerozą...
Życzę ci weny, pozdrawiam.
Cyzia.
Ps. Zapraszam na nowy rozdział: http://narcyzia-pisze.blogspot.com/2015/04/rozdzia-7-bal-mugolskie-telenowele-i.html
Oczywiście, że wybaczam! I bardzo dobrze cię rozumiem bo u mnie z czasem też jest krucho :) Cieeszę się, że Lubisz moje "wydanie" Dorcas :) Randka oj będzie :D A kto lubi Voldzia? Chyba wszyscy go nienawidzą XD
UsuńA tak, z Lily i Jamesem to faktycznie "cisza przed burzą". Będzie się działo w następnym rozdziale :)
O mooich czytelnikach nie zapominam (a przynajmniej próbuję XD) !
Zajrzę do ciebie jak najszybciej!
Pozdrawiam Mania :*
Ja lubię Voldemorta xD
UsuńJestem chyba jedyną osobą która go lubi xD
Pozdrawiam Astoria
Hej!
OdpowiedzUsuńJak widzisz przybyłam :D
Zobaczyłam koma i musiałam odwiedzić Twojego bloga ^^
Jejku, on jest GENIALNY! Najlepsze chyba z tym eliksirem wielosokowym :') Tylko dziwne, że Ci Ślizgoni się na to zgodzili... Przecież... TO ŚLIZGONI! Oni prawie z nimi ... ykhym! xd Czy tylko dla mnie jest to dziwne? Chyba nie xd I ta zemsta ;33
Hah w szatni takie słodkiee *u* A te zaręczyny ... No nie, no mega! Haha :D Tylko James chyba nie powinien się tak poddawać :/ Przecież wiadome było, że się nie zgodzi :P Nawet parą nie byli xd
No szkoda Mary ;c Głupi Greyback ;c
Hmm... Spotkanie Dorcas z Voldziem... I jeszcze potraktowanie Avadą Śmierciożerców... No, interesujące :D
Zobaczymy jak wypadnie ta ich randka :3 A no i daj ociupinkę więcej Jily (wiesz tak dla wyjaśnienia trochę) ;3
Więc jeszcze raz... ROZDZIAŁ MEGA, MEGA i jeszcze raz MEEGA! ♥
Pisz szybciutko nowy rozdział! Nie mg się doczekać ^^ ;33
No, to .. Weny! Duuużo weny, kochana!
Pozdrawiam, Kathrine ;**
{http://jily-love-forever.blogspot.com/}
Dziękuję! :D Ślizgoni musieli się zgodzić XD Inaczej ni było by zabawy :D
UsuńCieszę się, że moje opowiadanie tak ci się spodobało! Nawet nie wiesz jak bardzo jestem szczęśliwa :D Jily będzie :D
A nowy już jest :)
Pozdrawiam :*
Haha, to mnie rozwaliło na prawdę :D
UsuńTak, zauważyłam dzisiaj .-.
Jestem spostrzegawcza, no nie? -.- xd Bardzo ... xd
Ściskam ;**
Hej ;-)
OdpowiedzUsuńNa szczęście wszystko wraca do normy... Jakby po ataku śmierciożerców na Hogwart i śmierci uczniów mogło coś być lepiej niż ,,przeciętnie źle''. Lily się obudziła, Dorcas wyszła z Syriuszem bez szwanku przy okazji zabijając kilku śmierciożerców... Lubię jak Voldek się wścieka, lubię jak ktoś tak cudownie gra mu na nosie. A wracając do rozdziału, to czytając go wywnioskowałam że Mary nadal się nie ocknęła. Trwa odbudowywanie Hogwartu, wszystko pięknie ładnie tyle że żałuję tego iż Lily nadal nie odzywa się do Jamesa po tej ogromnej pomyłce jaką były nie do końca przemyślane oświadczyny no ale kto nie popełnia błędów? Snape, jest to jedyny bohater któremu żałuję powietrza którym oddychał przez 38 lat. Jakby to Lily i James nie mogli dożyć bitwy o Hogwart w której osobiście wykończyli by Snape'a i każdego z jego popleczników. Smuteczeg....
Pozdrawiam
Mała Czarna ^^
Poprawka każdego z popleczników Voldzia xD
UsuńOhayo!
OdpowiedzUsuńZnów ja xD
Muszę przyznać, że poprzednia część bardziej mi się podobała... ;/ Szczerze mówiąc, ta była troszku... nudna i monotonna, Lily się budzi, ALicja się budzi, Mary się budzi... NO I GDZIE JEST GLIZDEK???
Przy końcówce jednak miałam wieeelkiego banana na twarzy :3 Nie pasuje mi ten poważny Black. :>
Lecę dalej!
Pozdrawiam,
~Clary